Tytuł oryginału: In Silence
Tłumaczenie: Klaryssa Słowiczanka
Stron: 480
Wydawnictwo: Mira
Moja ocena: 4/6
Miałam sobie zrobić przerwę od kryminałów, ale nie mogłam
się powstrzymać i wypożyczyłam z biblioteki W milczeniu autorstwa Eriki
Spindler. Z twórczością tej autorki miałam już do czynienia, więc wiedziałam,
czego mogę się mniej więcej spodziewać. Pisarka cieszy się niemałą
popularnością wśród miłośników thrillerów, więc pomyślałam, że warto po raz
kolejny zaryzykować. Poprzednia jej książka, którą czytałam, nie powaliła mnie
na kolana, ale przecież nie będę przekreślać autorki po jednej nieudanej
lekturze. Tym razem trafiłam lepiej.
Avery po kilkunastu latach wraca do rodzinnego miasteczka za
sprawą tragicznej wiadomości. Jej ojciec, szanowany obywatel, którego wszyscy darzyli
sympatią, popełnił samobójstwo. Młodej kobiecie trudno w to uwierzyć, chociaż
wszystkie ślady na to wskazują. Podczas robienia porządków Avery znajduje
pudełko pełne starych wycinków z gazet, które dotyczyły morderstwa sprzed
piętnastu laty. Dlaczego ojciec zbierał te informacje? Wszystko staje się
jeszcze bardziej podejrzane, kiedy w miasteczku zostają odnalezione zwłoki
kobiety, a pewien mężczyzna ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Czy te
sprawy się ze sobą łączą? W Avery rodzi się przypuszczenie, że ojciec wcale nie
popełnił samobójstwa, a stał się ofiarą morderstwa.
Erica Spindler miała nienajgorszy pomysł na intrygę
kryminalną, może mało oryginalny, ale na pewno wzbudzający zainteresowanie.
Akcja toczy się w małym miasteczku, w którym pewna grupa osób postanowiła
pilnować porządku, nie zważając na lokalną policję. Organizacja ta miała jednak
własne pojęcie o tym, co jest dobre dla społeczności, a ich działalność
przeradzała się w niebezpieczny fanatyzm. Można się pokusić o stwierdzenie, że działali
na zasadzie sekty, ale mieli nieco inne priorytety i dość potworne sposoby, aby
zachować odpowiedni wizerunek miasteczka. Ofiar nie brakuje i autorka wykazała
się niemałą wyobraźnią, wymyślając sposób ich śmierci. Nie ma banalnego strzału
w głowę, czy uduszenia, jest nieco bardziej makabrycznie, co na pewno znajdzie
uznanie wśród fanów thrillerów. To jednak nie wystarczyło, aby stworzyć
atmosferę grozy i czystego strachu. W milczeniu nie należy do tego typu lektur,
podczas których w napięciu śledzimy akcję, obgryzając paznokcie i wzdrygając
się przy najmniejszym szmerze. Niestety, nie jest to mrożąca krew w żyłach
historia, że po przeczytaniu będziemy się bali zgasić światło. Nic z tego,
książka może wywołać jedynie malutki powiew makabry i spowodować leciutkie
ukłucie trwogi.
Dlaczego książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jakie
oczekuje się podczas czytania thrillerów? Wina przede wszystkim leży po stronie
bohaterów, którzy są strasznie schematyczni i do bólu przewidywalni. Autorka
oczywiście próbuje nas zmylić, opisując charakter poszczególnych postaci i
spróbować wpłynąć na ich odbiór, zapewniając że ten jest dobry, a ten jakiś
podejrzany. Jestem jednak przekonana, że miłośnicy kryminałów, od razu przejrzą
tę zagrywkę i szybko się domyślą, jak się sprawy naprawdę mają. To niestety
psuje przyjemność z czytania. Szybkie odkrycie sprawcy jest dużym minusem i
powinno być wręcz niedopuszczalne. Czytając kryminał, lubię czuć tę nieustanną
niepewność i zastanawiać się, kto jest mordercą. Tutaj niestety ten aspekt
szybko odpadł, pozostało jedynie zastanawiać się nad motywem, który niestety po
części również był znany. Jednak nie można było przewidzieć poczynań mordercy i
to właśnie było najbardziej intrygujące.
Książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, kartki po
prostu same uciekają. Autorka nie przytłacza zbędnymi opisami, charakterystyka
bohaterów jest pobieżna, ale w zupełności wystarczająca. Akcja toczy się
wartko, nie ma chwil przestoju i niepotrzebnego ględzenia o niczym. Język może
nie jest bogaty, ale w przypadku takiego lekkiego kryminału nie odgrywa to
znaczącej roli i nie przeszkadza w odbiorze. W milczeniu nie jest wymagającą
lekturą, ale przyjemnym czytadłem z malutkim dreszczykiem emocji. Sięgając po
ten tytuł, nie oczekiwałam żadnej rewelacji, więc nie czuję się rozczarowana i
nie narzekam na zmarnowany czas. Mimo kilku mankamentów, książka potrafi
trzymać w napięciu, ponieważ pojawiają się nowe wątki, na jaw wychodzą sekrety
i akcja idzie naprzód.
