wtorek, 29 stycznia 2013

Drżenie - Maggie Stiefvater



Tytuł oryginału: Shiver
Tłumaczenie: Ewa Kleszcz
Stron: 455
Wydawnictwo: Wilga SA


W zasadzie na palcach jednej ręki mogę policzyć książki z gatunku paranormal romance, które miałam okazję czytać, ponieważ jakoś specjalnie mnie nie ciągnie do tego typu historii, ale czasami dam się przekonać. I takim też sposobem w moje ręce trafiło Drżenie, pierwsza część bestsellerowej trylogii. Były piękne wampiry, w między czasie pojawiły się straszliwe zombiaki, a teraz przyszła kolej na kochliwe wilki. Ostatnio, jak byłam w bibliotece to zaszalałam i wzięłam od razu trzy tomy, bo pomyślałam, że a nuż historia mnie wciągnie i dobrze będzie mieć wszystkie książki w zasięgu ręki.

Grace wraz z rodzicami mieszka na skraju lasu. Każdej zimy obserwuje pięknego wilka o złotożółtych oczach, który kilka lat wcześniej uratował ją przed atakiem sfory. Tymczasem mieszkańców miasta poraziła wiadomość o śmierci nastolatka, który prawdopodobnie został zaatakowany przez wilki. Kilka osób zdecydowało, że trzeba pozbyć się zagrożenia i ze strzelbami wybrali się do lasu. Przerażona Grace próbuje powstrzymać polowanie, myśląc o swoim złotookim wilku. Na skutek kolejnych wydarzeń dziewczyna poznaje Sama i odkrywa prawdę. Otóż Sam jest wilkołakiem.

Drżenie ma być współczesną historią o wilkołakach. I przy tym słowie na chwilę się zatrzymam. Wilkołak to mitologiczny groźny stwór i moja wyobraźnia zaraz podsunęła mi obraz wielkiej owłosionej bestii, która morduje, łaknąc krwi. Nie tym razem. Autorka stworzyła ugrzecznioną, wręcz romantyczną wersję wilkołaka, ponieważ w Drżeniu mamy do czynienia po prostu z milusimi wilczkami. Pełnia księżyca nie ma żadnego znaczenia, srebro też nie jest śmiercionośną bronią. U Stiefvater wilki pojawiają się zimą, gdy panuje okropny mróz, ponieważ przemiana dokonuje się za sprawą niskiej temperatury. Na początku pomysł wydawał mi się całkiem ciekawy, ale potem zaczęłam się zastanawiać. Skoro osoba dotknięta tą wilczą klątwą chce pozostać w swojej ludzkiej postaci, to dlaczego nie wyjedzie na Hawaje? Albo chociaż przez zimę niech siedzi w domu przyklejona do kaloryfera, ubrana w kombinezon narciarski. Skoro wystarczy pilnować, aby siedzieć w cieple, to można uniknąć wilczego żywota. W końcu autorka tłumaczy tę kwestię, w moim odczuciu dość nieprzekonywająco, że zarażone osoby są bardzo wrażliwe na zmiany temperatury i nawet podmuch klimatyzacji może spowodować przemianę.

Podobało mi się, że narracja prowadzona jest z dwóch stron, ponieważ we fragmenty opowiedziane z punktu widzenia Grace wpleciona jest historia widziana oczami Sama. Nasz wilczy bohater był trochę nijaki, to znaczy miał bardzo wrażliwe, niemal kobiece usposobienie. Wielka szkoda, że autorka nie wykreowała go na nieco bardziej groźnego i tajemniczego osobnika, wtedy by chyba robił większe wrażenie, mi wydawał się strasznie delikatny i mało konkretny, chociaż mimo wszystko polubiłam go. Grace przynajmniej nie była wiecznie mdlejącą dziewczyną, która usycha z miłości. Ogólnie kreacja bohaterów mnie nie powaliła, ot dwoje nastolatków ze swoją tajemnicą i uczuciami. Co mnie zaskoczyło, to rodzice Grace, którzy byli całkowicie oderwani od rzeczywistości. W porządku, można nie interesować się córką i całe dnie spędzać w pracy, ale żeby nie zorientować się, że od kilku tygodni w domu mieszka jeszcze jedna osoba?

