Tytuł oryginału: Glace
Tłumaczenie: Monika Szewc-Osiecka
Stron: 510
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Moja ocena: 5,5/6
Z francuskiej literatury kojarzy mi się w tej chwili tylko
Maxime Chattam, który pisze naprawdę niezłe kryminały i Guillaume Musso,
którego książki po prostu uwielbiam. Biorąc do ręki Bielszy odcień śmierci
Bernarda Miniera, nie miałam jakiś większych oczekiwań, zignorowałam pochlebne
opinie na okładce, bo często nie mają nic wspólnego ze stanem rzeczywistym i
zabrałam się do czytania. Spotkała mnie duża niespodzianka, autor pozytywnie
mnie zaskoczył, a książka okazała się zarówno pasjonującą, jak i niepokojącą
lekturą.
Wyobraźcie sobie: Pireneje, stacja kolejki liniowej, a tam okaleczone ciało, ale żeby było ciekawiej ciało konia, bez głowy. Kto i co chciał w ten sposób zademonstrować? Trzeba przyznać, że przenieść martwego konia, który przecież nie waży dwadzieścia kilogramów, na taką wysokość to nie lada wyczyn. Jaki był ku temu cel? Od razu skojarzyła mi się scena z Ojca chrzestnego, który ma mały element wspólny, ale tym razem to nie ma nic wspólnego z mafią. Co ciekawe, w pobliżu leży Instytut Wargniera, czyli szpital psychiatryczny. Może tu trzeba szukać osoby odpowiedzialnej za wyczyn z martwym zwierzęciem? To jednak nie jedyna zbrodnia, która ma miejsce. Koń był dopiero początkiem makabrycznych wydarzeń. W dzień znalezienia tych niecodziennych zwłok, do Instytutu przybywa nowa psycholog – Diane, która również zostaje wplątana w intrygę. Śledztwo prowadzi komendant Servaz, który odkrywa mroczne sekrety i naraża własne życie, aby rozwiązać zagadkę.
Wyobraźcie sobie: Pireneje, stacja kolejki liniowej, a tam okaleczone ciało, ale żeby było ciekawiej ciało konia, bez głowy. Kto i co chciał w ten sposób zademonstrować? Trzeba przyznać, że przenieść martwego konia, który przecież nie waży dwadzieścia kilogramów, na taką wysokość to nie lada wyczyn. Jaki był ku temu cel? Od razu skojarzyła mi się scena z Ojca chrzestnego, który ma mały element wspólny, ale tym razem to nie ma nic wspólnego z mafią. Co ciekawe, w pobliżu leży Instytut Wargniera, czyli szpital psychiatryczny. Może tu trzeba szukać osoby odpowiedzialnej za wyczyn z martwym zwierzęciem? To jednak nie jedyna zbrodnia, która ma miejsce. Koń był dopiero początkiem makabrycznych wydarzeń. W dzień znalezienia tych niecodziennych zwłok, do Instytutu przybywa nowa psycholog – Diane, która również zostaje wplątana w intrygę. Śledztwo prowadzi komendant Servaz, który odkrywa mroczne sekrety i naraża własne życie, aby rozwiązać zagadkę.
Przede wszystkim brawa dla autora za samą intrygę
kryminalną. Czytam dość sporo kryminałów i niełatwo mnie zaskoczyć, w wielu
tego typu lekturach często pojawiają się pokrewne wątki, mniej lub bardziej
schematyczne działania bohaterów, a podobne motywy powodują, że naprawdę szybko
można się domyśleć przebiegu akcji. U Maniera było trochę bardziej
skomplikowanie, co szalenie mi się podobało. Mnóstwo śladów i faktów, które do
siebie nie pasowały i nie można było znaleźć punktu wspólnego. Długi czas
zadawałam sobie pytanie: o co chodzi? Przecież tu nic nie pasuje. Trzeba przyznać
autorowi, że potrafi zakręcić fabułą i wyprowadzić czytelnika w pole, który
zupełnie nie spodziewał się takiego rozwoju akcji. Z wielkim zainteresowaniem
obserwowałam poczynania bohaterów i analizowałam pojawiające się tropy,
próbując dojść do sedna. Zastanawialiście się, jakie są najczęstsze powody popełnienia zbrodni? Pieniądze,
zemsta, namiętność. Motywy znane od zawsze, które niczym nas nie zaskoczą, ale
całe rozegranie morderstw zostało świetnie poprowadzone. Dawno nie czytałam
kryminału, który tak mnie zaintrygował i trzymał w napięciu.
