Tytuł oryginału: Shiver
Tłumaczenie: Ewa Kleszcz
Stron: 455
Wydawnictwo: Wilga SA
W zasadzie na palcach jednej ręki mogę policzyć książki z
gatunku paranormal romance, które miałam okazję czytać, ponieważ jakoś
specjalnie mnie nie ciągnie do tego typu historii, ale czasami dam się
przekonać. I takim też sposobem w moje ręce trafiło Drżenie, pierwsza część
bestsellerowej trylogii. Były piękne wampiry, w między czasie pojawiły się
straszliwe zombiaki, a teraz przyszła kolej na kochliwe wilki. Ostatnio, jak
byłam w bibliotece to zaszalałam i wzięłam od razu trzy tomy, bo pomyślałam, że
a nuż historia mnie wciągnie i dobrze będzie mieć wszystkie książki w zasięgu ręki.
Grace wraz z rodzicami mieszka na skraju lasu. Każdej zimy
obserwuje pięknego wilka o złotożółtych oczach, który kilka lat wcześniej uratował
ją przed atakiem sfory. Tymczasem mieszkańców miasta poraziła wiadomość o
śmierci nastolatka, który prawdopodobnie został zaatakowany przez wilki. Kilka
osób zdecydowało, że trzeba pozbyć się zagrożenia i ze strzelbami wybrali się
do lasu. Przerażona Grace próbuje powstrzymać polowanie, myśląc o swoim
złotookim wilku. Na skutek kolejnych wydarzeń dziewczyna poznaje Sama i odkrywa
prawdę. Otóż Sam jest wilkołakiem.
Drżenie ma być współczesną historią o wilkołakach. I przy
tym słowie na chwilę się zatrzymam. Wilkołak to mitologiczny groźny stwór i moja
wyobraźnia zaraz podsunęła mi obraz wielkiej owłosionej bestii, która morduje,
łaknąc krwi. Nie tym razem. Autorka stworzyła ugrzecznioną, wręcz romantyczną
wersję wilkołaka, ponieważ w Drżeniu mamy do czynienia po prostu z milusimi
wilczkami. Pełnia księżyca nie ma żadnego znaczenia, srebro też nie jest
śmiercionośną bronią. U Stiefvater wilki pojawiają się zimą, gdy panuje okropny
mróz, ponieważ przemiana dokonuje się za sprawą niskiej temperatury. Na
początku pomysł wydawał mi się całkiem ciekawy, ale potem zaczęłam się
zastanawiać. Skoro osoba dotknięta tą wilczą klątwą chce pozostać w swojej
ludzkiej postaci, to dlaczego nie wyjedzie na Hawaje? Albo chociaż przez zimę
niech siedzi w domu przyklejona do kaloryfera, ubrana w kombinezon narciarski.
Skoro wystarczy pilnować, aby siedzieć w cieple, to można uniknąć wilczego
żywota. W końcu autorka tłumaczy tę kwestię, w moim odczuciu dość nieprzekonywająco, że zarażone osoby są bardzo wrażliwe na zmiany temperatury i nawet podmuch
klimatyzacji może spowodować przemianę.
Podobało mi się, że narracja prowadzona jest z dwóch stron,
ponieważ we fragmenty opowiedziane z punktu widzenia Grace wpleciona jest historia
widziana oczami Sama. Nasz wilczy bohater był trochę nijaki, to znaczy miał
bardzo wrażliwe, niemal kobiece usposobienie. Wielka szkoda, że autorka nie
wykreowała go na nieco bardziej groźnego i tajemniczego osobnika, wtedy by
chyba robił większe wrażenie, mi wydawał się strasznie delikatny i mało
konkretny, chociaż mimo wszystko polubiłam go. Grace przynajmniej nie była wiecznie mdlejącą dziewczyną, która
usycha z miłości. Ogólnie kreacja bohaterów mnie nie powaliła, ot dwoje
nastolatków ze swoją tajemnicą i uczuciami. Co mnie zaskoczyło, to rodzice
Grace, którzy byli całkowicie oderwani od rzeczywistości. W porządku, można nie
interesować się córką i całe dnie spędzać w pracy, ale żeby nie zorientować
się, że od kilku tygodni w domu mieszka jeszcze jedna osoba?