Prawdę mówiąc, to w książce niewiele się dzieje, akcja płynie leniwie, opierając się ciągle na tej samej rutynie. Szkoła, odrabianie lekcji, trochę przytulania i włóczenia się po lesie, a w międzyczasie zdradzanie wilczych sekretów. Podczas czytania zastanawiałam się, jak tę stateczną historię, w której obyło się bez nieoczekiwanych wydarzeń, można rozciągnąć na trzy tomy. Owszem, czyta się szybko i przyjemnie, ale przydałoby się nieco więcej akcji. Pod koniec coś się ruszyło, bo ktoś wpadł na pomysł, że można znaleźć lekarstwo na wilczą klątwę. Przyznaję, że w książce było kilka ciekawszych aspektów, jak na przykład przemiana w wilka i świat widziany jego oczami, ale nie podzielam tych wszystkich zachwytów nad tą powieścią, chyba nie potrafiłam się w nią wczuć, a może jestem za stara na takie historie. Początek mnie wciągnął, ale im dalej w las, to byłam coraz bardziej znudzona. Czy polecam? Chyba tylko miłośnikom takich historii, może odnajdą w tej książce coś więcej. 

35 komentarzy:

  1. Eeee.. naciągane, przecież w sklepach są lady chłodnicze, to w sklepie by się w wilki zmieniali?

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, o tym samym pomyślałam, co Honorata ;) Bardzo naciągane! Rzeczywiście wilkołak mógłby przecież przenieść się w tropiki i spokój. A te zniewieściałe wilkołaki - czyżby zapoczątkowała to Meyer? Pamiętam, że wilkołak był jednym z najgroźniejszych potworów w dzieciństwie. Teraz ani wampiry, ani wilkołaki nie są straszne. Że mężczyźni są metroseksualni - rozumiem, ale żeby i potwory? Nie przekonuje mnie to. Zdecydowanie wolę potwory w wersji... potwornej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, faktycznie. Ten świat schodzi na psy. Normalni faceci nie mają źle, bo wciąż jest dużo fajnych dziewczyn, ale wam, kobietom, nie zazdroszczę. Nie dość, że zabrali wam wilkołaki i wampiry, to jeszcze z mężczyznami będzie problem :P A wszystko przez taką głupią "zmierzchową" modę :/

      Usuń
    2. Coś w tym jest, że te wszystkie potwory zniewieściałe się zrobiły, no ale w paranormalnych romansach chyba nie może być inaczej. Bo jak to, ukochany ma odgryźć głowę niewinnej istotce w napadzie szału, albo nocami wampirzyć i szukać ofiar? To raczej nie sprzyja pielęgnowaniu miłości :D

      Usuń
    3. Ja tam bym się skusił. Na wampirzycę, nie na wampira :P

      Usuń
    4. Metroseksualne potwory. Padłam. :P

      Usuń
    5. Binola - ja bym wolała. :) Dodałoby dreszczyku... i zmieniloby nieco wagę powiedzenia "miłość silniejsza niż śmierć". A taki Edward, zamiast siać grozę, błyszczy w słońcu... Luckyluke ma rację, nie mamy łatwo, oj, nie mamy...

      Usuń
    6. luckyluke - ryzykant z Ciebie :)

      AnnRK - teraz, jak jakiś wampir będzie napadał, to najpierw sprawdzi, czy spodnie dobrze leżą, poprawi grzywkę, a potem ewentualnie zaatakuje ;)

      Paulina - to wszystko właśnie przez Edwarda, zapoczątkował emo-wersję tych wszystkich złych stworów, które lubią użalać się nad swoim marnym losem, typu 'jestem potworem, nie zbliżaj się do mnie, będę potępiony na wieki, kocham cię, ale nie możemy być razem, blabla...", przez co wampiry i spółka straciły całą swoją grozę, ale jak widać, jest to dość chwytliwy motyw i książki cieszą się dużą popularnością. Masz rację, przydałyby się czasami jakieś krwiożercze zapędy, aby dodać dreszczyku :)

      Usuń
  3. Oj przyznaję szczerze, że nie trawię książek ani filmów o wilkołakach, wampirach..beee...;) Więc po tą książkę i masę podobnych nigdy nie sięgnę;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam okazję przeczytać tę książkę i rzeczywiście nie dzieje się w niej zbyt wiele, jednak nie wiem dlaczego, ale powieść ta mnie niesamowicie wciągnęła. Z niecierpliwością czekam aż kolejne tomy wpadną w moje ręce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się tak właśnie zastanawiam, czy warto czytać kolejne części. Niby mam je na półce, ale nie czuję palącej potrzeby, by po nie sięgnąć :)

