Tytuł oryginału:
A Week in Winter
Tłumaczenie: Agnieszka Podruczna
Stron: 463
Wydawnictwo: Replika
Moja ocena: 5/6
Podobno w każdej rodzinie znajdzie się czarna owca, w
najmniej spodziewanym momencie na jaw wyjdą dotychczas skrzętnie ukrywane
sekrety, odezwą się dawne urazy, albo pojawi się spór o spadek. Mówi się, że z
rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, ale przecież zdarzają i szczęśliwe
chwile, o których wspomina się z uśmiechem na ustach. W trudnych sytuacjach
można liczyć na pomoc bliskich osób, na zrozumienie i słowa pocieszenia. Rodzina
to nie tylko ludzie i więzy krwi, to cała feeria uczuć i emocji, które
towarzyszą każdego dnia. I o tym jest właśnie książka Marcii Willett, Tydzień w
zimie to coś na kształt sagi rodzinnej, która pokazuje, że nic nie jest
czarno-białe. Wręcz przeciwnie, życie ma całą gamę odcieni szarości.
Maudie była drugą żoną Hecotra i jako macocha nie spotkała
się z akceptacją ze strony córek męża. Przede wszystkim Selina nie mogła się
pogodzić z faktem, że ojciec ponownie się ożenił i o wszystko oskarżała Maudie.
Ta niechęć, pielęgnowana przez lata, powoli przerodziła się w nienawiść. Selina
nawet nie potrafiła zdzierżyć, że jej własna córka, darzy swoją przybraną babkę
cieplejszymi uczuciami. Konflikt między kobietami jeszcze bardziej się
zaostrzył za sprawą starej wiejskiej posiadłości o nazwie Moorgate, która od
lat należała do rodziny Seliny. Po śmierci Hectora, Maudie postanowiła sprzedać
ten dom, czym doprowadziła pasierbicę niemal do furii. Oferta sprzedaży
Moorgate zainteresowała Melissę, która pomimo choroby postanawia wybrać się na
wieś z przeświadczeniem, że powinna zdecydować się na kupno tej posiadłości, a podróż ta przyniosła nieoczekiwany rezultat.
Lubię takie życiowe, wielowymiarowe historie, które
poruszają wiele problemów, ale można w nich również znaleźć pozytywne emocje.
Moim zdaniem Tydzień w zimie ma w sobie wiele aspektów, które składają się na
naprawdę dobrą powieść obyczajową. Autorka przede wszystkim skupiła się na
relacjach rodzinnych, pokazując zarówno blaski, jak i ciemniejszą ich stronę.
Pojawia się cały szereg niesnasek i głęboko zakorzenionych uraz, które nawet
nie mają racjonalnych podstaw. Nie brakuje sekretów, w końcu każda rodzina
trzyma swojego trupa w szafie, dodatkowo autorka udowadnia, że konsekwencje
popełnionych błędów w przeszłości mogą być odczuwalne do dziś. Tydzień w zimie to również
historia o miłości, próbie odnalezienia się w trudnej sytuacji, o chęci
akceptacji. Willett pisze o spełnianiu marzeń, o tym, że warto cieszyć się z drobnych rzeczy i korzystać z chwili, ponieważ przyszłość może okazać się bardzo niepewna. Książka nie ma w sobie nic ze schematyczności, czy nudnej banalności, momentami jest to taka słodko-gorzka opowieść o uczuciach, które mają ogromną siłę.
Podczas lektury można sobie zadać pytanie, gdzie leży
granica egoizmu i przeświadczenia o swojej wyższości i do czego może doprowadzić przekroczenie tej linii? Co z własnymi planami,
chęcią sprawdzenia swoich sił i poczucia się być potrzebnym? Do czego może
doprowadzić dbanie wyłącznie o swoje potrzeby? Autorka po części odpowiada na
te pytania za pomocą kreacji bohaterów. Każda z postaci ma inny bagaż
doświadczeń, różny sposób postrzegania rzeczywistości i okazywania
uczuć, jest tu wiele barwnych osobowości, z własnymi przekonaniami i skonkretyzowanymi celami. Jeśli chodzi o portrety bohaterów, to uważam, że autorka stanęła na wysokości zadania i sprawnie sobie z tym poradziła. W książce pojawia się cały wachlarz emocji, wyraźnie widoczne poczucie
straty i tęsknoty, pewne pogodzenie się z losem, a po drugiej stronie, dla
kontrastu, czysty egoizm, przekonanie o swojej racji, niechęć, a także
bezradność i poczucie winy. Do tego bardzo sympatycznym akcentem była ta wiejska
posiadłość, która dodawała uroku i powieść wydawała się bardziej klimatyczna.
Tydzień w zimie okazał się wzruszającą, momentami zabawną, innym
razem nostalgiczną, a przede wszystkim zajmującą lekturą. W tej książce
można znaleźć wszystko, począwszy od zwykłej i szarej codzienności, która przysparza wiele trudności, ale i radosnych chwil, poprzez cały szereg wspomnień i sekretów, a kończąc na ogromie uczuć, o których autorka pisze w rewelacyjny sposób. Powieść porusza wiele aspektów, a rozwój
akcji na pewno zaciekawia, momentami może wprowadzić w zdumienie, albo
doprowadzić do łez. To bardzo klimatyczna opowieść, przy której spędziłam kilka miłych chwil. Polecam.
