Tytuł oryginału: Starter for ten
Tłumaczenie: Mira Czarnecka
Sron: 495
Wydawnictwo: Wielka Litera
Moja ocena: 3/6
David Nicholls jest brytyjskim pisarzem i scenarzystą a z jego
twórczością miałam już wcześniej do czynienia. Jakiś czas temu czytałam Jeden
dzień i książka była bardzo dobra, do dzisiaj miło ją wspominam. Autor
zafundował niebanalną, wzruszającą historię, która potrafiła zaintrygować. Pełna
dobrych przeczuć sięgnęłam więc po Dobry początek. Czy i tym razem moje
wrażenia były podobne? Otóż lektura tej powieści okazała się nieco męcząca i
nudnawa, ale o tym za chwilę.
Brian Jackson zaczyna nowy etap w swoim życiu. Studia jawią
mu się pełne wyzwań i widzi w nich szansę na zaprowadzenie zmian. Ma oczywiście
sporo planów, począwszy od pisania wierszy, poprzez nauczenie się palenia
papierosów, a kończąc na znalezieniu pięknej dziewczyny. Poza tym pragnie wziąć
udział w popularnym teleturnieju wiedzy, jednak eliminacje nie idą po jego
myśli, ale na skutek zbiegu okoliczności Brian trafia do drużyny. Chłopaka
pochłania życie studenckie, które stwarza mu niemało trudności. Jego prace
pozostawiają wiele do życzenia, na wykładach nie potrafi sformułować własnych
myśli, albo unika zajęć. Brian uważa, że te niepowodzenia należy przypisać
temu, że jest śmiertelnie zakochany i na niczym innym (niż obiekt jego westchnień) nie potrafi się skupić. Czy wybranka jego uczuć również podziela
ten stan? I jak Brian poradzi sobie w turnieju?
Nie mogę nie wspomnieć o głównym bohaterze, który jest zarazem
narratorem. Całą historię poznajemy z punktu widzenia Briana, który dzieli się
swoimi przeżyciami i mnóstwem mniej lub bardziej wartościowych przemyśleń. Stajemy
oko w oko z nastolatkiem u progu dorosłości, który właśnie zaczął studia.
Chłopak ma wiele ambitnych planów, chce zaistnieć, wykazać się, być po prostu
kimś. Dzięki narracji pierwszoosobowej mamy bezpośredni wgląd w myśli i emocje
bohatera, który nic przed nami nie ukrywa, poznajmy Briana z każdej strony.
Początkowo byłam rozbawiona jego sposobem bycia, podejściem do zmian, które
pragnął w sobie zaprowadzić. Z czasem jednak Brian wzbudzał we mnie coraz
większe politowanie. Jego wpadki i poczucie humoru, które mnie bawiło i było na
swój sposób urocze, później wydało mi się po prostu żenujące. Próbował udawać
wyluzowanego i inteligentnego faceta, a w rzeczywistości wyglądało to zupełnie
inaczej i często się kompromitował. Na siłę próbował być zabawny, co spotykało się z konsternacją u rozmówcy. Rozumiem, Brian był w okresie, w którym
próbował odkryć samego siebie i odnaleźć swoje prawdziwe ja, ale coś mi w nim
przeszkadzało. Nie jestem pewna, czy go polubiłam, bo zaczął mi działać na
nerwy. Nie mogę zaprzeczyć, że kreacja bohatera jest dopracowana, bo w końcu to
on gra tu pierwsze skrzypce, jest podstawą całej powieści. Jednak mimo wszystko
ciekawszą postacią wydała mi się Rebecca, która miała niezły charakterek, chociaż
pojawiał się dość rzadko. Warto też wspomnieć o Alice i zadać sobie odwieczne
pytanie, które może budzić kontrowersje. Piękny musi oznaczać również dobry? Niektórzy
są przekonani, że te dwa słowa to synonimy, zatem z urodą w parze zawsze idzie
inteligencja, szlachetność i mnóstwo innych pozytywnych cech. Tak jest i już.
