niedziela, 7 lipca 2013

Kanalia - Paweł Pollak


Stron: 395
Wydawnictwo: Oficynka


Kanalia to kryminał z rozbudowanym wątkiem psychologicznym, w którym autor kreśli misternie skonstruowaną intrygę, trzymając czytelnika w napięciu i nie pozwalając mu się nudzić. Czy można popełnić zbrodnię doskonałą? W dużej mierze zależy od tego, czy sprawca działa pod wpływem impulsu, czy też według wyrachowanego i przemyślanego planu. A co z motywem? Co skłania człowieka do popełnienia morderstwa? Mogą to być pieniądze, uczucia, albo zwykła chęć zemsty. Kryminał Pawła Pollaka na pewno zaskoczy nie jedną osobę.

Z rzeki zostają wyłowione zwłoki młodej dziewczyny, której tożsamość jest nieznana, a morderstwo zostało prawdopodobnie popełnione w innym miejscu. Ginie również narkoman, który zostaje uderzony tępym narzędziem w głowę, a po kilku dniach policja znajduje ciało kobiety, której śmierć została dość dramatycznie zainscenizowana. Czy śledztwo wykaże pewne powiązania między tymi zbrodniami, a może te trzy morderstwa nie mają ze sobą nic wspólnego? Odkrywając coraz to nowe informacje z życia ofiar, policja dochodzi do nieoczekiwanych wniosków.  

Do gustu przypadła mi kreacja bohaterów, którą autor przestawił na zasadzie kontrastu, co szczególnie widać na przykładzie policyjnego trio, które prowadzi śledztwo. Inspektor Markowski to ordynarny gliniarz, który co prawda zna się na swojej robocie, ale też ma niejedno na sumieniu. Zupełnym przeciwieństwem jest młody aspirant Lepka pełen ideałów, który dopiero uczy się policyjnego rzemiosła. I trzecie ogniwo, czyli komisarz Senik, który w pewnym stopniu łagodzi te dwie skrajności. Ta różnorodność charakterów była dobrym posunięciem ze strony autora, bo oprócz śledzenia fabuły z czysto kryminalnej strony, można zaobserwować relacje społeczno-obyczajowe pełne sprzecznych poglądów, różnych priorytetów, czy po prostu odmiennego sposobu bycia. Konfrontacja bohaterów często sprzyjała zabawnym sytuacjom, ciętemu dowcipowi, bądź ironicznym uwagom dotyczących życia w polskiej rzeczywistości.

Kanalia to kawał dobrego kryminału, ale w nieco innym stylu. Tutaj nie znajdziemy nowocześnie wyposażonego laboratorium, w którym wystarczy zbadać kilka próbek i po paru godzinach nazwisko mordercy zostaje podane na tacy. Nie ma kryształowego stróża prawa, który w pocie czoła i nie śpiąc po nocach, goni mordercę. W śledztwie znaczącą rolę odgrywają oczywiście zebrane dowody, ale równie ważne jest doświadczenie, znajomości, odpowiednie spojrzenie na sprawę i zwykłe szczęście. A trzeba przyznać, że intryga jest nieźle zagmatwana i rozwój akcji zamiast przynieść odpowiedzi, wywołuje jeszcze więcej domysłów i spekulacji. Autor zarysował również wątek psychologiczny, który idealnie współgra z kryminalną zagadką i jednocześnie sprawia, że fabuła książki jest bardziej złożona, a co za tym idzie ciekawsza. Podsumowując, Kanalia to dobry kryminał z pokrętną intrygą, dobrze zarysowanymi bohaterami, nie zabrakło również odrobiny kontrowersji i zaskakującego zakończenia. Moje pierwsze spotkanie z twórczością Pollaka uważam za udane, jest to bardzo obiecujący debiut autora. Teraz na pewno zwrócę baczniejszą uwagę na polskie kryminały.