      Usuń
  5. Książka jest na mojej półce i niedługo się za nią zabieram ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam <3 całą trylogię

    OdpowiedzUsuń
  7. Teoretycznie nic nie mam do romansów paranormalnych, praktycznie... różnie bywa.
    Tak najogólniej, uwielbiam wilkołaki dużo bardziej niż wampiry, ale wilkołak ma być bestią: rozdzierać ofiary na strzępy, nurzać się w się w flakach i pięknie wyć do księżyca, no ma być potworem z j***mi, a nie zniewieściałym gostkiem reagującym na spadek temperatury. Niestety nie mam przekonania do pomysłu autorki, chociaż nie twierdzę, że książki nie przeczytam, znając swoja słabość to wszelkiej maści stworów, mogę ulec ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No idealnie oddałaś moje wyobrażenie wilkołaka i też je bardziej lubię niż wampiry, bo mają w sobie więcej pasji, pijawki wydają mi się za bardzo opanowane :) W przypadku "Drżenia" jest wrażliwy wilczek, który lubi układać piosenki. Żadnej bestii, żadnej grozy, w ogóle mało konkretów, za to dużo o uczuciach. Jak zdecydujesz się na lekturę, to później koniecznie podziel się wrażeniami, może historia mimo wszystko bardziej Ci się spodoba :)

      Usuń
    2. "Wilczek, który lubi układać piosenki" - nie mam więcej pytań ;)

      Usuń
    3. Rozwalił mnie wilczek - poeta, na pohybel!, teraz już muszę przeczytać tę książkę :-)

      Usuń
  8. Mam ochotę poznać całą serię. Poznałam styl autorki podczas lektury "Lamentu" i "Ballady", a teraz mam ochotę sprawdzić co ciekawego ma do powiedzenia na temat wilkołaków :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasem lubię przeczytać jakąś młodzieżówkę, ale do zniewieściałych wilkołaków wcale mnie nie ciągnie :/ "Drżenie" sobie raczej odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja już mam całą trylogię za sobą i mnie osobiście się podobała. Tylko jedynie trzeci tom, już był dla mnie zbyt nużący, bo w sumie ciągle to samo się działo, co w poprzednich tomach. Szkoda, gdyż można było nieco więcej dynamicznej akcji dać i byłoby już lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W drugim tomie więcej się dzieje? Bo jeśli znowu ma być wałkowane to samo, to podziękuję.

      Usuń
  11. Może kiedyś się na nią skuszę, ale na razie mam dość takich książek ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoja recenzja nie jest przekonująca. Od początku jakoś tak seria nie przykuwała mojej uwagi. Cieszę się, że nie straciłam czasu na przeczytanie pierwszego tomu. W moim przypadku "Drżenie" odchodzi w zapomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozbroiło mnie to, że rodzice dziewczyny nie zauważyli kogoś nowego w domu. Padłam przy tym zdaniu. Mam całą trylogię w domu i aż chyba z ciekawości zajrzę do pierwszego tomu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, poczciwy Sam przemykał z łazienki do pokoju, w ogóle nie zwracając na siebie uwagi :D Rodzice dopiero odkryli lokatora, kiedy został im przedstawiony, czyli rychło w czas :)

      Usuń
  14. A ja bym bardzo chciała przeczytać całą trylogię :) Zazdroszczę Ci.

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetna recenzja! Po niej nie mam więcej pytań :D

    OdpowiedzUsuń
  16. brzmi bardzo zabawnie...może nawet prześmiewczo?

    OdpowiedzUsuń
  17. oj zatem nie sięgnę - też rzadko sięgam po taką tematykę i jakoś nie mam ochoty na spotkanie ze słabą książką z tego gatunku.

    OdpowiedzUsuń
  18. przeczytałam niestety tylko połowę bo kończył mi się termin (tylko tydzień) a miałam mało czasu na czytanie, ale w najbliższym czasie wypożyczę znowu. ja osobiście POLECAM :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Chętnie przeczytam, żeby wyrobić sobie własne zdanie na temat tej książki:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedyś miałam ochotę przeczytać, ale... No właśnie, ale temat wilkołaków już zdążył mnie znudzić :) Po przeczytaniu Twojej recenzji, jestem pewna, że w najbliższej przyszłości nie sięgnę po "Drżenie" :)

    NiczymSzeherezada.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń