Tytuł oryginału: Rose Madder
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Stron: 448
Wydawnictwo: Albatros
Rose Madder, zaraz obok Dolores Claiborne i Gry Geralda,
należy do tak zwanej kobiecej trylogii Stephena Kinga. W tej książce nie uraczymy
wściekłych psów, wampirów, przenoszenia się w czasie, czy szaleńca z siekierą.
Horror, który autor serwuje nam tym razem, to horror kobiety maltretowanej. King
świetnie kreuje swoich bohaterów, ale czy uda mu się przekonująco odwzorować
emocje kobiety upokarzanej i poniżanej? Niełatwa tematyka, ale zapewniam, King potrafi wczuć się w
każdą rolę.
Życie Rose nie jest usłane różami, wręcz przeciwnie, każdy
dzień jawi się niczym koszmar. Boi się, że jej mąż po powrocie z pracy znowu
będzie chciał z nią porozmawiać w cztery oczy. A rozmowa w cztery oczy dla
Normana jest niczym innym, jak spuszczeniem manta swojej żonie, a powód jest tu
najmniej istotny. Rose czyta książkę – niedobrze, Rose ogląda wiadomości – źle,
Rose wylała herbatę – tragicznie, trzeba z nią o tym porozmawiać. Agresja
Normana prowadzi do tego, że kobieta traci dziecko, ale nawet to nie
spowodowało, że odeszła od męża. Dopiero po czternastu latach małżeństwa Rose zdobywa się na odwagę i ucieka. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Norman
jest policjantem i dokładnie wie, jak szukać ludzi, którzy pragną się ukryć.
Już sam prolog dostarcza nam informacji na temat bohaterów,
relacje między nimi zostały ukazane w konkretny i brutalny sposób. Nie ma
wątpliwości, że małżeństwo jest dla Rose piekłem. Autor kreśli tu obraz kobiety
uwikłanej w chorą i niebezpieczną sytuację. Uczucia, które towarzyszą Rosie to
wyłącznie strach i ból. Muszę przyznać, że King rewelacyjnie zarysował portret
psychologiczny kobiety maltretowanej i bitej przez lata, ale o wiele bardziej
interesująca wydała mi się postać męża. Z niego to była paskudna kreatura,
delikatnie mówiąc. Porywczy charakter to za mało powiedziane, facet miał chorą
obsesję, w swoich działaniach był nieprzewidywalny i na granicy obłąkania, a
kiedy puszczały mu hamulce, to aż strach się bać. Co roi się w umyśle
człowieka, który idzie pod prysznic i zadowolony podśpiewuje sobie pod nosem,
jakby wcześniej skończył pielić ogródek, a nie mordował kogoś w piwnicy? Norman
na swój sposób był przerażająco-fascynujący.
W książce nie zabrakło nieco odrealnionych szmerów-bajerów i
mam tu na myśli wątek z przenikaniem do obrazu (swoją drogą King w swojej
późniejszej książce, Ręce mistrza, wykorzystał podobny motyw z obrazem, który
ma magiczne właściwości, widać spodobał mu się ten pomysł, ale bez obaw, to
dwie całkiem różne historie). Szczerze mówiąc, ten fragment do mnie w ogóle nie
przemówił. Błądzenie Rosie w labiryncie i ucieczka przed bykiem miało być jakąś
analogią, czy też metaforą do jej życia z Normanem? Nie kupuję tego, nie lubię
babrać się w takich abstrakcyjnych snach na jawie. Wydało mi się to zupełnie
niepotrzebne i znudziło mnie, przez co trudno było mi się znowu wdrożyć w
akcję, no ale bez wątpienia miało to sobie jakiś psychodeliczny urok. Końcówka
w bardzo kingowskim stylu i jedynie mogę zarzucić, że do przewidzenia, ale na dobrą sprawę, wcale to nie przeszkadza.
