środa, 30 maja 2012

Papierowa dziewczyna - Guillaume Musso



Tytuł oryginału: La file de papier
Tłumaczenie: Joanna Prądzyńska
Stron: 415
Wydawnictwo: Albatros
Moja ocena: bardzo dobra


Połączenie obyczajowej, często romantycznej historii z fantastyką jest typowe dla Guillaume Musso. Nie mam tu jednak na myśli latających smoków, czy innych tolkienowskich stworzeń. Fantastyka w wydaniu francuskiego pisarza jest bardziej subtelna, taka magiczna. Autor stwarza niesamowity klimat w swoich powieściach, w których nie brakuje niewyjaśnionych zjawisk i intrygujących historii. Bardzo sobie cenię twórczość Musso i jeszcze nie zawiodłam się na żadnej jego książce. Długi czas polowałam na Papierową dziewczynę i w końcu trafiła w moje ręce.

Tom Boyd jest autorem bestsellerowej „Trylogii anielskiej”, odniósł ogromny sukces, którego w ogóle się nie spodziewał. Wielka popularność jego książek pozwoliła mu zmienić warunki życiowe. Chłopak, który mieszkał w dzielnicy pełnej narkotyków i gangów, teraz jako dorosły mężczyzna mógł pławić się w luksusach na miarę Holywood. Pełnia szczęścia? Otóż nie. Po napisaniu drugiej części Tom wpadł w głęboką depresję, zaczął ulegać autodestrukcji w oparach alkoholu i proszków uspokajających. Dlaczego powoli i nieuchronnie staczał się na samo dno? Z powodu kobiety. Zakochał się bez pamięci, jednak jego uczucia zostały odtrącone. Milo, najbliższy przyjaciel Toma, z niepokojem obserwuje jego zachowanie i próbuje mu pomóc, jednak jest bezradny. Pewnej nocy w salonie słynnego pisarza pojawia się kobieta, która zapewnia, że nazywa się Billie i jest bohaterką jego powieści. Tom początkowo nie wierzy, jak każdy człowiek przy zdrowych zmysłach, ale okazuje się, że Billie może mówić prawdę. Mężczyzna musi przezwyciężyć syndrom białej kartki i napisać trzecią część trylogii, w przeciwnym razie Billie umrze.

Musso świetnie zarysował bohaterów, przede wszystkim Billie, która okazała się irytującą, ale bardzo sympatyczną osóbką i nadaje kolorytu całej powieści. Tom i jego przyjaciele mają za sobą ciężkie dzieciństwo, swoją mroczną przeszłość i sekrety, które ich ukształtowały. Postaci są barwne i ich historie składają się na wielowątkową i interesującą całość. Mimo nieco fantastycznego motywu, lektura jest bardzo życiowa i dotyka problemów, które mogą spotkać każdego z nas. Książka trzyma w napięciu, nie zabrakło w niej nieoczekiwanych zwrotów akcji i zaskakującego zakończenia. Nie spodziewałam się, że w ten sposób zostanie wszystko wyjaśnione. Musso potrafi zaintrygować czytelnika, jego książki się po prostu połyka.

Papierowa dziewczyna nie jest banalną romantyczną historią, jakich wiele. Jest to opowieść o sile przyjaźni, możemy zaobserwować, jak dużo człowiek jest w stanie zrobić, aby pomóc przyjacielowi. O trudnym dzieciństwie, o ludziach z marginesu społecznego, którzy zmienili swoje życie i osiągnęli sukces. O miłości tej wyidealizowanej i tej prawdziwej. Skąd mamy wiedzieć, czy nasz wybór okazał się tym właściwym? Gdzie powinniśmy szukać szczęścia? Musso próbuje nakłonić czytelnika do chwili refleksji, równocześnie pokazując, że marzenia mogą się spełnić. Papierowa dziewczyna jest to przyjemna i lekka lektura z domieszką fantastyki, przy której można się pośmiać, a momentami wzruszyć, powieść idealna na poprawę humoru. Polecam również inne książki Musso, naprawdę warto przeczytać.

niedziela, 27 maja 2012

Duch ognia - Graham Masterton



Tytuł oryginału: Fire Spirit
Tłumaczenie: Paweł Wieczorek
Stron: 383
Wydawnictwo: Albatros
Moja ocena: dobra


Graham Masterton to autor wielu bestsellerowych powieści grozy i zastanawiam się, dlaczego wcześniej nie sięgnęłam po jego książki. Jestem wielką fanką tego gatunku, uwielbiam się bać, więc z chęcią czytam horrory. Najwyższy czas było poznać pana Mastertona i wybór padł na Ducha ognia, ponieważ opis na okładce mnie zaintrygował. Jakie były moje wrażenia? O tym za chwilę.

