wtorek, 16 października 2012

Mistyfikacja - Candace Camp



Tytuł oryginału: Indiscreet
Tłumaczenie: Wojciech Usakiewicz
Stron: 444
Wydawnictwo: Mira Harlequin
Moja ocena: 5,5/6


Sięgając po Mistyfikację, zupełnie nie kojarzyłam nazwiska autorki i nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Będąc w bibliotece, tylko pobieżnie przeczytałam opis na okładce i pomyślałam, że mogę zaryzykować. Przyznaję się bez bicia, że lubię romanse, a tym razem trafiłam na romans historyczny i zastanawiam się, dlaczego tak rzadko sięgam akurat po ten gatunek. Nie spodziewałam się, że historia tak mnie zafascynuje, co stało się przede wszystkim za sprawą samej atmosfery powieści, która spowodowała, że nie chciałam odłożyć lektury. Na pewno nie jest to ostatnia książka pani Camp, którą miałam w ręku.

Camilla nie bardzo wie, jak wybrnąć ze swoich kłopotów. Poniosła ją wyobraźnia i skłamała dziadkowi, że jest zaręczona. Boi się wyznać prawdę, ponieważ stary opiekun jest ciężko chory i silne emocje mogą źle się dla niego skończyć. Zupełnie przypadkowo znajduje rozwiązanie w postaci Benedicta. Uzgadnia z mężczyzną, że będzie on udawał jej narzeczonego, a w zamian otrzyma pieniądze. Mężczyzna zgadza się, jednak jego celem nie jest zapłata za tę maskaradę, a dostanie się do posiadłości Camillii i swobodny dostęp do informacji, aby mieć możliwość wytropić spisek. Para mimo początkowej niechęci do siebie, stara się grać zakochanych i brną w kolejne kłamstwa. Benedict powoli odkrywa siatkę przemytników, a Camilla stara się, aby rodzina nie odkryła prawdy.

Dużym plusem są postaci, które stworzyła pani Camp: on przystojny, inteligentny, pewny siebie, pełen sarkazmu, sprawiający wrażenie groźnego i niebezpiecznego, ona nie jest głupiutką panną, którą jedyną ambicją jest wyjście za mąż, trzyma się własnych poglądów, wie czego chce, na pewno jest to kobieta z charakterem. Mamy zatem barwnych i wyrazistych bohaterów, dzięki którym historia jest o wiele bardziej interesująca. A nie jest to banalna historyjka o miłości, na pewno nie. Oczywiście romans między bohaterami, a raczej gra pozorów (przynajmniej na początku), odgrywa kluczową rolę, ale pojawia się również niezgorsza intryga, trochę sekretów i tajemnic rodzinnych i oczywiście nie mogło zabraknąć również nieco niebezpiecznych i zagrażających życiu sytuacji. To wszystko składa się na naprawdę wciągającą powieść, która bardzo przypadła mi do gustu. Może nie jest to literatura wysokich lotów, ale ja spędziłam przy tej książce miłe popołudnie. Mimo ponad czterystu stron powieść czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, za sprawą lekkiego stylu autorki.

Co mnie najbardziej urzekło w Mistyfikacji, to realia XIX wiecznej Anglii, w których została osadzona historia. Te czasy zawsze jawią mi się pełne dworskiej etykiety, wytwornej galanterii i nienagannych manier. Uważam, że autorka w doskonały sposób oddała ducha tamtej epoki, opisując obowiązujące konwenanse i zwyczaje. Poza tym urok angielskiej wsi dodał niezwykłego klimatu całej powieści. Już samo to wystarczyło, żeby książka pochłonęła mnie do reszty. Obawiałam się, że będzie to jakieś romansidło, które przeczytam bez większych wrażeń, a otrzymałam naprawdę zajmującą książkę. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów, których nie sposób nie polubić. Jeśli sceptycznie podchodzicie do romansów historycznych, a na słowo harlequin dostajecie wysypki, to mimo wszystko polecam Mistyfikację, może dzięki niej zmienicie zdanie. Mnie ta historia oczarowała.