King pokazał, że człowiek może być o wiele gorszym potworem
niż zmutowane grizzly, czy inne stwory z głębi lasu. Drzemiące w ludziach zło potrafi
zrobić większe wrażenie niż latające flaki. Rose Madder to dobra powieść
psychologiczna z elementami thrillera i powiewem sił nadprzyrodzonych. Przyznaję,
że ten fantastyczny motyw był ciekawy, ale bez niego książka nie straciłaby w
moich oczach, bo to psychoza Normana była tu trybikiem napędzającym akcję.
Najbardziej podobała mi się pierwsza część powieści, kiedy autor kreślił
sylwetki bohaterów, portrety psychologiczne postaci są świetne. Krótko
podsumowując, książka jest dobra, zwłaszcza ze względu na niezwykle autentycznego męża-psychopatę, ale miała też swoje słabsze momenty, ten motyw z obrazem nie był mi potrzebny do szczęścia.
Nie czytałam nic tego autora, ale z chęcią bym przeczytała:)
OdpowiedzUsuńCzytałam kilkanaście lat temu i pamiętam, że wtedy książka wywarła na mnie ogromne wrażenie - strasznie przeżywałam sytuację Rose i zdaje się, że łykałam te nadprzyrodzoności bez mrugnięcia okiem. Ale masz rację, zagłębienie się w psychikę Normana byłoby dostatecznie traumatycznym przeżyciem, nie trzeba było sięgać po niesamowite motywy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dokładnie, Norman był przerażający sam w sobie. Zwłaszcza pod koniec całkiem pozbył się resztek zahamowań (jeśli w ogóle kiedykolwiek takowe posiadał).
UsuńRose Madder mam w planach, ale bardzo mnie kusisz, by już teraz wziąć się za nią :) Akurat jestem w trakcie czytania "Mrocznej połowy", a na półce jeszcze "Strefa śmierci" - książek z biblioteki nie wolno trzymać w nieskończoność... Ale "Rose Madder" na pewno będzie następna w kolejności, zwłaszcza, że czytałam pozostałe książki, o których piszesz - Grę Geralda i Dolores. King jest świetny w kreowaniu bohaterów, właśnie - zwłaszcza tych złych. Zresztą u niego rzadko kiedy ktokolwiek jest krystaliczny czysty i dobry, to mi się u niego podoba. Postaci są prawdziwe. Co do tego labiryntu, o którym mówisz - czy to nie aluzja do "Lśnienia"? U Kinga baaardzo często są odniesienia do innych książek (np. u Dolores - odniesienia do Gry Geralda) i fajnie jest je "wyłapywać" ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń„Mroczną połowę” czytałam, niezła jest. Jestem ciekawa, jak Twoje wrażenia :) Od „Strefy śmierci” zaczęłam moją przygodę z Kingiem (potem trafiłam na inne tłumaczenie tytułu, bo wypożyczyłam „Martwą strefę” i konsternacja: zaraz, ja już to znam ;-)). Labiryntu z „Lśnieniem” akurat nie skojarzyłam, może dlatego, że był nieco innej konstrukcji, ale pojawiła się aluzja do Paula Sheldona i jego książki. Masz rację, te odniesienia do innych powieści często się u Kinga pojawiają i bardzo to lubię :)
UsuńNo tak, źle się wyraziłam - nie tyle labirynt, co żywopłot... Ale skojarzenie mi się nasunęło :) Jestem dopiero w okolicach setnej strony, ale już niebawem skończę i dodam recenzję :) A podwójne tytuły potrafią zamotać, sama nie moglam znaleźć "Strefy śmierci" na lc;)
UsuńPytanko spoilerowe - jeśli jest takowe, usuń ten komentarz ;) Mianowicie - czy w tej książce akcja dzieje się w Bangor i facet zabija kobietę na końcu? Po jakimś czasie, kiedy ochrona policyjna już nie była skupiona? A morderstwo popełnił w przebraniu, przyjechał pod dom żony wozem pralni?