Ruth Cutter jest inspektorem pożarowym, a jej praca polega na znalezieniu przyczyny wybuchu ognia. Sprawa, którą teraz się zajmuje, nie może dać jej spokoju, ponieważ nie potrafi znaleźć racjonalnego wytłumaczenia. Zwęglone zwłoki musiały palić się w bardzo wysokiej temperaturze, ale nigdzie w  pobliżu nie ma kropli benzyny, nie doszło do spięcia elektrycznego, nie ma śladu żadnych chemikaliów. Ruth nie umie wyjaśnić, skąd pojawił się ogień, ale sceptycznie podchodzi do koncepcji samozapłonu. Dochodzi jednak do kolejnych niewyjaśnionych pożarów, a sprawcami są trzej sadystyczni mężczyźni. Za każdym razem na miejscu pożaru pojawia się trzynastoletni chłopak, który zaczyna prześladować Ruth i jej rodzinę. Okazuje się, że nastolatek ma wiele wspólnego z pożarami i ofiarami. Gdzie należy szukać wyjaśnienia? Córka Ruth zaczyna słyszeć szepty ludzi, próbujących wydostać się z piekła i to jest kluczem do rozwiązania sprawy.

Sam pomysł na fabułę jest intrygujący: zmarli wracają z piekła, aby odbyć osobliwe egzorcyzmy, które mają pomóc im w osiągnięciu spokoju. Składają rytualne ofiary w sposób bezduszny i przerażający. Nie ma tu mowy o duchach, które robią trochę szumu, postraszą i znikają. U Mastertona pośmiertne odwiedziny mają zupełnie inny wymiar, te istoty z piekieł są okrutne i nie znają umiaru w swoim działaniu. Ich ofiary doznają mnóstwa upokorzeń i bólu, a na zakończenie zostają spalone żywcem. Opisy są bardzo dosadne i obrazowe, momentalnie pobudzają wyobraźnię i powodują odrazę. Lubię mocne lektury, ale czytając niektóre fragmenty czułam większe zniesmaczenie niż strach. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że książka robi wrażenie.

Literatura grozy to coś, co lubię najbardziej i jak na pierwsze spotkanie z autorem, nie było źle. Akcja prędko się rozkręciła, cały czas coś się dzieje, nie brakuje koszmarnych i okropnych scen, a wątek życia po śmierci i chęć zemsty jest interesujący. Co prawda bohaterowie wydali mi się trochę bez wyrazu, ale w końcu autor skupił się przede wszystkim na opisywaniu okrutnych morderstw, które wysuwają się tu na pierwszy plan i nadają charakter całej lekturze. Duch ognia wciąga, ale będzie kiepskim wyborem dla osób wrażliwych, ponieważ będą chciały odłożyć powieść po kilkunastu stronach. Dawno nie czytałam tak obrzydliwej książki i na pewno sięgnę po inne powieści Mastertona.

czwartek, 24 maja 2012

Bezpieczna przystań - Nicholas Sparks



Tytuł oryginału: Safe Haven
Tłumaczenie: Ewa Wojtczak
Stron: 423
Wydawnictwo: Albatros
Moja ocena: bardzo dobra 



Chyba żaden facet nie potrafi pisać o miłości w taki sposób jak Sparks. Autor doskonale oddaje emocje i wprowadza czytelnika w odpowiedni nastrój. Do jego książek podchodzę jednak z rezerwą. Dlaczego? Bo jestem zwolenniczką happy endów, nawet jeśli są one banalne i przewidywalne, a u Sparksa historia nie zawsze kończy się pomyślnie. Dla jednych może to być zaletą, ale ja jak już sięgam po romans, to czekam na nudne „żyli długo i szczęśliwie”.