środa, 3 lipca 2013

Cukiernia pod Amorem. Hryciowie - Małgorzata Gutowska-Adamczyk


Stron: 495
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia


Trylogia Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk to historia przede wszystkim o relacjach rodzinnych, sekretach i przemilczanych sprawach, które dopiero po czasie i zupełnie nieoczekiwanie wychodzą na światło dzienne. Jest to opowieść o uczuciach, porywach namiętności i drobnych intrygach, miłości szczerej, ale niespełnionej. Cukiernia pod Amorem to również mnóstwo barwnych charakterów, zabawnych i wzruszających sytuacji oraz ciągłych zmian. Cukiernia pod Amorem. Hryciowie to ostatni tom tej wciągającej i wielowątkowej sagi rodzinnej.

Wraz z wybuchem II wojny światowej nastały ogromne zmiany w życiu bohaterów. Hrabia Tomasz jest zmuszony opuścić swój majątek, który zajęli niemieccy okupanci. Paweł Cieślak razem z rodziną mieszkają nieopodal. Czy mężczyzna w końcu pozna swojego biologicznego ojca i wyzna swój sekret? Gina na skutek nieoczekiwanych wydarzeń wpada w tarapaty i nie ma żadnych wieści o swojej rodzinie. W czasach współczesnych pojawienie się Adama Toroszyna, który przyjechał do Polski po pięćdziesięciu latach, wprowadziło również trochę zamieszania. Czy Celina spotka się ze swoim ukochanym sprzed lat, który tak nagle ją opuścił? Jeszcze postać Heleny trochę namieszała, dając się Hryciom we znaki. A co z tajemniczym pierścieniem, który został znaleziony przez archeologów?

Muszę przyznać, że lektura tej części, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich, trochę mnie przygnębiła. Większość fragmentów dotyczy wojennej zawieruchy pełnej niepewności, strachu i niebezpieczeństw, kiedy to młodzieńcze ideały poszły w zapomnienie, zastąpione prozą niełatwej rzeczywistości. Autorka w umiejętny sposób przedstawiła realia historyczne, opisując oblężenie Warszawy, prześladowania Żydów, działalność partyzantów i późniejsze życie w powojennej Polsce. Czas mija nieubłaganie, nikogo nie oszczędzając. Czytelnicy, którzy zdążyli już poznać postaci tej sagi i zapałać do nich sympatią, wzruszą się nie jeden raz. Największą zaletą tej książki są właśnie bohaterowie, osoby z krwi i kości ze swoimi marzeniami, namiętnościami i małymi grzeszkami. Bije od nich autentyzm, a ich losy śledzi się z ogromną ciekawością, wręcz z niecierpliwieniem. Na uwagę zasługuje również język powieści, barwne opisy i nieco gawędziarski styl powoduje, że od książki nie można się oderwać.

Niektóre sytuacje, które rozgrywały się w czasach współczesnych, momentami przypominały brazylijską telenowelę. Intrygi, manipulacja i walka o spadek, a dodatkowo zagadka pierścienia i kilka słów o uczuciach. Te fragmenty były odskocznią od wojennej rzeczywistości, która przysporzyła wiele cierpienia,  bezlitośnie weryfikując plany i marzenia. Nie wszystkie wątki zostały wyjaśnione, co może pozostawiać pewien niedosyt. Z drugiej strony mamy możliwość dopowiedzieć sobie resztę historii, tworząc różne scenariusze. Takie otwarte zakończenie pozostawia duże pole do popisu dla naszej wyobraźni i możliwe, że barwna historia Gutowa pozostanie w nas na dłużej. Serdecznie polecam całą trylogię Cukierni pod Amorem, są to książki warte uwagi i jestem przekonana, że jeszcze do nich wrócę.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Taniec ze smokami - George R. R. Martin


Tytuł oryginału: A Dance with Dragons. Vol. 1 & 2
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Stron: 632 & 757
Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Taniec ze smokami to piąty tom sagi Pieśni lodu i ognia, którego fabuła toczy się równolegle do akcji opisanej w Uczcie dla wron. W poprzednim tomie autor skupił się przede wszystkim na wydarzeniach w Królewskiej Przystani i na południu Westeros, co wiązało się z brakiem pewnych bohaterów. W tej części Martin przenosi czytelnika na Północ i jeszcze dalej aż za wąskie morze, więc mamy okazję dowiedzieć się, co działo się z pozostałymi postaciami. Starałam się nie zdradzić za dużo istotnych faktów z fabuły, aby nie narazić się fanom serialu i osobom, które nie czytały poprzednich części.