UsuńNie, nie. Zakończenie jest zupełnie inne, ale tym Twoim czuję się zaintrygowana, mam nadzieję, że faceta nie złapali :) Czasami jak czytam kryminał/thriller to liczę, że czarny charakter w końcu postawi na swoim, a reszta będzie mogła mu jedynie nagwizdać ;)
UsuńUh ;) Przepiszę z książki, co mnie tak zaciekawiło:
Usuń...Ale Alan nie mógł zapomnieć tego, co wydarzyło się w Bangor w 1985 roku. Pewna kobieta zażądała ochrony policyjnej i otrzymała ją, kiedy została dotkliwie pobita przez żyjącego z nią w separacji małżonka. Facet zagroził, że wróci i ją zabije, jeśli ona zrealizuje swe plany rozwodowe. Przez dwa tygodnie jednak nie wykonał żadnego ruchu. Policja bangor zamierzała właśnie wycofać strażników, kiedy małżonek się objawił. Przyjechał wozem z pralni, ubrany w luźne zielone spodnie, z napisem firmowym na koszuli. Podszedł do drzwi z tobołem bielizny. Policjanci może i rozpoznaliby faceta nawet w stroju robocztm gdyby zjawił się wcześniej, kiedy dopiero zaczynali służbę, ale tkwili tam długo i kiedy wreszcie się pokazał, nie zwrócili na niego uwagi. Zapukał do drzwi i gdy kobieta otworzyła, wyjął broń z kieszeni spodni i oddał śmiertelny strzał. Zanim gliniarze połapali się, co jest grane, i wygrzebali się z wozu, facet podniósł rączki do góry. dowód przestępstwa cisnął w krzak róż. "Nie zabijajcie mnie - powiedział spokojnie. - Ja już skończyłem". Okazało się, że samochód i ubranie pożyczył od starego kolesia moczymordy, który nawet nie wiedział, że sprawca ma na pieńku z zoną".
stron 249 S. King "Mroczna połowa" - właśnie czytam:)
Ciekawi mnie, do czego to odniesienie, bo chyba do czegoś na pewno :)
A i ja lubię to zaskoczenie, kiedy nie ma happy endu albo rzeczywiście zło zwycięża... ;)
Bardzo możliwe, że jest to nawiązanie do czegoś, ale nic mi się teraz nie kojarzy :)
UsuńA co do zła, właśnie sobie obejrzałam "Piłę" i zaraz chyba polecę z kolejnymi częściami, masakryczno-genialny film ;)
Omnomnomnom :P Szkoda, że tu nie ma przycisku "Lubię to" ;)
UsuńSzczerze mówiąc to nigdy nie słyszałam o tej książce. Ale nic dziwnego, do tego autora podchodzę z dużym dystansem, za mną są dopiero jego dwie pozycje. Nigdy nie lubiłam tego gatunku a teraz coraz częściej po niego sięgam. Zobaczymy, tę książkę na pewno przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńCo czytałaś? Ja twórczość Kinga bardzo lubię (zarówno w wydaniu horrorowatym, jak i takim mniej strasznym), chociaż oczywiście nie wszystkie jego książki mnie zachwyciły.
UsuńBohater przypomina tą pielęgniarkę z "Misery", tylko że w męskiej wersji :) King jest mistrzem. Czytałem może ze dwie książki w jego wykonaniu, które mi się nie spodobały. Reszta jest genialna. Radzę spróbować, przynajmniej 2 razy podejść do tego autora, można się wkręcić nieźle ;)
OdpowiedzUsuńTeż trafiłam na kilka słabszych powieści, które w dorobku każdego autora można wychwycić, ale Mistrzowi można to wybaczyć, prawda? ;) Masz rację, można się naprawdę wkręcić :)
UsuńKing to jednak jest mój ulubiony autor. Zawsze zaskakuje mnie oryginalną fabułą i dziwnymi pomysłami. Rose Madder jeszcze nie czytałam, ale po twojej recenzji wkrótce to zrobię. Przyznam Ci się szczerze, że ja też nie przepadam za niektórymi Kingowskimi, fantastycznymi elementami. Często psują mi realny obraz całej powieści.
