poniedziałek, 22 października 2012

Muskając aksamit - Sarah Waters



Tytuł oryginału: Tipping the velvet
Tłumaczenie: Magdalena Gwalik - Małkowska
Stron: 421
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Moja ocena: 2/6


Muskając aksamit wyszperałam na bibliotecznej półce. Sam tytuł bardzo mi się spodobał, a nazwisko autorki brzmiało znajomo. Okazało się, że w jej dorobku znajduje się Złodziejka – powieść, którą czytałam jakiś czas temu i która zafascynowała mnie klimatem wiktoriańskiej Anglii. Pełna dobrych przeczuć wypożyczyłam książkę, licząc na zajmującą lekturę. O jakie było moje rozczarowanie!

Historię poznajemy z punktu widzenia Nancy, która jest narratorką powieści. Do jej rutynowego życia wkrada się zupełnie coś nieoczekiwanego. Poznaje Kitty Buttler, artystkę, która występuje na deskach teatru. Zaprzyjaźniają się ze sobą i pewnego dnia Nancy oznajmia rodzinie, że wyjeżdża do Londynu wraz z nowo poznaną przyjaciółką. Szybko przyzwyczaja się do życia w mieście i zaczyna własną karierę. Z nieśmiałej córki sprzedawcy ostryg przeistacza się w gwiazdę rewii londyńskiej. Wydawałoby się, że Londyn sprostał jej oczekiwaniom i pomógł spełnić marzenia. Jednak pewna sytuacja rujnuje wszystko, Nancy nie tylko rezygnuje z pracy w teatrze, ale również traci osobę, którą pokochała od pierwszego wejrzenia.

Książkę zaczęłam czytać z wielkim zainteresowaniem, przede wszystkim ze względu na tło epoki – Anglia pod koniec XIX wieku od dawna wzbudza moją fascynację. Jednak z każdą kolejną kartką rosło moje rozczarowanie. Muszę zaznaczyć, że autorka  potrafi stworzyć odpowiednią atmosferę tamtych czasów, ale to jest jedyny plus tej książki. Waters jako znawczyni powieści wiktoriańskiej serwuje nam mnóstwo szczegółów dotyczących strojów, ciemnych zakątków miasta, czy panujących wtedy obyczajów. Trzeba przyznać, że zrobiła to w niezwykle realistyczny sposób i bez trudu można wczuć się w ten osobliwy XIX – wieczny klimat. Jednak mimo tematyki, która może wzbudzać kontrowersje, a nawet momentami siać zgorszenie, książka jest po prostu nudna. Akcja wlecze się jak flaki z olejem, bohaterka tylko błąka się po ulicach Londynu, albo oddaje seksualnym zabawom. Jedynie fragmenty dotyczące pracy w teatrze wydały mi się interesujące, cała reszta mnie nużyła i w efekcie przeskakiwałam co kilka kartek, czytając pobieżnie z nadzieją, że w końcu coś zacznie się dziać. Nie oczekiwałam wybuchu wulkanu, nagłej zarazy, czy Kuby Rozpruwacza, szukającego kolejnej ofiary, ale przydałby się choć minimalny skok akcji. Może częste opisy zbliżeń, momentami nieco perwersyjnych, miały dodać pikanterii, ale chyba nie zdało to egzaminu.

W tej historii po prostu nic ciekawego się nie dzieje, a główna bohaterka tylko mnie irytowała swoim zachowaniem. Początkowo Nancy wydała mi się dziewczyną może nieco zagubioną, ale mającą w sobie potencjał, a niestety nie zyskała w moich oczach. Naiwna dziewczynka ze swoim ślepym uwielbieniem zmieniła się w bezmyślną pannę, która nie ma własnego zdania i jej jedynym celem w życiu są uciechy łóżkowe. Nie potrafiła się odnaleźć, przybierała różne stroje i maski, gubiąc po drodze swoje prawdziwe ja. Stawała się kimś, kim oczekiwano żeby była. Może za surowo ją oceniam, ale takie odniosłam wrażenie, Nancy strasznie mnie denerwowała swoim podejściem do życia.