Pierwsza część skupia się przede wszystkim na poczynaniach Daenerys, której trzy smoki przynoszą więcej szkody i nieporozumień niż pożytku. Dany jest zmuszona do podjęcia kliku niełatwych decyzji, które wcale jej się nie podobają. Jednak jako królowa na uwadze ma dobro swojego ludu i jest gotowa na poświęcenia. Cały czas pamięta o przepowiedni, że czekają ją trzy zdrady. Kogo powinna się obawiać? Do gry nareszcie wrócił Tyrion, którego tak mi brakowało w poprzednim tomie. W czasie swojej podróży napotyka wiele niespodzianek, przeszkód oraz poznaje intrygujących i niebezpiecznych ludzi, którzy mają wobec niego określone plany. Na scenie pojawia się również sadystyczny Ramsay i Stannis, który realizuje swoje śmiałe postanowienia. Na Murze rośnie coraz większy niepokój, a rozkazy Lorda Dowódcy nie każdemu odpowiadają. W drugiej części, ku mojej radości, pojawiły się również fragmenty dotyczące Cersei, Aryi i było nawet kilka zdań o Jamie’m.

Martin z niesłabnącym zamiłowaniem uśmierca swoich bohaterów, nie bawiąc się przy tym w żadne schematy, że zły kończy marnie, a ten dobry triumfuje. Giną zarówno postaci, które darzy się szczerą sympatią, jak i drugorzędne męty. Chociaż wredne szumowiny, którym większość czytelników zaserwowałby potworne tortury, nadal cieszą się dobrym zdrowiem. Końcówką można się zachłysnąć, autor czekał do ostatnich stron, aby przelać krew. Nic nie zapowiadało takiego obrotu wydarzeń, ale co się dziwić, Martin jest mistrzem zwrotów akcji i trudno przewidzieć, co planuje. Pisarz igra z czytelnikiem, pozostawiając spory margines wątpliwości, co do śmierci niektórych postaci. Przede wszystkim atak na jednego bohatera dotknął mnie prawie równie silnie jak fragment Krwawych Godów w Nawałnicy mieczy. Autor oczywiście skończył w takim momencie, że nie wiadomo, czy ów bohater zginął, przeżył, a jeśli zginął, to liczę na coś w stylu powrotu a’la Beric Dondarrion.

Kto zasiądzie na Żelaznym Tronie? Pretendentów jest coraz więcej i dużym zaskoczeniem było pojawienie się kolejnego bohatera, który rości sobie do tego prawo. Po raz kolejny jestem pod ogromnym wrażaniem wyobraźni Martina. Mnogość postaci, miejsc i wydarzeń jest niesamowita, bo oprócz aktualnych spisków i komplikacji, często pojawiają się wstawki o historii Westeros – o królach i bitwach toczących się w przeszłości. Ilość wątków robi wrażenie, a co najważniejsze zaciekawia i fascynuje. Martin potrafi zaintrygować, a potem bezlitośnie urwać w najciekawszym momencie, pozostawiając ogromny niedosyt. Podsumowując, Taniec ze smokami to rewelacyjna kontynuacja pełna intryg i spisków, która dostarcza mnóstwo emocji, a rozwój akcji potrafi zaskoczyć i wyprowadzić z równowagi. Wszystkich zachęcam do sięgnięcia po sagę Pieśni lodu i ognia