OdpowiedzUsuńKing by chyba nie był sobą, gdyby nie dodał czegoś fantastycznego ;) Czasami te wątki są jak najbardziej na miejscu, ale akurat w „Rose Madder” średnio mi się to widziało. Mimo to książka jest dobra i serdecznie polecam :)
UsuńDużo książek Kinga przeczytałam, ale mam wrażenie, że to ciągle mało :-)
OdpowiedzUsuńPowieść "Rose Madder" zaintrygowała mnie, co prawda tematy traktujące o przemocy domowej doprowadzają mnie do szewskiej pasji, ponieważ nie mogę zrozumieć, jak można przez tyle pozwalać na katowanie, tego tematu moja głowa nie przyjmuje, ale że styl Kinga bardzo mi leży, lubię jak sprytnie tworzy klimat i napięcie, dlatego postaram się przeczytać tę powieść.
Też tego nie pojmuję, zupełnie nie potrafię wczuć się w psychikę maltretowanej kobiety i zrozumieć, dlaczego pozwala na takie traktowanie, dlaczego nie ma siły tego przerwać, tylko zalicza kolejne wizyty w szpitalu. W przypadku bohaterki książki zmiana następuje nagle, jakby przebudziła się z baaardzo długiego snu.
UsuńKinga nigdy dość :) ale ja muszę robić sobie przerwy między jego książkami, wolę je sobie dawkować. Autor ma dość specyficzny styl, który chwilami jest, może męczący nie jest tu dobrym słowem, ale na pewno bardzo absorbujący :)
Pan King jak najbardziej w planach ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam pozostałe książki z tej trylogii, więc i tą - jako uzupełnienie - chętnie poznam!
OdpowiedzUsuńMusze się w końcu zabrać za książki Kinga :)
OdpowiedzUsuńBabo, Ty już osiemnaście książek w tym roku przeczytałaś? Chryste :D
OdpowiedzUsuńW styczniu miałam wyjątkowo dobrą passę ;)
Usuń"King pokazał, że człowiek może być o wiele gorszym potworem niż zmutowane grizzly," - i to niestety jest prawdziwy horror, to napawa strachem!
OdpowiedzUsuńBędę musiała się za nią rozejrzeć, bo Kinga w tym wydaniu jeszcze nei czytałam :)
Nie znam Kinga z takiej strony. A ta książka jest obiecująca i Twoja recenzja zachęca mnie do jej przeczytania :)
OdpowiedzUsuńPs. Limonko, również uważam, że ta nasza Binola to "torpeda" w czytaniu...;):)
Cieszę się, że czujesz się zachęcona do lektury i mam nadzieję, że jak kiedyś dorwiesz tę książkę, to nie będziesz rozczarowana :)
UsuńPowieść psychologiczna z elementami thrillera? Przyznam, że zaciekawiłaś mnie, gdyż dotychczas przeczytałam tego autora jedynie ,,Dallas 63'' (ciekawy, ale trochę zbyt gawędziarski styl) oraz ,,Carrie''(niby fajna, ale czegoś mi zabrakło). W każdym razie nie zniechęcam się i chciałbym poznać inne dzieła Kinga, by znaleźć coś akurat w moim guście literacki.Rose Madder już na wstępie mnie zaintrygowała, więc rozejrzę się za nią koniecznie.
