Tytuł oryginału: The Hunger Games
Tłumaczenie: Hesko-Kołodzińska Małgorzata, Budkiewicz Piotr
Stron: 352
Wydawnictwo: Media Rodzina
Moja ocena: 6/6 - rewelacyjna
Długi czas nie mogłam przekonać się do sięgnięcia po
Igrzyska śmierci. Z jednej strony wielki szał, mnóstwo pozytywnych opinii i
wychwalanie całej trylogii pod niebiosa. Wiadomo, te wszystkie pochlebne
komentarze nie pojawiły się znikąd, książka więc musi mieć w sobie coś
wyjątkowego. Z drugiej strony obawa przed przereklamowaną i banalną historią,
kolejnym paranormal romance spod znaku sagi Zmierzch, głupiutką opowiastką dla
młodzieży. Dość sceptycznie podchodziłam do powieści autorstwa Suzanne Collins
i odwlekałam lekturę. W końcu książka wpadła mi w ręce, zaczęłam czytać i
przepadłam.
Przenosimy się do Panem, państwa otoczonego dwunastoma
dystryktami. Główną bohaterką, jak i narratorką opowieści jest piętnastoletnia
Katniss. Po śmierci ojca dziewczyna przejęła na siebie rolę wyżywienia rodziny,
ponieważ matka zupełnie odcięła się od rzeczywistości. Historia rozpoczyna się
tuż przed dożynkami, podczas których organizowane są Głodowe Igrzyska. Podczas
losowania są wybierane dwie osoby z każdego dystryktu, które mają obowiązek w nich uczestniczyć. Na czym one polegają? Celem jest zabicie pozostałych
zawodników i przetrwać, a całe wydarzenie jest transmitowane na żywo, dzięki
czemu każdy może śledzić w domu poczynania trybutów. Ot, forma rozrywki,
która ma uzmysłowić, że społeczeństwo jest całkowicie uzależnione od władzy.
Katniss zgłasza się na ochotnika, aby jej siostra nie musiała brać w nich udziału. Tegoroczną areną igrzysk jest środek lasu. Na szczęście Katniss, która potrafi polować, wie jak zdobyć pożywienie w takim miejscu. Jednak czy to wystarczy, aby wygrać? Jak sobie poradzi z pozostałymi graczami? Dziewczyna jest gotowa zacząć walkę na śmierć i życie.
Dawno żadna książka tak mnie nie pochłonęła, jak Igrzyska
śmierci. Zaczęłam czytać i odłożyłam dopiero po przewróceniu ostatniej strony,
zła, że nie mam w domu kolejnych tomów. Nie jest to głupie romansidło dla
nastolatek, ale oczywiście nie zabrakło wątku romantycznego, który został
poprowadzony dość przewrotnie. Nie ma tu miejsca na nudnych i mdłych bohaterów,
każdy z nich ma odpowiednie umiejętności i wiedzę, które pozwalają im przeżyć,
a dzięki sprytowi wpadają na pomysł, w jaki sposób można wyeliminować
przeciwnika. Nawet drugoplanowe postaci
mają w sobie coś intrygującego, co nie pozwala przejść obok nich
obojętnie. Samo miejsce akcji daje duże pole do popisu, bo jak przetrwać w
środku lasu, mając świadomość, że wokół czają się wrogowie? Autorka w
rewelacyjny sposób oddała uczucie głodu, strachu i niebezpieczeństwa, opisy
niektórych zdarzeń są bardzo autentyczne.
Świat wykreowany przez Collins fascynuje i przeraża zarazem, a okrutna polityka
państwa dodaje jeszcze smaczku całej powieści.
Autorka napisała naprawdę zajmującą historię i to bez
udziału bardzo ostatnio modnych wampirów, demonów i tym podobnych dziwacznych
stworzeń. I to jest wielkim atutem tej książki, bo czy nie odczuwacie już
przesytu tymi paranormalnymi istotami? U Collins można poczuć powiew
oryginalności, stworzyła nowy świat w nieco postapokaliptycznej wersji,
społeczeństwo zastraszone i zmanipulowane przez władzę, a sam pomysł, aby
wysłać dzieciaki w dzicz, zdane tylko na własne możliwości i mające się
wzajemnie wymordować, może wydać się nawet nieco drastyczny i brutalny. To
wszystko powoduje, że książka intryguje już od pierwszych stron. Fabuła jest
niezwykle wciągająca, sylwetki bohaterów barwne, akcja trzyma w napięciu, opisy
są bardzo realistyczne i bez problemu można wczuć się w historię. Czego chcieć
więcej? Polecam z całym przekonaniem.