Spokojna nadmorska mieścina na południu USA, z daleka od zgiełku wielkich miast. Mieszkańcy znają siebie nawzajem, a każdy dzień toczy się utartym rytmem. W to ciche miejsce przeprowadza się Katie i szybko znajduje pracę w restauracji jako kelnerka. Kobieta jest bardzo nieśmiała i stara się nie zwracać na siebie uwagi. Z czasem przyzwyczaja się do atmosfery panującej w miasteczku i zawiera pierwsze znajomości. Dużą rolę w jej życiu zaczyna odgrywać Alex, który jest wdowcem i ojcem dwójki dzieci. Katie nie chciała się z nikim wiązać, ponieważ ma swoją tajemnicę, która kładzie cień na jej życie. Kobieta jednak bardzo przywiązała się do Alexa i nie potrafi walczyć z rodzącym się uczuciem. Mężczyzna odkrywa sekret Katie i zapewnia ją, że to nic nie zmienia i zawsze będzie mogła na niego liczyć. Katie zaczyna się w końcu czuć bezpieczna i kochana, jednak jej przeszłość wcale nie zniknęła i da o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie.

O czym jest Bezpieczna przystań? Przede wszystkim jest to historia o kobiecie, dla której dom przez długi czas okazał się więzieniem. Małżeństwo zamieniło się w piekło, przekreślając marzenia i szczęście. Sparks w niesamowity sposób oddał emocje kobiety kontrolowanej, poniżanej i bitej przez męża. Przedstawił cały mechanizm i odczucia osoby maltretowanej: strach, akceptacja takiego stanu rzeczy, poczucie winy, aż w końcu nienawiść do oprawcy i chęć ucieczki. Katie pragnie zacząć życie w innym miejscu i zapomnieć o przeszłości. Na pewno pomaga jej w tym nowe otoczenie, znajomość z sympatyczną sąsiadką i oczywiście osoba Alexa, który również ma za sobą smutne i ciężkie chwile.

Bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani, nie są to jakieś mdłe i nudne postaci. Każdy z nich ma swoją przeszłość i stara się zmierzyć z rzeczywistością, chociaż zdarzają się momenty niepokoju i bezradności. Dużą zaletą powieści jest również jej klimat, akcja rozgrywa się w pięknym i spokojnym miejscu, ale w książce nie zabrakło również napięcia. Zakończenie nie pozostawia niedosytu, a rozwiązanie jednego z wątków było dość ciekawe i oryginalne. Bezpieczna przystań to nie tylko powieść o miłości, ale też o zaufaniu, przemocy, odwadze i stawieniu czoła problemom. Bardzo przyjemna i lekka lektura, ale pod żadnym pozorem nie jest to głupiutkie romansidło. Polecam bez wahania.

wtorek, 22 maja 2012

Osaczona - Tess Gerritsen



Tytuł oryginału: Presumed Guilty
Tłumaczenie: Elżbieta Smoleńska
Stron: 300
Wydawnictwo: Harlequin
Moja ocena: dobra


Bardzo lubię książki Tess Gerristen, jest autorką poczytnych thrillerów medycznych, w których nie brakuje ciekawej intrygi i napiętej akcji. Osaczona jest napisana w nieco innym stylu. Tym razem nie ma motywu medycznego, a połączenie sensacji z wątkiem romansowym.

Miranda Wood właśnie rozstała się ze swoim kochankiem Richardem Tremainem. W końcu uświadomiła sobie, że ten związek nie ma najmniejszego sensu, jednak mężczyzna nie może pogodzić się z jej decyzją. Nalega na spotkanie, ale Miranda nie ma zamiaru się z nim zobaczyć i wychodzi z domu, aby uniknąć rozmowy. Kiedy wraca z nadzieją, że Richard dał spokój, czeka ją przerażająca niespodzianka. Znajduje mężczyznę całego we krwi w swoim łóżku, a na podłoże leży nóż kuchenny, a na nim najprawdopodobniej wyłącznie jej odciski palców. Miranda od razu została uznana za winną, niemal wszystkie dowody świadczą, że to ona dokonała morderstwa. Kobieta za wszelką cenę próbuje dowieść swojej niewinności. Odkryć prawdę próbuje również Chase, brat zamordowanego, gdyż nie jest do końca przekonany o winie Mirandy. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy kobieta staje się celem mordercy. Para zaczyna swoje prywatne śledztwo, a trop prowadzi ich do szantażu i korupcji.