OdpowiedzUsuńMnie "Dallas '63" szalenie się podobało, może dlatego, że śmierć Kennedy'ego już sama w sobie jest intrygująca, a King opatulił to w naprawdę wciągającą historię :) "Carrie" nie czytałam, więc trudno mi powiedzieć, ale nie zniechęcaj się, może "Rose Madder" Cię bardziej przekona :)
UsuńMuszę przyznać, że nie znam Kinga z tej strony - jestem wręcz zaskoczona, że napisał książkę o takiej tematyce. Brzmi bardzo interesująco, a pomyśleć, że miałam już skreślić go z listy pisarzy, po których książki mam zamiar sięgać :)
OdpowiedzUsuńNie skreślaj Kinga, to byłaby straszna zbrodnia :)
UsuńCzytałam tylko jedną książkę Kinga i póki co jakoś nie mam ochoty na kolejne :/
OdpowiedzUsuńZ Kingiem mam mega zaległości, tyle jego książek jeszcze chcę przeczytać. O "Rose Madder" jeszcze nie słyszałam, ale sobie zapisuję :)
OdpowiedzUsuńJa sobie postanowiłam, że przeczytam wszystkie książki Kinga i powolutku do tego dążę :)
UsuńJa podobnie jak Agata, mam do nadrobienia wiele książek Kinga. I faktycznie o tym tytule jeszcze nie słyszałam, więc ... kolejna książka do przeczytania! Tematyka jest bardzo interesująca - kobiety maltretowane... no cóż, na pewno wzbudzi we mnie wiele emocji.
OdpowiedzUsuńTo nadrabiamy, nadrabiamy :)
UsuńO tej książce nie słyszałam, cieszę się, że znalazłam tę recenzję:)
OdpowiedzUsuńMój ukochany King! Muszę to przeczytać. Powraca moje uzależnienie od jego powieści, więc prędzej czy później wpadnę na tą książkę.;)
OdpowiedzUsuńKumpel (fan Kinga) bardzo mnie zniechęcał do tej książki, ale z Twojej recenzji wnioskuję, że to co jemu się nie podobało do mnie może trafić. Najwyraźniej rozczarował go brak psychopatów i horrorowatych zwierzaczków.
OdpowiedzUsuńKing bardzo rozczarował mnie "Bezsennością", nie mogłam przez nią przebrnąć... Bardzo podobała mi się "Dolores...", a wnioskując z Twojej recenzji ta książka również może przypaść mi do gustu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zwlekam i zwlekam, ale muszę w końcu zabrać się za jakąś książkę Kinga :) Dodaję do obserwowanych i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńTej książki Kinga nie czytałam. Jeszcze...;)
OdpowiedzUsuńchyba jedna z lepszych książek Kinga.. duże napięcie i ten stres gdy Rose ucieka, książkę czytałem dawno, ale pamiętam to do tej pory..
OdpowiedzUsuńCzytałam "Rose Madder" bardzo dawno temu. Jest jedną z tych książek Kinga, które lubię najbardziej. Mnie z kolei ten motyw z przenikaniem do obrazu bardzo się spodobał :)
OdpowiedzUsuńA ja ciągle planuję w końcu zacząć moją przygodę z Kingiem, ale jakoś cięgle nie mogę się zdecydować jaka książka byłaby najlepsza na ten 'pierwszy raz'. Może akurat zacznę własnie do "Rode madder".
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce choć jestem fanką Kinga.. co za niedopatrzenie! Po Twojej recenzji poszukam jej w bibliotece koniecznie.
OdpowiedzUsuńLeży u mnie na półce i czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do tej książki. Kiedyś czytałam Kinga pasjami. Czas wrócić na dawne ścieżki :)
OdpowiedzUsuńMimo, że wolę takie książki z potworami i innymi przerażającymi cosiami ;) to czytałem "Dolores Claiborne" i byłem pod WIELKIM wrażeniem. Od tamtej pory "Dolores..." jest jedną z moich ulubionych książek Kinga (oczywiście zaraz obok "Misery"... "Miasteczka Salem", "Lśnienia", "Smętarza dla zwierzaków", "Tego", "Desperacji"... bla, bla... można tak wymieniać w nieskończoność ;D) dlatego "Rose Madder" na pewno zagości u mnie w domciu ;P.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru!
Melon
Obawiam się, że wybrać jedną ulubioną książkę Kinga to niewykonalne zadanie :) A teraz przez Ciebie nie wiem, czy w następnej kolejności zabrać się za "Dolores Claiborne", czy "To"... a zresztą na liście mam jeszcze mnóstwo innych kingowskich książek do przeczytania i wybór wcale nie jest łatwy :D
Usuń