Prawdę mówiąc, to w książce niewiele się dzieje, akcja
płynie leniwie, opierając się ciągle na tej samej rutynie. Szkoła, odrabianie
lekcji, trochę przytulania i włóczenia się po lesie, a w międzyczasie zdradzanie
wilczych sekretów. Podczas czytania zastanawiałam się, jak tę stateczną historię,
w której obyło się bez nieoczekiwanych wydarzeń, można rozciągnąć na trzy tomy.
Owszem, czyta się szybko i przyjemnie, ale przydałoby się nieco więcej akcji.
Pod koniec coś się ruszyło, bo ktoś wpadł na pomysł, że można znaleźć lekarstwo
na wilczą klątwę. Przyznaję, że w książce było kilka ciekawszych aspektów, jak
na przykład przemiana w wilka i świat widziany jego oczami, ale nie podzielam
tych wszystkich zachwytów nad tą powieścią, chyba nie potrafiłam się w nią
wczuć, a może jestem za stara na takie historie. Początek mnie wciągnął, ale im
dalej w las, to byłam coraz bardziej znudzona. Czy polecam? Chyba tylko miłośnikom
takich historii, może odnajdą w tej książce coś więcej.
Eeee.. naciągane, przecież w sklepach są lady chłodnicze, to w sklepie by się w wilki zmieniali?
OdpowiedzUsuńHaha, o tym samym pomyślałam, co Honorata ;) Bardzo naciągane! Rzeczywiście wilkołak mógłby przecież przenieść się w tropiki i spokój. A te zniewieściałe wilkołaki - czyżby zapoczątkowała to Meyer? Pamiętam, że wilkołak był jednym z najgroźniejszych potworów w dzieciństwie. Teraz ani wampiry, ani wilkołaki nie są straszne. Że mężczyźni są metroseksualni - rozumiem, ale żeby i potwory? Nie przekonuje mnie to. Zdecydowanie wolę potwory w wersji... potwornej.
OdpowiedzUsuńHehe, faktycznie. Ten świat schodzi na psy. Normalni faceci nie mają źle, bo wciąż jest dużo fajnych dziewczyn, ale wam, kobietom, nie zazdroszczę. Nie dość, że zabrali wam wilkołaki i wampiry, to jeszcze z mężczyznami będzie problem :P A wszystko przez taką głupią "zmierzchową" modę :/
UsuńCoś w tym jest, że te wszystkie potwory zniewieściałe się zrobiły, no ale w paranormalnych romansach chyba nie może być inaczej. Bo jak to, ukochany ma odgryźć głowę niewinnej istotce w napadzie szału, albo nocami wampirzyć i szukać ofiar? To raczej nie sprzyja pielęgnowaniu miłości :D
UsuńJa tam bym się skusił. Na wampirzycę, nie na wampira :P
UsuńMetroseksualne potwory. Padłam. :P
UsuńBinola - ja bym wolała. :) Dodałoby dreszczyku... i zmieniloby nieco wagę powiedzenia "miłość silniejsza niż śmierć". A taki Edward, zamiast siać grozę, błyszczy w słońcu... Luckyluke ma rację, nie mamy łatwo, oj, nie mamy...
Usuńluckyluke - ryzykant z Ciebie :)
UsuńAnnRK - teraz, jak jakiś wampir będzie napadał, to najpierw sprawdzi, czy spodnie dobrze leżą, poprawi grzywkę, a potem ewentualnie zaatakuje ;)
Paulina - to wszystko właśnie przez Edwarda, zapoczątkował emo-wersję tych wszystkich złych stworów, które lubią użalać się nad swoim marnym losem, typu 'jestem potworem, nie zbliżaj się do mnie, będę potępiony na wieki, kocham cię, ale nie możemy być razem, blabla...", przez co wampiry i spółka straciły całą swoją grozę, ale jak widać, jest to dość chwytliwy motyw i książki cieszą się dużą popularnością. Masz rację, przydałyby się czasami jakieś krwiożercze zapędy, aby dodać dreszczyku :)
Emo-wampir :D dobre!
UsuńOj przyznaję szczerze, że nie trawię książek ani filmów o wilkołakach, wampirach..beee...;) Więc po tą książkę i masę podobnych nigdy nie sięgnę;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
nie miałam okazji czytać :)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję przeczytać tę książkę i rzeczywiście nie dzieje się w niej zbyt wiele, jednak nie wiem dlaczego, ale powieść ta mnie niesamowicie wciągnęła. Z niecierpliwością czekam aż kolejne tomy wpadną w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńA ja się tak właśnie zastanawiam, czy warto czytać kolejne części. Niby mam je na półce, ale nie czuję palącej potrzeby, by po nie sięgnąć :)
UsuńKsiążka jest na mojej półce i niedługo się za nią zabieram ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3 całą trylogię
OdpowiedzUsuńTeoretycznie nic nie mam do romansów paranormalnych, praktycznie... różnie bywa.