Cała intryga jest całkiem zgrabnie skonstruowana. Przewija się kilku bohaterów, których śmiało można podejrzewać. Wytypowałam swojego mordercę, ale jak się później okazało, wcale nie trafiłam. Plus za zakończenie, ponieważ taki obrót sprawy może zaskoczyć. Nie wszystko jest jasne od samego początku, pojawiają się różne tropy. Autorka przedstawia nam kilka wariantów, ale który jest właściwy? Gdzie należy szukać mordercy? Możemy zgadywać, tworzyć własne scenariusze, a rozwiązanie jest niespodziewane.

Książkę czyta się naprawdę bardzo szybko, lektura idealna na jeden wieczór. Osaczona będzie dobrym wyborem dla miłośników nie tylko kryminałów, można pogłówkować nad motywami mordercy, a w tle rozgrywa się romans między bohaterami. Sam wątek romantyczny jest dość przewidywalny, ale intryga zaskakuje, mamy do czynienia z ciekawymi zwrotami akcji i trudno zgadnąć, kto jest mordercą. Lektura nie jest bardzo wymagająca, ale z pewnością nie będziecie się przy niej nudzić. Polecam również inne książki Tess Gerritsen, zwłaszcza te z wątkiem medycznym czyta się bardzo dobrze.

sobota, 19 maja 2012

Służące - Kathryn Stockett



Tytuł oryginału: The Help
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Stron: 580
Wydawnictwo: Media Rodzina
Moja ocena: rewelacyjna


Po Służące sięgnęłam na wskutek wielu pozytywnych opinii i… zgadzam się z każdym słowem. Książka jest rewelacyjna, znajdziemy w niej wzruszające historie, zabawne sytuacje, trochę sekretów i złośliwości.

Przenosimy się do Jackson w stanie Missisipi na początku lat sześćdziesiątych XX wieku. Poznajmy historię trzech kobiet, które różnią się od siebie pochodzeniem, wychowaniem i przede wszystkim pozycją w społeczeństwie. Skeeter to młoda dziewczyna, która dopiero skończyła studia i marzy o pracy dziennikarki. Aibileen i Minny to czarnoskóre służące, które pracują dla przyjaciółek panienki Skeeter. Te trzy kobiety, które nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego, połączył jeden cel. 

Skeeter wpada na ryzykowany pomysł, aby opisać w książce życie czarnoskórych służących. W jaki sposób są traktowane przez białych pracodawców? Czy ich praca to tylko gama upokorzeń, czy zdarzają się też dobre chwile, które pozostawiają miłe wspomnienia? Panienka Skeeter spotyka się potajemnie w domu Aibileen i przeprowadza wywiady z kilkunastoma czarnymi pomocami domowymi. Pragną w ten sposób pokazać prawdę, że służba nie cieszy się żadnym szacunkiem, że granice rasowe są bardzo wyraźne, a ich przekroczenie jest nie do zaaceptowania. Skeeter jest pełna ideałów i chciałaby uzmysłowić innym, że zmiany są konieczne. Czy to jest w ogóle możliwe? A może książka spowoduje zupełnie inną reakcję i skutki będą opłakane?

Kathryn Stockett stworzyła wyjątkowych bohaterów. Mamy tu mnóstwo kontrastów, cały wachlarz postaci o różnych charakterach, innych przekonaniach i zapatrywań na segregację rasową, która panowała w Ameryce. Niemal na każdym kroku widać było podział rasowy, osobne dzielnie, autobusy, szpitale, sklepy, do których czarni mieszkańcy miasta nie mieli wstępu. Przekroczenie jakiejkolwiek granicy mogło się skończyć tragicznie. 
Ta cała sytuacja została dokładnie przedstawiona dzięki narracji trzech bohaterek, każda z nich opisuje historię ze swojego punktu widzenia. Fragmenty, w których opowiadają Minny i Aibileen, mają taki gawędziarski styl, gwarowy język może niektórym przeszkadzać, ale moim zdaniem był to idealny zabieg, aby wprowadzić czytelnika w odpowiednią atmosferę, bohaterki stają się nam bliższe i nie wydają się sztuczne.