*
I moja ulubiona serialowa melodia ;-)

wtorek, 4 czerwca 2013

Płytkie nacięcie - Karin Slaughter


Tytuł oryginału: Kisscut
Tłumaczenie: Lech Z. Żołędziowski
Stron: 394
Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Z twórczością amerykańskiej pisarki Karin Slaughter miałam już okazję się zapoznać i w moim odczuciu autorka pisze dość nierówno, więc nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po Płytkim nacięciu. Książka okazała się całkiem niezłym thrillerem psychologicznym z wartką akcją, który wciąga i trzyma w napięciu już od pierwszych stron. Uprzedzam jednak, że nie jest to kryminał z kategorii: zabójstwo, śledztwo pełne poszlak i mylnych tropów, kończące się złapaniem mordercy. W Płytkim nacięciu znajdziemy zupełnie inny rodzaj potworności.
 
Na torze wrotkarskim dochodzi do zamieszania, trzynastoletnia Jenny celuje z broni do szkolnego kolegi. Na miejscu zdarzenia przypadkowo znajduje się komendant policji Jeffrey Tolliver, który stara się odwieść dziewczynkę od tego zamiaru, jednak jego słowa nie odnoszą rezultatu i jest zmuszony zastrzelić Jenny, by nie dopuścić do masakry. W tym samym czasie Sara Linton znajduje w toalecie pocięte zwłoki noworodka. Wszystko wskazuje, że jest to dziecko Jenny, ale dopiero sekcja zwłok przynosi zaskakujące odpowiedzi. Jenny od dłuższego czasu się okaleczała, była molestowana seksualnie, ale nigdy nie rodziła. Niebawem dochodzi do kolejnej tragedii z udziałem innej trzynastolatki.

Szokujący początek był tylko zalążkiem dramatycznej historii, która rozgrywa się na kartach powieści. Karin Slaughter poruszyła bowiem trudny temat, jakim jest pedofilia i pornografia dziecięca. Zostało pokazane, w jaki sposób ta przerażająca machina funkcjonuje i jak wielu ma zwolenników. Autorka przedstawia punkt widzenia sprawcy, czyli w tym przypadku osób, którym dzieci ufają bezgraniczne i wręcz pragną się przypodobać. Sporo uwagi zostało poświęcone również ofiarom i pisarka bardzo autentycznie zarysowała stan ducha i tok myślenia skrzywdzonych dzieci. Ta cała makabryczna działalność została pokazana z dwóch całkowicie odmiennych perspektyw, przy czym jedna jest bardziej przerażająca od drugiej. Ciekawym elementem, który dostarczał kolejny ładunek emocji, był wątek policjantki, która zmagała się z wstrząsającymi wydarzeniami z przeszłości. Znalazła się w sytuacji, która przysporzyła jej wiele bólu i upokorzenia, a blizny na rękach przypominają jej chwile grozy. Teraz stara się odnaleźć w całkiem nowej dla niej rzeczywistości, w której nie czuje się już bezpieczna. Analiza psychologiczna jest tu dość istotna i plątania uczuć bohaterów została oddana bardzo sugestywnie.

Płytkie nacięcie to połączenie kryminału z thrillerem psychologicznym, który obrazuje zło drzemiące w ludziach. Tym razem policja nie walczy z seryjnym mordercą i jego makabrycznymi skłonnościami, ale z kimś równie niebezpiecznym i przerażającym, który przez wiele lat potrafi działać w ukryciu. Autorka stopniowo buduje napięcie, dodając coraz bardziej zdumiewające fakty, które potrafią wywrócić żołądek do góry nogami. I to nie przez latające flaki i krew na ścianie, ale z powodu szokujących skłonności osób, których nigdy by się o to nie podejrzewało. Od pewnego momentu można przewidzieć rozwój akcji, ale mimo wszystko książkę czyta się z pewnym niedowierzaniem. Płytkie nacięcie to dobry thriller psychologiczny, który potrafi zszokować i dostarczyć niemało emocji.