Poza tym samo miejsce akcji robi wrażenie i stwarza
atmosferę podszytą grozą. Osadzenie fabuły u podnóża Pirenejów było strzałem w
dziesiątkę, a dodanie do tego szpitala psychiatrycznego dla przestępców o przerażających
dewiacjach było mistrzowskie. Miejsce niemal odcięte od świata, a w nim
psychopaci, socjopaci i mordercy bez skrupułów. Moim zdaniem to świetny zabieg
ze strony autora, który dodaje książce posmaku grozy, niepewności i strachu.
Szkoda tylko, że fragmenty o Instytucie pojawią się w tak małym stopniu. Akcja
przede wszystkim jest skupiona na Servazie – osobie odpowiedzialnej za przebieg śledztwa. Momenty, w którym występuje Diane czytałam z dużym zainteresowaniem,
a postać Juliana, najgroźniejszego pensjonariusza szpitala, była chyba
najbardziej intrygująca. W ogóle kreacja bohaterów jest całkiem udana, bo prócz
prowadzonego śledztwa, pojawiają się wątki z życia prywatnego postaci. I na
przykład epilog był naprawdę niezły, tłumaczył niektóre zachowania bohaterów,
albo pokazywał ich zupełnie inne oblicze. To była taka wisienka na torcie, bo często się zdarza, że epilog jest w ogóle niepotrzeby, albo psuje cały odbiór lektury.
Bielszy odcień śmierci to jeden z lepszych thrillerów, jakie
ostatnio czytałam. Świetna intryga, barwni bohaterowie i ta mroźna atmosfera –
to wszystko składa się na wciągającą lekturę, która potrafi trzymać w napięciu
niemal przez cały czas. Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się jakieś
większej rewelacji, a jestem naprawdę miło zaskoczona, bo otrzymałam coś
oryginalnego. Książka była nieprzewidywalna i nieszablonowa, a miejsce akcji
bardzo przypadło mi do gustu, niemal czułam ten mróz i strach. Jak na debiut,
Bernard Minier wykonał kawał dobrej roboty. Jeśli chcecie przeczytać naprawdę
dobry i nietuzinkowy thriller, to bez wahania polecam Bielszy odcień śmierci.
Warto.
Zachęciłaś mnie do lektury :)
OdpowiedzUsuńJa zdobędę tą książkę, to napewno przeczytam :)
Cieszę się, oby udało Ci się zdobyć tę książkę :)
UsuńTę książkę mam w planach od dawna, choć różne recenzje na jej temat czytałam, i dobre, i niedobre :)
OdpowiedzUsuńMasz podobne zamiłowanie do kryminałów jak ja, więc książka powinna przypaść Ci do gustu. Na pewno warto się przekonać :)
UsuńŚwietna książka. Do tej pory miło ją wspominam:))
OdpowiedzUsuńCo racja, to racja :D
UsuńRównież czytałam powyższą książkę i uważam ją za całkiem ciekawą lekturę, choć momentami nieco nużyły mnie niektóre opisy miejsc, bądź sytuacji.
OdpowiedzUsuńRacja, może niektóre opisy były zbędne, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało :)
UsuńNa książkę poluje od jakiegoś czasu. Mam na nią wielka ochotę. Moja tematyka :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz zadowolona, książka jest naprawdę niezła :)
UsuńHm. Nie czytuję tego gatunku książek, ale pomysł faktycznie ciekawy. :) Zaintrygowałaś mnie, może jednak przeczytam, jak wpadnie mi w ręce...? :)
OdpowiedzUsuńDaj się skusić, bo warto. Może nawet przekonasz się do thrillerów i częściej będziesz sięgać po ten typ książek :)
UsuńSłyszałam już o tej książce i ostrzyłam sobie na nią ząbki. Twoja recenzja dodatkowo pobudziła moją wyobraźnię i sprawiła, że nie mam już co do debiutu Miniera żadnych wątpliwości.