OdpowiedzUsuńTak najogólniej, uwielbiam wilkołaki dużo bardziej niż wampiry, ale wilkołak ma być bestią: rozdzierać ofiary na strzępy, nurzać się w się w flakach i pięknie wyć do księżyca, no ma być potworem z j***mi, a nie zniewieściałym gostkiem reagującym na spadek temperatury. Niestety nie mam przekonania do pomysłu autorki, chociaż nie twierdzę, że książki nie przeczytam, znając swoja słabość to wszelkiej maści stworów, mogę ulec ;-)
No idealnie oddałaś moje wyobrażenie wilkołaka i też je bardziej lubię niż wampiry, bo mają w sobie więcej pasji, pijawki wydają mi się za bardzo opanowane :) W przypadku "Drżenia" jest wrażliwy wilczek, który lubi układać piosenki. Żadnej bestii, żadnej grozy, w ogóle mało konkretów, za to dużo o uczuciach. Jak zdecydujesz się na lekturę, to później koniecznie podziel się wrażeniami, może historia mimo wszystko bardziej Ci się spodoba :)
Usuń"Wilczek, który lubi układać piosenki" - nie mam więcej pytań ;)
UsuńRozwalił mnie wilczek - poeta, na pohybel!, teraz już muszę przeczytać tę książkę :-)
UsuńMam ochotę poznać całą serię. Poznałam styl autorki podczas lektury "Lamentu" i "Ballady", a teraz mam ochotę sprawdzić co ciekawego ma do powiedzenia na temat wilkołaków :)
OdpowiedzUsuńWilkołaki to moja działka;p
OdpowiedzUsuńCzasem lubię przeczytać jakąś młodzieżówkę, ale do zniewieściałych wilkołaków wcale mnie nie ciągnie :/ "Drżenie" sobie raczej odpuszczę.
OdpowiedzUsuńJa już mam całą trylogię za sobą i mnie osobiście się podobała. Tylko jedynie trzeci tom, już był dla mnie zbyt nużący, bo w sumie ciągle to samo się działo, co w poprzednich tomach. Szkoda, gdyż można było nieco więcej dynamicznej akcji dać i byłoby już lepiej.
OdpowiedzUsuńW drugim tomie więcej się dzieje? Bo jeśli znowu ma być wałkowane to samo, to podziękuję.
UsuńMoże kiedyś się na nią skuszę, ale na razie mam dość takich książek ;)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja nie jest przekonująca. Od początku jakoś tak seria nie przykuwała mojej uwagi. Cieszę się, że nie straciłam czasu na przeczytanie pierwszego tomu. W moim przypadku "Drżenie" odchodzi w zapomnienie.
OdpowiedzUsuńRozbroiło mnie to, że rodzice dziewczyny nie zauważyli kogoś nowego w domu. Padłam przy tym zdaniu. Mam całą trylogię w domu i aż chyba z ciekawości zajrzę do pierwszego tomu ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, poczciwy Sam przemykał z łazienki do pokoju, w ogóle nie zwracając na siebie uwagi :D Rodzice dopiero odkryli lokatora, kiedy został im przedstawiony, czyli rychło w czas :)
UsuńA ja bym bardzo chciała przeczytać całą trylogię :) Zazdroszczę Ci.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Po niej nie mam więcej pytań :D
OdpowiedzUsuńbrzmi bardzo zabawnie...może nawet prześmiewczo?
OdpowiedzUsuńoj zatem nie sięgnę - też rzadko sięgam po taką tematykę i jakoś nie mam ochoty na spotkanie ze słabą książką z tego gatunku.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam niestety tylko połowę bo kończył mi się termin (tylko tydzień) a miałam mało czasu na czytanie, ale w najbliższym czasie wypożyczę znowu. ja osobiście POLECAM :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, żeby wyrobić sobie własne zdanie na temat tej książki:)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam ochotę przeczytać, ale... No właśnie, ale temat wilkołaków już zdążył mnie znudzić :) Po przeczytaniu Twojej recenzji, jestem pewna, że w najbliższej przyszłości nie sięgnę po "Drżenie" :)
OdpowiedzUsuńNiczymSzeherezada.blogspot.com