Muskając aksamit to historia o niespełnionych marzeniach i bólu porzucenia przez ukochaną osobę. Nancy po przybyciu do Londynu wiodła życie na dość dobrym poziomie, ale szybko dotknęła ją brutalna rzeczywistość, dając wręcz po twarzy i odbierając resztki naiwnego spojrzenia na świat. Jest to książka o poszukiwaniu własnego miejsca i zrozumieniu swoich pragnień, których spełnienie daje szczęście i ukojenie. Powieść więc powinna wprost kipieć od emocji, ale szczerze, to nie doszukałam się ich zbyt wielu. Pamiętam wyłącznie początkową rozpacz Nancy, a potem tylko nieokreśloną pustkę. Chyba nie potrafiłam wczuć się w tę historię, która mimo wszystko wydała mi się po prostu nijaka. Bo ile można czytać o lesbijskich skłonnościach, na których opiera się cała książka.

To moje drugie spotkanie z twórczością Waters i również w tej książce pojawia się motyw homoseksualnej miłości. Tym razem autorka niczym mnie nie zaskoczyła, ponownie ta sama sceneria wiktoriańskiej Anglii i bohaterka, która odkrywa swoje seksualne potrzeby. Najbardziej podobało mi się tło historyczne, które zostało sumiennie odwzorowane, ale książka niestety mnie rozczarowała. Była jakby powieleniem poprzedniej, którą miałam okazję czytać. Wydaje mi się, że Muskając aksamit zrobi większe wrażenie na tych, którzy nie mieli dotychczas do czynienia z twórczością Waters. Tematyka potrafi wzbudzić mieszane uczucia, a osadzenie akcji w XIX - wiecznej Anglii jest ogromną zaletą, ponieważ historia ma swoisty klimat. Czy polecam tę książkę? Muskając aksamit ma w sobie coś nieuchwytnego, co może zafascynować, albo wprowadzić w znużenie. Musicie sami się przekonać.

28 komentarzy:

  1. Powiem tak - dobra recenzja biorąc pod uwagę styl, język i argumenty, którymi poparłaś swoją opinię. Ale ja mam nieco inne wrażenia po lekturze. Właściwie to jestem bliska jej końcu, ale jeszcze czytam. I właśnie, jest to moje pierwsze spotkanie, dlatego mi się podoba. Ale mam na półce drugą książkę tej autorki i widzę, że tez jest XIXwieczna Anglia i zapewne miłość lesbijska. Trochę to nudne, ale cóż. Pierwsze wrażenie najważniejsze. ;)

    Serialu "Gry o tron" jeszcze nie obejrzałam. Mam w planie najpierw przeczytać trzy pierwsze części, dopiero sięgnę po serial. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie recenzja? Jestem ciekawa, jakie są Twoje wrażenia :)

      Usuń
    2. Jasne, że będzie! Tylko musisz troszkę poczekać. Ostatnio mam sporo nauki i staram się wyrobić w czasie ze wszystkim. Ale poinformuję, jak napiszę ;)

      Usuń
  2. Trochę mnie przybiłaś:) Mam tą książkę na półce i coś czuję,że nieprędko po nią teraz sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam się szczerze, iż niezbyt lubię akcje osadzoną w XIX - wiecznej Anglii. Zdecydowanie preferuje czasy bardziej współczesne, więc chyba jednak nie skuszę się na powyższą powieść.