Biorąc pod uwagę poprzednią pozycję autorki, którą czytałam,
W milczeniu wypada o wiele lepiej. Intryga kryminalna nie jest jakaś najgorsza,
chociaż dość przewidywalna. Bohaterowie są w porządku, ale podczas czytania nie
poświęciłam im zbyt dużo uwagi. Dla porównania w książkach Charlotte Link
pojawia się rewelacyjne studium psychologiczne postaci, w przypadku pani
Spindler tego nie uraczymy. Nie mówię, że W milczeniu było beznadziejne, bo
spełniło swoje zadanie, książka mnie zaciekawiła i wciągnęła. Nie mogę jej nazwać budzącym grozę thrillerem, ale jest
to w miarę dobry kryminał. Lubię takie historie i nie przeszkadzała mi nawet przewidywalność.
A na osobach, które rzadko sięgają po taki gatunek, książka może nawet zrobić
większe wrażenie.
Lubię Spindler,więc pewnie przeczytam.Chociaż ostatnio jakoś mniej mi się jej książki podobają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Czytając opis fabuły i Twoje wrażenie po tej lekturze, zastanawiam się czy przypadkiem nie czytałam tej książki (niestety głowa już nie ta) bo to co czym piszesz jest mi bardzo znajome, oczywiście mam na myśli główny wątek... choroba!, muszę pogrzebać w pamięci.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki, a widzę że warto. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRaczej do mnie nie przemawia ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale jej nazwisko tak często przewija się wśród innych książek, że chyba się skuszę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twórczość Spindler, dlatego z ogromną przyjemnością przeczytam ,,W milczeniu''. Wierzę, że się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńHmmm może kiedyś. Kryminalne historie lubię i daję szansę każdemu autorowi, więc pewnie w swoim czasie sięgnę.
OdpowiedzUsuńja na szczęście mam teraz miły przerywnik od wszystkiego co się wiąże z kryminałami i kryminologią;)
OdpowiedzUsuńKażda książka Spindler robi na mnie wrażenie. Autorka potrafi wciągnąć w swoją historię, w lekko mroczny klimat i skłonić do refleksji...
OdpowiedzUsuńJeśli kryminał, to na pewno dla mnie:)
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu sięgnąć po jakiś thriller Spindler. Zgadzam się, że nie są to książki zapadające w pamięć, ale dobrze sprawdzają się jako relaksujące czytadła. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńostatnio na większości blogów recenzje kryminałów, ja jakoś niespecjalnie po nie sięgam, i zastanawiam się czy to nie znak, aby zacząć je czytać:) Przynajmniej recenzje, np ta zachęcają:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, może zajrzę tym bardziej, że znam tę pisarkę.
OdpowiedzUsuńChyba nie tym razem :) poczekam na coś bardziej w moim guście :)
OdpowiedzUsuńCzeka u mnie na półce na przeczytanie, a że uwielbiam Ericę to pewnie niebawem się za nią wezmę ;)
OdpowiedzUsuńHm... Może w przyszłości? Teraz mam nieco inne plany czytelnicze, choć recenzja jak zawsze ciekawa:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam że rzadko sięgam po współczesny kryminał , o wiele bardziej wole starą dobrą klasykę w stylu Agaty Christie.
OdpowiedzUsuńJuż Ci pisałam, że lubię Ericę Spindler, także i po tę książkę kiedyś na pewno sięgnę :)
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam Cię do wzięcia udziału w moim kryminalnym konkursie : http://miqaisonfire.wordpress.com/2012/10/24/262-kryminalny-konkurs-z-wydawnictem-proszynski-i-s-ka/
Lubię thrillery, choć nie przepadam za makabrycznymi scenami ;) mysle, ze napięcie można budować w inny sposób. Czytalam tej autorki "Złodziej tożsamości" i książka nie przypadła mi do gustu - głównie chyba z powodu zbyt małej ilości opisów i pobieżnosci właśnie. Nie mam nic przeciwko czytadłom, ale nie lubię książek tej pani. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRównież czytałam "Złodzieja tożsamości" i zgadzam się - książka była dość kiepska. Jednak coraz bardziej przekonuję się do twóczości Spindler, choć to typowe czytadła :)
UsuńA makabryczne sceny mi nie przeszkadzają, czasami nieźle ubarwiają fabułę, ale o wiele większe wrażenie robią na mnie thillery z takim psychologicznym podejściem.
Pozdrawiam ciepło :)