Otóż wcale niekoniecznie. Myślę, że Nicholls całkiem zgrabnie zarysował ten
problem i przedstawił swój punkt widzenia, z którym wiele osób może się
zgodzić.
O czym właściwie jest Dobry początek? O poszukiwaniu własnej
tożsamości, próbie spełniania marzeń, po części również o miłości. Ciekawym
elementem była też relacja Briana z matką i swoimi najlepszymi przyjaciółmi.
Powieść dobrze się czytało, ale w pewnym momencie mnie znudziła. Ciągłe
wałkowanie tego samego tematu i konkluzje, które donikąd nie prowadziły. Kilka
fragmentów mnie nużyło, wydały mi się zupełnie nie potrzebne i przegadane.
Myślę, że jakby uszczuplić nieco stron, to powieść i tak by na niczym nie
straciła. Kolejna kwestia, książka ma być z założenia zabawna, przynajmniej
takie zapewnienie znajduje się na okładce. Jak to naprawdę wygląda? Przyznaję,
parę razy się zaśmiałam, chociaż humor jest dość specyficzny i nie każdemu może
odpowiadać. Pojawiło się kilka żartów sytuacyjnych doprawionych szczyptą
ironii, które były niezłe i zgrabnie wpasowały się w akcję. Z drugiej strony
parę razy chciałam powiedzieć Brian, litości. Weź się ogarnij! Niektóre
sytuacje już nie były śmieszne, tylko komiczne i to w negatywnym znaczeniu.
Trudno porównać tę powieść do Jednego dnia, bo książki są
zupełnie o czymś innym, ale tym razem poczułam się rozczarowana. Czytałam bez
większego entuzjazmu, poza tym jedno zdanie na okładce streściło całą fabułę
książki! No ludzie kochani, jak mam się cieszyć z lektury, kiedy wiem, co się
stanie i żadna sytuacja mnie nie zaskoczy? Chyba przestanę czytać te opisy, bo robią więcej szkody niż pożytku. Co do samej powieści, to podsumowując: jest to straszny przeciętniak. Można przeczytać, ale na mnie większego wrażenia książka nie zrobiła. Za tydzień pewnie już w ogóle nie będę o niej pamiętać.
Zawiodłam się na tej książce na całej linii. Po Davidzie Nichollsie spodziewałam się naprawdę czegoś znacznie lepszego, biorąc pod uwagę genialny "Jeden dzień". Główny bohater tej książki rzeczywiście jest godzien politowania.
OdpowiedzUsuńTeż liczyłam na coś o wiele lepszego. "Jeden dzień" to świetna historia, a w tym przypadku wyszło mdło i nieciekawie, po prostu nijako. Gdybym zaczęła przygodę z twórczością Nichollsa od tej książki, to pewnie bym się zniechęciła.
UsuńCzasami opis książki zbyt dużo zdradza, licho wie kto nadmiernym rozpisaniem psuje ludziom lekturę, po łapach trzeba mu dać, bo to bardzo wnerwiające działanie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książek Nichollsona, chociaż zaraz robię sobie seansik z filmem "Jeden dzień", szkoda, że wcześniej nie udało mi się przeczytać książki, ale może jakoś to przeboleję.
Nie wiem jak ustosunkować się do "Dobrego początku" bo czytając Twoją recenzję, czuję, że będzie mnie irytować ta powieść, ale może może wezmę Twixa i się przełamię ;)
Napisz później, jak się podobał film :) Mnie zakończenie w książce wzruszyło i stwierdziłam, że na filmie będę beczeć, a na to póki co mnie mam natchnienia ;)
UsuńNo beczałam na filmie, inaczej się nie da,no bo jak tak można...
UsuńEkranizacja bardzo mi się podobał, Anne Hathaway bardzo mi się podobała, ale brakowało mi w filmie czasu, dni mijały za szybko, potrzebowałam więcej słów, dlatego muszę książkę przeczytać, że przyjrzeć się bliżej relacji Emma - Dexter.