Służące to szalenie wciągająca lektura, która potrafi rozśmieszyć, a momentami wzruszyć, albo i zirytować. Ogromny puls za bohaterów, postaci są oryginalne i nawet te drugoplanowe są ciekawe, jednych z miejsca polubiłam, innym miałam ochotę przyłożyć. Autorka porusza nie tylko kwestię praw człowieka w Ameryce w latach sześćdziesiątych, ale pisze również o zwykłym życiu: o problemach dnia codziennego, przyjaźni, miłości, kłamstwach i małych intrygach. Czyta się jednym tchem, polecam każdemu.

wtorek, 15 maja 2012

Marina - Carlos Ruiz Zafón



Tytuł oryginału: Marina
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko & Carlos Marrodan Casas
Stron: 302
Wydawnictwo: MUZA SA
Moja ocena: bardzo dobra


Jakiś czas temu czytałam Cień wiatru i historia stworzona przez Zafóna mnie zafascynowała. Sama nie wiem, dlaczego nie sięgnęłam po inne książki tego autora. Ostatnio wpadła mi w ręce Marina i mogę szczerze powiedzieć, że proza Zafóna potrafi oczarować, przenieść nas w baśniowy nastrój i zaintrygować sekretami.

Akcja rozgrywa się w Barcelonie pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Głównym bohaterem, jak i narratorem powieści jest Óskar Drai, piętnastoletni chłopak, który mieszka w internacie. Pewnego dnia wybrał się na spacer i trafił do na pozór opuszczonego domu. Usłyszał muzykę i zahipnotyzowany pięknym głosem wszedł do środka. Wiedziony strachem zupełnie niezamierzenie kradnie stary zegarek. Kilka dni potem, w skutek wyrzutów sumienia swoim postępkiem, wraca w tamto miejsce i spotyka dziewczynę imieniem Marina.

Z całą pewności znajomość z Mariną spowodowało, że z jego życia zniknęła rutyna. Dziewczyna zaciągnęła go na stary cmentarz i opowiedziała historię o pewnej kobiecie, która co miesiąc o tej samej porze przychodzi na bezimienny grób. Zaciekawieni postanowili ją śledzić i wplątali się w tajemniczą i niebezpieczną historię. Ich przygoda zaczęła się rozkręcać, a my poznajemy coraz bardziej intrygujące i niespodziewane wątki.

Książkę czyta się bardzo szybko, a opowiadana historia naprawdę wciąga. Fascynująca zagadka z przeszłości, której budzący strach, a nawet i odrazę ciąg dalszy dotyka naszych bohaterów, którzy starają się rozwikłać łamigłówkę. Sami nie wiedzą, dokąd ich to zaprowadzi i z pewnością nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Znajomość z Mariną i jej ojcem wywarła duży wpływ na Óskara. Chłopak zakochał się w dziewczynie, która również skrywa swoją tajemnicę, poznajemy również przeszłość ojca Mariny, który jest artystą. Te wszystkie wątki składają się na interesującą całość, a każda historia naszych bohaterów ma w sobie coś wyjątkowego.

Zafón stworzył mroczny, baśniowy klimat pośród niekończących się uliczek Barcelony i budowli, które czasy swojej świetności mają już dawno za sobą, ale nie straciły pewnego uroku. Mamy wrażenie, że każdy zaułek ma swój sekret, a w powietrzu wisi niepokojąca tajemnica. Dzięki opisom bez problemu wczułam się w tę swoistą atmosferę Barcelony owianej nutką grozy. Poznajemy fascynującą historię, w której nie zabrakło miłości, ale również chorych ambicji i eksperymentów na modłę doktora Frankensteina. Książka ma niezwykły klimat, ciekawy pomysł w rewelacyjnej oprawie. Serdecznie polecam.

sobota, 12 maja 2012

Córka rabina - Reva Mann



Tytuł oryginału: The Rabbi’s Daughter. The True Story of Sex, Drugs and Orthodoxy
Tłumaczenie: Maciej Świerkocki
Stron: 331
Wydawnictwo: Cyklady
Moja ocena: bardzo dobra


Sięgając po Córkę rabina nie spodziewałam się tak zajmującej lektury. Autorka opowiada nam swoją historię, wprowadzając nas w tajemniczy świat ortodoksyjnego żydostwa. Niewiele wiedziałam o judaizmie i książka szalenie mnie zainteresowała, a momentami czytałam nawet z niedowierzaniem.

