Tytuł oryginału: Kald mig Prinsesse
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Sron: 352
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Moja ocena: 3/6
Pewnie zdążyliście zauważyć, że mam słabość do kryminałów, a
te skandynawskie bardzo przypadły mi do gustu. Twórczość Sary Blædel
intrygowała mnie od dłuższego czasu i w końcu nadarzyła się okazja, aby przeczytać
książkę autorstwa tej duńskiej pisarki. Z wielką chęcią przeniosłam się z
mroźnego Oslo i zaśnieżonych Helsinek do Kopenhagi. Mam na imię Księżniczka
jest drugim tomem serii kryminalnej, ale niezrażona nieznajomością pierwszej części, zabrałam się do czytania. Jak wypada pani Blædel
na tle innych pisarzy z Północy?
Młoda kobieta zostaje brutalnie zgwałcona w swoim mieszkaniu
i sprawa ta zostaje przydzielona asystent kryminalnej Louise Rick. W trakcie
dochodzenia na jaw wychodzi, że kobietę zgwałcił mężczyzna, którego poznała na
portalu randkowym. Wymiana maili i pierwsze spotkanie nie zapowiadały tak wstrząsających
skutków. Oczywiście podał fałszywą tożsamość i teraz jest trudny do
wyśledzenia, ponieważ ofiara nie potrafi podać jego rysopisu. Kilka dni później
dochodzi do podobnej napaści, ale skutki są już bardziej dramatyczne, ponieważ
kobieta umiera. Pojawia się nikły trop, ale okazuje się mało pomocny. Policja
nie próżnuje, ale nie może też pochwalić się sukcesem, dodatkowo prasa dorzuca
swoje trzy grosze i rozdmuchuje sprawę. Gwałciciel jest nadal na wolności i
szuka kolejnych ofiar. Louise podejmuje działanie, mając nadzieję, że w ten
sposób odszuka sprawcę.
Motyw, którym posłużyła się autorka konstruując fabułę, jest
bardzo na czasie. Obecnie duża część osób poznaje się przez Internet, a portale
randkowe cieszą się niemałą popularnością. Można napisać na ten temat osobny
referat, uwzględniając wady i zalety takiego wirtualnego poznawania się. Czy
jest to w ogóle bezpieczne? Trzeba się mieć na baczności, nikt nie ma stu
procentowej pewności, kto jest po drugiej stronie komputera i jakie są jego
rzeczywiste zamiary. Czat, wymiana maili to może i całkiem sympatyczna sprawa,
ale finał takiej znajomości może nie być wcale taki łatwy do przewidzenia. Sara
Blædel wykorzystała popularność portali randkowych do swojej intrygi i prawdę
mówiąc niczym szczególnym mnie nie zaskoczyła. Czarujący i szarmancki mężczyzna
okazał się w rzeczywistości gwałcicielem o sadomasochistycznych skłonnościach.
W pewnym momencie zdziwiło mnie, że główna bohaterka nie zdawała sobie sprawy,
jak bardzo świat wirtualny jest rozpowszechniony. Cała fabuła książki krąży
wokół poznawania się przez Internet, do tego można dodać szukanie sprawcy i
stan psychiczny ofiar. Powiedziałabym, że wyszło to dość przeciętnie.
Jak już wspomniałam Mam na imię Księżniczka jest drugim tomem serii, ale
nieznajomość poprzedniej części nie jest konieczna, bez problemu można się odnaleźć
w fabule. Ten kryminał nie powalił mnie na kolana, czytałam go raczej z umiarkowanym
zainteresowaniem. Wszystko było jasne od samego początku, żadnych pokręconych
intryg, niewiadomą był tylko sprawca. Zabrakło mi tutaj różnych tropów i całego
szeregu podejrzanych, abym sama mogła szukać rozwiązania. Autorka tak manewruje
akcją, że czarny charakter pojawia się niemal na samym końcu. W głowie nie
kłębiły mi się myśli typu: niemożliwe, nie wpadłabym na to, że to on, bo
wcześniej ta postać w ogóle nie zwróciła mojej uwagi, zaledwie o niej
wspomniano. Zakończenie więc nie zrobiło na mnie większego wrażenia, zabrakło
mi ciągłej niepewności i napięcia. Pomijając całą intrygę kryminalną, zostało
również opisane życie prywatne Louise i jej problemy osobiste, jest to
jakiś plus, bo ubarwia nieco fabułę. Podsumowując, szału nie było, ale możliwe,
że się skuszę na kolejną książkę tej autorki. Na chwilę obecną Sara Blædel nie
zawędruje jednak na czołówkę moich ulubionych pisarzy.
Nawet nie wiedziałam, że jest to drugi tom serii, a zamierzam ją kupić, ale dobrze że się jednak powstrzymałam, gdyż po twojej recenzji widzę, że nie jest to jakaś wybitna literatura.
OdpowiedzUsuńPierwszy tom to "Handlarz śmiercią". Książka jest dość przeciętna, ale myślę, że warto po nią sięgnąć, aby mieć porównanie do innych skandynawskich autorów :)
UsuńMam zarówno pierwszy, jak i drugi tom, ale jeszcze nie czytałam. Trochę zmartwiła mnie Twoja recenzja, bo liczyłam na przyzwoity kryminał, a tak się nie zapowiada.
