Czarna loteria, Tess Gerritsen stron: 280, wydawnictwo: Muza SA |
Sala
operacyjna. Trwają przygotowania do prostego, rutynowego zabiegu. Wszystko
idzie zgodnie z planem do czasu, gdy po podaniu przez anestezjologa środka na
rozkurczenie mięśni serce pacjentki się zatrzymuje. I niestety mimo prób
reanimacji następuje zgon. Według dokumentacji medycznej operacja nie powinna
się odbyć ze względu na wyniki EKG. Wina pada na Kate, ale ona zarzeka się, że
nie popełniła błędu i ktoś musiał podmienić papiery. Rodzina zmarłej złożyła
pozew, a ich sprawę ma prowadzić najlepszy adwokat w mieście. Kate postanawia z
nim porozmawiać, ale spotyka się z niedowierzaniem i niechęcią. Z czasem pan
adwokat jest zmuszony zweryfikować swoje poglądy na temat winy Kate.
Mamy
dwójkę głównych bohaterów, która jest papierowa i całkowicie bez wyrazu. Ona –
pracuje jako anestezjolog, ma piękne zielone oczy i nie znosi prawników. On –
adwokat z bujną czupryną, który nie cierpi lekarzy. Wzajemna niechęć nie
przeszkadza im jednak w snuciu fantazji na swój temat zaraz po pierwszym
spotkaniu. Rozwój ich wzajemnej relacji jest przewidywalny i autorka tu niczym
nie zaskakuje. Dodajmy do tego kilka postaci pobocznych, o których wiemy
jeszcze mniej. Kreacja bohaterów wypada tu bardzo ubogo. Fabuła nie jest nad
wyraz skomplikowana, ale zaciekawia, bo oprócz podejrzanej śmierci na stole
operacyjnym, dochodzi do brutalnych morderstw, a wszystkie ofiary pracowały w
tym samym szpitalu. Jednak rozwiązanie zagadki nie zdziwi, bo raczej nikt
nie będzie przekonany, że jedyny podejrzany na pewno jest sprawcą, a wytypowanie
prawdziwego mordercy nie jest trudne. Na plus zasługuje wartka
akcja, książkę czyta się bardzo szybko ze względu na prosty język i dynamiczne
tempo.
Tess Gerritsen zachwyciła mnie swoją serią thrillerów medycznych, gdzie pani
detektyw i lekarka sądowa tworzą zgrany duet i codziennie mają do czynienia ze
śmiercią i z tą najmroczniejszą stroną człowieka. Cykl z Rizzoli i Isles mogę śmiało polecić, ale w przypadku tej książki jest
naprawdę słabo, albo ja zrobiłam się zbyt wymagająca. Podsumowując, Czarna
loteria to według mnie kiepskie czytadło. Bohaterowie są bezbarwni i
schematyczni, a zagadka kryminalna dość przewidywalna. Czyta się ekspresowo,
ale szału nie ma.