Reva Mann pochodzi z żydowskiej rodziny, jej dziadek był naczelnym rabinem Izraela, a ojciec również cieszy się dużym szacunkiem i poważaniem jako rabin żyjący w Londynie. Reva jednak okazuje się czarną owcą i wiedzie zupełnie odmienne życie, pełne narkotyków i przygodnego seksu.  Kiedy wiąże się z pewnym mężczyzną, którego rodzice nie są w stanie zaakceptować, zostaje zmuszona do wyprowadzki z domu. Uwolniona od ciągłego nadzoru rodziców czuje się w końcu swobodna i niezależna, choć w jej podświadomości pojawia się smutek, że rodzice się jej wyrzekli.

W życiu Revy następuje ogromna zmiana i podejmuje ważną decyzję o przeniesieniu się do Jerozolimy. Marzy o studiowaniu położnictwa, ale w ostateczności trafia do jesziwy, gdzie oddaje się surowym praktykom religijnym. Pragnie zacząć swoje życie od nowa i jej najważniejszym celem jest założenie prawdziwej żydowskiej rodziny i wychowanie potomstwa. Wychodzi za mąż za ortodoksyjnego Żyda i stara się żyć według zasad zawartych w Torze.

Historia Revy to historia kobiety, która próbuje odnaleźć i zrozumieć siebie. Szuka pojednania z Bogiem i pragnie być przykładną żonę. Mam wrażenie, że Reva nigdy nie znalazła akceptacji u swoich rodziców. Najpierw potępiali ją za swawolne życie w oparach narkotyków i seksu, ale również nie byli w stanie zaakceptować jej nawrócenia i życia w ortodoksji. W moim odczuciu Reva popadła ze w skrajności w skrajność. Nie potrafiła odnaleźć równowagi, a w obu tych stanach nie była szczęśliwa.

Córka rabina to interesująca lektura, pokazuje nam zupełnie inny świat. Mamy okazję bliżej przyjrzeć się ortodoksyjnym Żydom, ich tradycjom, zakazom i nakazom. Niektóre z nich wprawiały mnie w ogromne zdumienie i wydawały się wręcz niedorzeczne. Reva jest bardzo szczera, bez wstydu i wahania mówi o swoich słabościach, fantazjach i pragnieniach. Nie jest to tylko książka o żydowskich obyczajach, ale również o zrozumieniu siebie, odnalezieniu własnej drogi, pogodzeniu się ze stratą bliskich osób. Wciągająca lektura, warta przeczytania.

poniedziałek, 7 maja 2012

Straceni - Jack Ketchum



Tytuł oryginału: The Lost
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Stron: 368
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Moja ocena: dobra


Książki Jacka Ketchuma będą idealnym wyborem dla fanów literatury grozy i suspensu. Odkryłam tego autora dopiero niedawno i już zawędrował na czołówkę tych ulubionych. Straceni to moje trzecie podejście i chyba już mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że facet jest niesamowity. Perfekcyjnie buduje napięcie, niektóre sceny są przerażające i naprawdę działają na wyobraźnię.

Książka zaczyna się dość mocnym akcentem. Dwie przyjaciółki wybrały się pod namiot w ładne i dość ciche miejsce. I niestety to była ich ostatnia wycieczka w życiu. Jedna zginęła od czterech kul, druga dostała dwie. Ray Pye popełnił morderstwo impulsywnie, bo miał taki kaprys i wplątał w to swoich znajomych. Policja go podejrzewała, ale nie było żadnych dowodów i chłopak nie został skazany.

Mijają cztery lata i detektywa Schillinga ciągle męczy ta niezamknięta sprawa. Jest przekonany o winie Raya i chce go jakoś podpuścić, ale chłopak nie traci pokerowej miny. Jennifer i Tim, którzy byli świadkami popełnianego morderstwa, są w jakiś sposób na zawsze powiązani z Rayem. Natomiast on sam niczym się nie przejmuje, jest arogancki, pewny siebie, a w głowie ma nieźle poprzewracane.