OdpowiedzUsuńIle ludzi, tyle opinii :) Wcześniej czytałam pozytywną recenzję tego kryminału, u mnie jak widać nieco mniejszy entuzjazm, ale może Tobie książka spodoba się bardziej niż mnie :)
UsuńCzytałam do tej pory same super pozytywne recenzje tej książki. Twoja opinia trochę ostudziła mój zapał względem "Księżniczki"
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio się zastanawiałam nad tą książką. Bo taka popularna, mignęła mi nawet jakaś pozytywna recenzja, ale po tym co piszesz, chyba zrezygnuję. Czytając kryminały lubię właśnie ten stan "niemożliwe, nie wpadłabym na to" :)
OdpowiedzUsuńJa również lubię kryminały (czytam ich chyba nawet za dużo). Sama książka wydaje mi się idealna na podróż- taki średniaczek na umilenie czasu w zatłoczonym pociągu :)
OdpowiedzUsuńO idealnie podsumowałaś tę książkę :) Kryminał dobry do pociągu, żeby się nie nudzić, ale bez większych zachwytów.
UsuńOpis zachęca do przeczytania książki, a twoja recenzja ostudza ten entuzjazm. Nie wiem co o niej myśleć. Jak spotkam w bibliotece to z chęcią wyrobię sobie o niej zdanie;)
OdpowiedzUsuńKryminały to nie do końca moja bajka (adekwatnie do tytułu:P), więc chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za kryminalami, dlatego, gdy zobaczyłam ją na półce w bibliotece, odłożyłam z powrotem.
OdpowiedzUsuńZa kryminałami to ja nie przepadam, dlatego pasuję :/
OdpowiedzUsuńPonieważ lubię kryminały a autorki jeszcze nie czytałam,więc zapewne się skuszę.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że szału nie ma, bo również byłam zaintrygowana tą pisarką i chciałam poznać jej twórczość. Nadal chcę, ale już nieco ostrożniej i z mniejszym entuzjazmem do niej podchodzę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mimo wszystko warto spróbować, bo książka przecież tragiczna nie jest ;) Ja zawsze daję szansę każdemu autorowi, zwłaszcza jeśli chodzi o kryminały :)
UsuńJeżeli chodzi o kryminały to również staram się dać każdemu szansę :)
UsuńNie wiedziałam, że to drugi tom z serii! Temat jest mocny, trudny ale też potrzebny. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńTeż mam słabość do kryminałów skandynawskich ;)
OdpowiedzUsuńRównież bardzo lubię kryminały, zwłaszcza te skandynawskich autorów. Prawdę powiedziawszy bazując tylko na opisie książki spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Jednak skoro książka jest przeciętna to nie będę na nią tracić swojego, już i tak mocno uszczuplonego, czasu wolnego :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pisarka odebrała w jakiś sposób czytelnikom zabawę - możliwość zastanawiania się, kto tak naprawdę jest sprawcą. Hm, jeżeli chodzi o skandynawskie kryminały, na razie chyba pozostanę przy Mankellu;)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu chodzi za mną kryminał, ale raczej odpuszczę tą konkretną pozycję, będę szukać dalej. Chyba, że polecisz mi jakiś ciekawy tytuł :)
OdpowiedzUsuńHmm, pomyślmy... jeśli chodzi o coś skandynawskiego, to postawiłabym na Larssona - pierwsza część jego trylogii to "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet". Bardzo też lubię serię Läckberg, jednak pierwszy tom ("Księżniczka z lodu") podobał mi się najmniej, ale kolejne polecam już bez wahania ;) Pomijając skandynawskie klimaty, to "Kolekcjoner kości" Deavera był niezły (zresztą kolejne części również), może kojarzysz film :) Kryminały Link też są dobre, przykładowo "Przerwane milczenie". Albo coś z klasyki, mam tu na myśli Agathę Christie - "Dziesięciu murzynków" było rewelacyjne. Te książki przyszły mi pierwsze na myśl w tej chwili :)
UsuńPodpisuję się pod Twoimi typami (może poza Link, co prawda akurat "Przerwanego myślenia" nie czytałam, ale inne książki choć niezłe, to mnie nie powaliły). Deaver jest moim numerem jeden. Dorzuciłabym też do listy Maxime Chattam (czytałam "Tajemnice chaosu" oraz "Otchłań zła"), a z pisarzy skandynawskich Mankella.
UsuńO tak, Chattam jest świetny. "Otchłań zła" była bardzo dobra, cały czas się przymierzam do kolejnych części z tego cyklu ;)
UsuńKocham skandynawskie kryminały (normalnych nie trawię, haha), ale ten sobie odpuszczę. Jak widzę, nic szczególnego. Zwłaszcza, że to druga część :).
OdpowiedzUsuńPewnie wspomniałam już o tym, ale co tam powtórzę się, nie przepadam za skandynawskimi kryminałami, jest to o tyle dziwne, że kryminału uwielbiam, a Skandynawia to moje marzenie i planuję (jak wygram w Lotto) zwiedzić te surowe tereny, tak więc, oddzielnie te dwa elementy są dla mnie idealne, zaś połączone, stanowią często barierę nie do pokonania, dlatego nie wiem czy porwę się na tę książkę, póki co nie zanosi się na to.
OdpowiedzUsuńA może jeszcze przy innej okazji namówię Cię na jakiś skandynawski kryminał, niektóre są naprawdę całkiem niezłe ;)
UsuńSkoro lubisz kryminały i książki grozy, to możesz śmiało liczyć na moje częstsze odwiedziny (choć nie wiem czy to powód do zadowolenia :D).
OdpowiedzUsuńOj powieściom grozy nigdy nie odmawiam, lubię takie mroczne klimaty :) I dzięki za odwiedziny ;)
UsuńPodobno sama Camilla Lackberg poleca te ksiazke, wiec moze warto dac jej szanse i przeczytac :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!