Co jak co, ale ta książka swoją fabułą już mnie nie zachęca. Odpuszczam na pewno, po co mam tracić czas na coś, co może mi się wcale nie spodobać, a jeszcze bardziej zmęczy.
OdpowiedzUsuńCo do opisów na okładce, ja przestaję je czytać. Już tyle razy zdradziły mi fabułę książki...
No właśnie, niektóre opisy są strasznie nietrafione. Po kiego grzyba streszczają zakończenie? Też przestaję zwracać uwagę na te wszystkie informacje na okładce :)
UsuńMi osobiście nie podobał się ,,Jeden dzień", trochę mnie wymęczył. Czasami jest tak, że mniej znana powieść jakiegoś autora jest lepsza od tej ,,sławnej".
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o temat mojej pracy, to brzmi on: ,,Dystopische Vision des ,,Ich ohne die Anderen" im Roman ,,Die Arbeit der Nacht" von Thomas Glavinic".
Fajnie, że studiowałaś germanistykę:) Jak długo?
A mi właśnie "Jeden dzień" bardzo się podobał, chociaż jestem zwolenniczką innych zakończeń ;) "Dobry początek" za to mnie wymęczył. I teraz tak się zastanawiam, czy zaryzykować i sięgnąć po jeszcze jedną książkę autora, mam na myśli "Dublera".
UsuńJakoś mi nie po drodze z tym pisarzem. O książce "Jeden dzień" tyle słyszałam pozytywnych opinii i czytałam recenzji, że powinnam chcieć ją poznać, a tymczasem jakoś mnie nie ciągnie wcale do tej pozycji. "Dobry początek" w ogóle mnie nie zaciekawił fabułą, a rzeczy na które zwracasz uwagę zapewne i mnie będą irytować. Póki co nie zamierzam czytać.
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale gdyby coś... to polecam "Jeden dzień". Książka jest o wiele lepsza od "Dobrego początku", przynajmniej w moim odczuciu :)
UsuńMi ta książka całkiem odpowiadała, zwłaszcza prezentowany przez autora humor. Generalnie byłam na Tak :) Choć tak jak piszesz, jest to totalnie inna pozycja niż Jeden dzień.
OdpowiedzUsuńMasz rację, humor był całkiem w porządku, ale z czasem zaczął mi przeszkadzać i kolejne sytuacje przestały mnie śmieszyć. Miałam wrażenie, że autor przedobrzył. A Briana raz było mi żal, a raz chciałam mu przywalić :)
UsuńHihi, czyli emocje były :)
Usuń"Jeden dzień" mam w audiobooku i niedługo się z nim zapoznam. Co do tej kiążki, to chciałabym ją przeczytać ze wzgędu na jej filową adaptację, która była całkiem udana.
OdpowiedzUsuńJest adaptacja filmowa? Pod tym samym tytułem? Bo nie mogę znaleźć. Na pewno "Jeden dzień" doczekał się ekranizacji, ale co do "Dobrego początku" to się nie orientuję.
Usuńpo angielsku tutul brzmi starter for ten, a po polsku jakos wylecial mi z pamieci. Sprawdz na filmwebie po aktorach. Grali tam james mcavoy i rebbeca hall. Przepraszam, ale pisze z tableta bez polskich znakow. :-)
UsuńDzięki, sprawdziłam :) Tytuł filmu to "Miłosna układanka". Może przy okazji obejrzę, a nuż mnie zaskoczy ;)
UsuńNie znam tej książki, ani tego autora, ale wiele dobrego słyszałam, i mam zamiar kiedyś poznać ;)
OdpowiedzUsuńNie będę ryzykować. Nie lubię tracić czasu :)
OdpowiedzUsuńZ tym autorem nie miałam jeszcze przyjemności się spotkać, ale wiele dobrego o nim słyszałam właśnie przez książkę "Jeden dzień". Jednak wolę ją przeczytać niż "Dobry początek" bo z tego co widzę nie warto ryzykować.