OdpowiedzUsuńOj warto warto :) Jak na debiut to książka naprawdę udana, mam nadzieję, że autor ponownie mnie zaskoczy.
UsuńBrzmi ciekawie więc z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, książka jest bardzo wciągająca, zachęcam :)
UsuńNie moje klimaty, dlatego zdecydowanie pasuję :)
OdpowiedzUsuńSkoro nie przepadasz za takimi klimatani, to nie będę namawiać :)
UsuńOd kiedy tylko o niej usłyszałam, to wiedziałam, że muszę ją mieć. Twoja opinia tylko utwierdza mnie w tym postanowieniu !!!
OdpowiedzUsuńA ja natknęłam się na parę opinii tej książki, ale jakoś nie zapadła mi w pamięć. Przypadkowo trafiłam na nią w bibliotece :)
UsuńByłam i nadal jestem zachwycona tą książką, właśnie ta atmosfera, to przejmujące zimno i makabryczne zabójstwa zrobiły na mnie wrażenie i zadziałały szczególnie mocno na moją wyobraźnię. Mam nadzieję, że autor w kolejnej powieści również zaprezentuje klasę.
OdpowiedzUsuńPrawda, właśnie ta mroźna atmosfera strachu jest sporym atutem, nawet te wszystkie skandynawskie klimaty nie zrobiły na mnie takiego wrażenia.
UsuńO książce słyszałam dużo dobrego niemalże już od daty jej premiery, mam ją na liście książek do przeczytania i mam nadzieje, że wkrótce wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuńLektura akurat na zimę, idealna aby schować się pod ciepłym kocem i z zapartym tchem śledzić akcję ;)
UsuńMam na półce od wakacji (efekt wymiany na LC), ale w tej chwili tę książkę pożyczyła ode mnie koleżanka, także przeczytam jak książka do mnie wróci. Cieszę się, że tak bardzo Ci się podobała i, że tak wysoko ją oceniłaś :) Musi być naprawdę dobra.
OdpowiedzUsuńTo jak książka do Ciebie wróci i najdzie Cię ochota na nieco makabryczne klimaty, to nie zwlekaj. Jestem ciekawa, jakie będą Twoje wrażenia :)
UsuńBardzo, ale to bardzo chcę ją przeczytać! Mam nadzieję, że w końcu ją dorwę :D
OdpowiedzUsuńDorwij koniecznie :)
UsuńJakie czas temu kupilem te ksiazke, ale jeszcze nie mialem okazji jej przeczytac... trzeba to nadrobic ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oj trzeba trzeba, książka jest tego warta :D
UsuńO, widzę,że czytasz krwawe wino ;-) Też ostatnio zakupiłam tą książkę ;-)
OdpowiedzUsuńPrzyniosłam ją dzisiaj z biblioteki, bardzo dobrze się czyta :)
UsuńŚwietna recenzja :) O książce dużo słyszałam i z chęcią ją przeczytam skoro jest zaskakująca.
OdpowiedzUsuńDzięki :) a książkę polecam, jak tylko będziesz miała okazję, to nie zastanawiaj się :)
UsuńŚwietna okładka.. bardzo zachęcająca jak dla mnie (recenzja oczywiście też :) )
OdpowiedzUsuńOkładka idealnie pasuje do treści :)
UsuńZostałaś wyróżniona w Liebster Blog, zapraszam: http://kulinarne-podboje-szefowej.blogspot.com/2012/11/wyroznienie-liebster-blog.html Miłej zabawy:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do wyróżnienia i zabawy: http://bibliotekamelanii.blogspot.com/2012/11/wyroznienie-liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńDopisuję do listy :)
OdpowiedzUsuń