Najbardziej lubię takie życiowe książki, mam na nią coraz większą ochotę:)
OdpowiedzUsuńMi również podobał się "Tydzień w zimie" bardzo ciepła, klimatyczna obyczajówka. Niezmiernie denerwowała mnie Selina - cóż za okropna postać! Kibicowałam jej mężowi ;)
OdpowiedzUsuńOj mnie też Selina doprowadzała do szału, wredne babsko. Co do jej męża, to początkowo wydawał mi się słaby charakterem, chwilami nieco żałosny w swoim postępowaniu, ale potem coś się w nim zmieniło i za do duży plus, życzyłam mu jak najlepiej. Miałam niezły ubaw, kiedy Selina była taka przerażona i wytrącona z równowagi jego zachowaniem :)
UsuńBardzo miło wspominam tę lekturę, nostalgiczna i refleksyjna, w sam raz na zimowe dni:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dokładnie tak, idealnie wkomponowała się w aurę za oknem :)
UsuńKusiła mnie niedawno na wyprzedaży Empiku. Teraz żałuję, że nie kupiłam. Beę mu siała nadrobić przy najbliższej okazji. :)
OdpowiedzUsuńPomyślmy... Dawno temu czytałam "Letni domek" Willett, historia była miła, słodziutka, pięknie napisana i, wyidealizowana, w sumie bardzo przyjemnie się ją czytało, ale opowieść mnie lekko zemdliła. Dlatego obawiam się recenzowanej przez Ciebie książki, głównie ze względu na przekoloryzowanie pewnych tematów, bo oczywiście obyczajowe fabuły bardzo, bardzo miłuję, lubię też głębsze przesłania, ale jak mi ktoś podsuwa zawsze idealne rozwiązania to potrafię się wzburzyć i tekst ofukać. Jednak z racji tego, że książka przypadła Ci do gustu, dam jej szansę i wybiorę bramkę z tygodniem w ziemie ;-)
OdpowiedzUsuńPowiem tak, były oczywiście sytuacje trochę za bardzo wyidealizowane, chociaż ja tam się nie znam. Może po paru dniach można już kochać do szaleństwa, myśleć o wspólnej przyszłości itd. Ale wcale nie było za słodko, brutalna rzeczywistość też dała się we znaki bohaterom, czyli równowaga zachowana :) Idealnie na pewno nie jest, autorka pokazuje, że świat jednak nie jest taki kolorowy, jakbyśmy sobie życzyli. Mnie książka urzekła :)
UsuńNie słyszałam o tej książce.Czasami mam ochotę na dobry obyczaj,więc sobie zanotuję.
OdpowiedzUsuńSpokojnego wieczoru:)
Dziękuję :) a książkę serdecznie polecam, bardzo dobra obyczajowa powieść, jak napisała powyżej Isadora "w sam raz na zimowe dni" :D
UsuńNie słyszałam o tej książce, chętnie się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńSama okładka zahipnotyzowała mnie... Ma w sobie to "coś", co sprawia, że już teraz chętnie wyciągnęłabym po nią swoje dłonie... Mam nadzieję, że uda mi się gdzieś dorwać tę wzruszająca, a czasami nawet nostalgiczną książkę - takie lubię. :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, okładka od razu zwróciła moją uwagę. Taka chatka, gdzieś w cichym miejscu, malownicza okolica, pełno śniegu, a w środku czeka kominek z wesoło trzaskającym ogniem i na przykład kubek gorącej czekolady - cudo ;)
UsuńZgadzam się z Sylwuchem, okładka przykuła i mój wzrok, a że powieści obyczajowe bardzo lubię wpisuję ją na moją listę i przeczytam, gdy nadarzy się okazja. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńChyba nie ma lepszej książki na tę chwilę - śnieg oblepił wszystko wokół, teraz przyszedł czas na oczy :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam juz jakiś czas temu. I wciąż mam przed oczami te wrzosowiska,które uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną powieść Willett i dobrze ją wspominam. Na recenzowaną przez Ciebie też pewnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest wprost wymarzoną lekturą dla mnie :) Uwielbiam powieści o historii i tajemnicy rodziny... Szkoda, że nigdzie tej książki dostać nie mogę.. ;(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Trochę żałuje, że gdy miałam okazje przeczytać tę książkę, to z niej jednak zrezygnowałam, ale mimo wszytko myślę, że przyjdzie jeszcze czas na ,,Tydzień w zimie''.
OdpowiedzUsuńCzytałam inną powieść tej autorki (Letni domek") i podobała mi się średnio... Strasznie dużo niepotrzebnych opisów, akcja właściwie pod koniec się rozkręciła. Może ta jest lepsza? Postaram się kiedyś przeczytać i porównać:)
OdpowiedzUsuńWiesz, tutaj akcja też nie pędziła na łeb, na szyję. I mam wrażenie, że pod koniec więcej się działo, bo na jaw wyszła tajemnica, bo podjęto wiele ważnych decyzji. Przy książce można się wyciszyć, zrelaksować, ale na pewno nie znudzić :)
UsuńCzytałam i bardzo mi się podobała ta książka. Teraz mam "Godzinę dzieci" tej autorki :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to będzie bardzo dobra powieść, teraz pozostaje mi tylko zapolować na nią w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńKlimatyczny tytuł, bardzo adekwatny :) Jak zobaczę w bibliotece, pewnie przytargam. W sam raz do gorącego kakao i koca oraz w ramach odpoczynku po kryminałach i opowieści o flakach ;)
OdpowiedzUsuńLubie książki, które łączą wiele różnych aspektów. Twoja opinia bardzo zachęciła mnie do przeczytania tej powieści, choć pewnie wcześniej nie zwróciłabym na nią uwagi :)
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze "Godziny dzieci" tej autorki:) Z pewnością klimatyczna, ale jednak zbyt "wolna":) niebawem u mnie pojawi się jej recenzja:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)