    OdpowiedzUsuń
  4. Opis wydawał mi się ciekawy, zwłaszcza, że uwielbiam Anglię w epoce wiktoriańskiej. Jednak, w miarę czytania Twojej recenzji powieść odsuwałam w coraz dalsze plany.. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie myślę, że może w tej akcji wleczącej się jak flaki z olejem, to właśnie seksualne zabawy miały dostarczyć rozrywki, a Ty - niestały w uczuciach czytelnik - nie doceniłaś pikantnych momentów ;)
    Mnie tego typu książki nie przekonuję, ale coś jest w Twojej recenzji co mnie przyciąga do tej książki, nie znam autorki, więc może mnie ta lektura zafascynuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja chyba dam szansę tej książce, bo mam wrażenie, że może mi się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. XIX wieczną Anglię uwielbiam, autorki nie znam i chętnie to zmienię :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam tej autorki (choć nazwisko już od jakiegoś czasu znajduje się w moim notesie), ale na pewno postaram się przeczytać jakąś jej książkę. Może będzie to "Muskając aksamit", bo sądząc po Twojej recenzji oraz opiniach innych, to właśnie od tej książki warto zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba jednak nie moje klimaty. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoja recenzja średnio zachęca, ale chyba mimo wszystko się skuszę.. myślę, że może mi się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapowiadało się ciekawie. No i okładka jest piękna. Może mimo słabej oceny warto się skusić? Szczególnie, że nie znam autorki:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. chyba jednak podaruję sobie lekturę tej książki
    obecnie mam wiele ciekawszych pozycji na oku

    OdpowiedzUsuń
  13. Autorka chyba tylko w jednej swojej książce nie porusza wątku lesbijskiego. Zresztą o ile się nie mylę to została uhonorowana nagrodą za najlepszą powieść lesbijską, więc jest to raczej stały motyw w jej powieściach. "Muskając aksamit" mam na półce, ale na razie nie spieszno mi do lektury. Polecam "Niebanalną więź" Waters, w której więcej jest mroku, tajemnicy i pewnej dozy metafizyki, nie ma za to opisów łóżkowych ekscesów. Mnie się bardzo ta książka podobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie planowałam sięgać po kolejne jej książki, ale skoro polecasz, to może dam się namówić. Myślę, że dopiero za jakiś czas zrobię kolejne podejście do twórczości Waters.

      Usuń
  14. Nie słyszałam ani o autorce, ani o książce... na razie sobie odpuszczę chociaż nie wykluczam przeczytania jej w jakiejś nieokreślonej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  15. To już wiadomo co trzeba omijać szerokim łukiem;) A "Złodziejka" jest dobra? Poluję na tę książkę od jakiegoś czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, "Złodziejka" wypada o wiele lepiej. Również Anglia w epoce wiktoriańskiej, ale dodatkowo niezła intryga, ciekawsi bohaterowie, więcej akcji.

      Usuń
  16. Ja mam wielką ochotę na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Okładka piękna, ale skoro nie polecasz, to nie będę jej szukać :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Okładka jest bardzo ładna, od razu rzuca się w oczy. Może kiedyś dam jej szansę, ale raczej w dalekiej przyszłości:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ależ ta kobieta tworzy górnolotne tytułu. Mnie by raczej tytuł tej powieści w ogóle nie przyciągnął, bo jest taki och, ach infantylny :-) Takie tytuły to nadawałam moim opowiadaniom, gdy miałam dziesięć lat. Wydawało mi się, że jak uderzę w takie górnolotne słowa to tekst będzie mądrzejszy. Widać ta Autorka z tego jeszcze nie wyrosła ;-)
    Nie przeczytam, mimo że lubię takie klimaty. Odstrasza mnie brak emocji i postać głównej bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam w sumie trzy książki tej autorki, zacznę w takim razie właśnie od niej, nie będę tak rozczarowany :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wydawała się być naprawdę zachęcająca, ale ocena mnie odrzuciła ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Surowa ocena! dzięki za ostrzeżenie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. A miałam na nią chrapkę... Ajjj...
    Dzięki za cynk!!

    OdpowiedzUsuń
  24. Zupełnie nie zgadzam się z recenzją. Mnie książka urzekła, chociaż ostatni rozdział faktycznie trochę się dłużył. Całosc pochłonęłam w szybkim tempie. Niepotrzebnie zniechęciło się tyle czytelników. Polecam osobom obeznanym w tematyce, nie każdy ją zrozumie, nie w każdym wzbudzi zainteresowanie.

    OdpowiedzUsuń