*
Znacie może jakieś romanse historyczne warte polecenia, albo przychodzi Wam do głowy nazwisko autorki? Tak mi się spodobała ta książka, że chętnie przeczytam coś w podobnym stylu.

22 komentarze:

  1. Nie przepadam za romansami historycznymi, ale czasami skuszę się na jakiś, gdyż staram się czytać różnorodne gatunki. Moja serdeczna znajoma z blogu Aleksandrowe myśli, jest wielką miłośniczką tego gatunku, więc zapraszam cię do niej. Na pewno wybierzesz sobie tam jakąś książkę, która cię zaciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety ale romans historyczny to nie dla mnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię romansów historycznych i praktycznie ich nie czytam, nawet nazwisko autorki mnie nie przekonuje, ale wiem, że przez miłośników gatunku jest uwielbiana :)

    Nie doradzę Ci w wyborze lektur, bo zielona jestem w tym temacie, ale są blogerki, które namiętnie czytają tego typu pozycje i na pewno podrzuca Ci rozsądną radę w wyborze powieści z dobrym klimatem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie czytam ale moja córka owszem:) Philippa Gregory podobno jest świetna i Julie Garwood.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że książka rzeczywiście cię oczarowała. Chyba sama muszę spróbować i przekonać się do romansów historycznych. Mimo braku czasu w końcu chcę się za coś wziąć. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Kłopotliwy dług księżnej" N. Cornick, albo "Słodycz zemsty" R. Rogers - podobne i świetnie się jej czytało!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przepadam za romansami. To nie dla mnie.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro tak chwalisz to trzeba sięgnąć :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawie brzmi, ale na razie sobie odpuszczę :) Mam co czytać, ale nie mam czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niedawno udało mi się zdobyć tę książkę dzięki portalowi Finta.pl :) Teraz gości w mej biblioteczce i oczekuje w kolejce na przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Raczej nie ciągnie mnie do tego typu książek. Słyszałam, że Philippa Gregory jest niezła, ale sama nie miałam okazji tego sprawdzić. Kiedyś czytałam "Klawikord i różę" Popławskiej i pamiętam, że bardzo mi się podobała. Więcej tytułów niestety nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam romanse historyczne.
    W sumie też odkryłam je przez przypadek. Jakiś czas temu czytałam "Uwikłaną" Liz Carlyle i trafiłam na Oscara Wildea, który żył jeszcze w XIX w. Z tymże Wilde pisał mocno erotyczne powieści, które nie każdemu mogą się podobać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie slyszałam o tej książce, ale zaciekawiłaś mnie! I ta ocena... Tak, wpisuję na listę i będę jej poszukiwać. ;)

    Jak początkowe wrażenia po "Muskającym aksamicie"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi jeszcze cokolwiek powiedzieć, nie chcę zapeszać :)
      XIX - wieczny Londyn ma jednak swój urok...

      Usuń
    2. Londyn i Ci artyści... Pewne momenty mogą hmm... zniesmaczyć, zbulwersować, ale książka warta przeczytania. :D

      "Trzy oblicza pożądania" jest na wyższym poziomie niż Grey, naprawdę. ;)

      Usuń
  14. Oj nie moja tematyka, ale cieszę się, ze Tobie książka przypadła do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Niestety, książka zupełnie nie w moim klimacie. Przynajmniej na razie, bo jeszcze parę lat temu zaczytywałam się w romansach historycznych :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Rzadko sięgam po romanse historyczne, choć czasami robię wyjątki:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Strasznie przepraszam, ale przypadkiem usunęłam Twój komentarz :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Lubię klimaty starej Anglii i sama zastanawiałam się nad jakąś pozycją z gatunku romansu historycznego. Wydawnictwo Harlequin ma teraz wiele do zaoferowania w tym temacie. Myślę, że najlepiej poczytać opinie na ich stronie. A swoją recenzją zachęciłaś mnie bardzo do tej lektury:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo lubię Cadance Camp. Z chęcią przeczytałabym tę książkę :) Nie znam żadnej innej pisarki piszącej w podobnym stylu, tak dobrej jak ona.

    OdpowiedzUsuń