Ketchum opisuje życie mieszkańców miasteczka, wszystkie dni są podobne do poprzednich. Mamy kilku bohaterów, każdy rozdział to kawałek historii opowiedziany oczami jednego z  nich. Z całą pewnością na samym czele stoi Ray. To jego zachowanie i działania nadały bieg całej książce. Popełnione morderstwo miało duży wpływ na Jennifer i Tima, którzy jakby uzależnili się od Raya, a on doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wykorzystuje to. Przewijają się narkotyki, jest seks, leje się alkohol i w tym wszystkim powoli rodzi się obsesja Raya.

Nasz pogięty bohater to tykająca bomba, która nagle wybucha. Końcówka to naprawdę niezła masakra. Jeśli chodzi o język powieści, to przekleństwo goni przekleństwo, ale właśnie te wulgaryzmy nadają charakter książce. Największe wrażenie robi kilkanaście ostatnich stron, wcześniej autor skupia się na sylwetkach bohaterów, ich portrety psychologiczne są dokładnie zarysowane. Ketchum stworzył brutalną historię i szaleńca, którego myśli i emocje mamy okazję poznać. Tym, którzy lubią ten typ literatury bez wahania polecam Straconych, ale też i inne książki tego autora. Jak tylko będę miała możliwość, to sama sięgnę po inne tytuły.

czwartek, 3 maja 2012

Chińczyk - Hennig Mankell



Tytuł oryginału: Kinesen
Tłumaczenie: Ewa Wojciechowska
Stron: 600
Wydawnictwo: WAB
Moja ocena: dobra


Jeśli chodzi o skandynawskich pisarzy, to jeszcze się nie rozczarowałam. O Mankellu sporo słyszałam, ale nigdy nie wpadł mi w ręce. Ostatnio jednak udało mi się dostać Chińczyka,  spodziewałam się dobrego kryminału, ale autor poszedł trochę w innym kierunku.

Zaczyna się całkiem mocno, dziewiętnaście trupów w małej szwedzkiej wiosce, istna masakra. Policja długo nie może znaleźć podejrzanego i trudno odgadnąć motyw zabójstwa. Całą sprawą  zainteresowała się sędzia Brigitta Roslin, ponieważ odkryła swoje pokrewieństwo z ofiarami. Przybywa na miejsce zbrodni, aby porozmawiać z policją i nieoczekiwanie rozpoczyna swoje prywatne śledztwo.

Nagle przenosimy się do XIX wieku i czytamy o Chińczyku – Sanie i jego dwóch braciach, którzy byli zmuszeni uciec z domu rodzinnego. Mają nadzieję, że w mieście uda im się znaleźć pracę, ale wbrew sobie znaleźli się na statku płynącym do Ameryki, gdzie spotyka ich dużo okrucieństwa i niesprawiedliwości.  Autor znowu przeskakuje i trafiamy do współczesnego Pekinu, gdzie poznajemy ambitnego i bogatego Ya Ru, który jest spokrewniony z Sanem.

Jak morderstwo w Szwecji łączy się z tą historią? Gdzieś tu możemy szukać motywu. Fabuła z pewnością jest wielowątkowa i nie jest to typowy kryminał. Mam wrażenie, że to początkowe zabójstwo jest tylko tłem, autor dużą uwagę poświęcił obrazowi Chin. Czytamy o Mao i jego Czerwonej Książeczce, komunizmie, rewolucji, nowej polityce, o państwie, którego potęga ciągle wzrasta.

Raczej nie wpisałabym tej książki w kategorię kryminał. Owszem, była niezła masakra, ale sam motyw, osoba mordercy, ta cała intryga - bez rewelacji. Oprócz tego jest postać pani sędzi, kobiety w średnim wieku, której nie do końca układa się w małżeństwie. Mamy opis Chin i ich sytuację polityczno-gospodarczą. Dużo wątków, ale składają się na całkiem zgrabną i interesującą całość. Jak na pierwsze spotkanie z autorem było nie najgorzej i na pewno sięgnę po inną książkę Mankella, bo Chińczyk to dobra powieść, ale kiepski kryminał.