OdpowiedzUsuń"Jeden dzień" będzie na pewno o wiele lepszym wyborem :)
UsuńPowieść, której główny bohater Cię irytuje, chyba nie może się tak do końca podobać. Nie czytałam ani "Jednego dnia" ani "Dobrego początku". Jednak jestem na tyle zaciekawiona twórczością tego autora, że zaryzykowałabym nawet przeczytanie recenzowanej przez Ciebie powieści;) Przecież nie muszę jej kończyć, jeśli mi się nie spodoba;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, spróbuj - z chęcią porównam wrażenia :)
UsuńOoooo ... czytałam "Jeden dzień" i nawet mi się podobała, ale po Twojej recenzji dwa razy zastanowię się zanim sięgnę po "Dobry początek". Lubię długie książki, ale niech ta długość będzie po coś. A nie tylko dla samego gadania.
OdpowiedzUsuńNie mogę polecić tej książki z czystym sumieniem, nie tym razem. Można przeczytać z braku czegoś innego, ale tak naprawdę to dużo gadania o niczym.
UsuńSądząc po ocenie będę od niej uciekać ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHmm mam teraz mieszane uczucia do tej książki. Jeszcze się zastanowię nad jej przeczytaniem.
OdpowiedzUsuńNie zachęciłaś mnie. Skoro wiele razy było mówione to samo, innym językiem, to trochę bez sensu to czytać.
OdpowiedzUsuńTwórczość tego pisarza ciągle przede mną... Ale zerkając w Twoją recenzję, wolałabym najpierw sięgnąć po "Jeden dzień"... Jeszcze zobaczę ;).
OdpowiedzUsuń"Jeden dzień" czytałam w marcu, a do dzisiaj mi siedzi w głowie i pamiętam główny wątek i przede wszystkim zakończenie, więc książka jednak zrobiła na mnie jakieś wrażenie. A "Dobry początek" zaraz mi z głowy wyparuje ;)
UsuńMam w planach zapoznać się z tym autorem, ale chyba sięgnę po "Jeden dzień", który zbiera zdecydowanie lepsze noty! :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
W "Jednym dniu" było więcej emocji, ciekawsi bohaterowie i ogólnie więcej się działo, więc polecam serdecznie :)
UsuńBanał...pasuję.
OdpowiedzUsuńskoro to tak do bólu przeciętna i przewidywalna książka to sobie odpuszczam :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że raczej przeczytam Jeden dzień:)
OdpowiedzUsuńA byłam niemal przekonana, że jest to jedna z lepszych książek tego autora, ale jak widać się myliłam. Szkoda, bo miałam zamiar kupić tą książkę, ale teraz chyba jednak spasuje.
OdpowiedzUsuńCzyli wychodzi na to, że jest to raczej pisarz "jednoksiążkowy"... Jeden Dzień na pewno przeczytam, ale nie jestem pewna, czy sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że powieść nie wzburzyła krew w Twoich żyłach, ale ja sama miałam do niej kiepskie przeczucia. Teraz już wiem, żeby nie latać jak szalona po księgarni w poszukiwaniu tego tytułu. Co najwyżej przejdę się obok niej i wezmę, jeśli nic lepszego nie znajdę :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości tego autora, ale zauważyłam, że jego książki często pojawiają się w blogosferze. Widziałam tylko ekranizację "Jednego dnia", która bardzo mi się spodobała. Nad "Dobrym początkiem" jeszcze się zastanowię:)
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią przeczytałabym "jeden dzień", bo film bardzo mi się spodobał. Jednak nie wiem, czy taka pospolita obyczajówka by mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńwritten-by-bird.blogspot.com
Książka wydaje mi się nuuudna ;)
OdpowiedzUsuńSuper opis :)
OdpowiedzUsuńA ja jestem nią bardzo zainteresowana i myślę, że gdy tylko się na nią natknę, nie będę miała żadnych oporów przed przeczytaniem. Lubię tego typu historie, więc może i ta mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
I dlatego staram się nie czytać opisów z okładek. ;)
OdpowiedzUsuńSama książka średnio do mnie przemawia. Nie sądzę bym chciała tracić na nią czas. ;)