Tytuł oryginału: Kisscut
Tłumaczenie: Lech Z.
Żołędziowski
Stron: 394
Wydawnictwo: Zysk i
S-ka
Z twórczością amerykańskiej
pisarki Karin Slaughter miałam już okazję się zapoznać i w moim odczuciu autorka
pisze dość nierówno, więc nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po
Płytkim nacięciu. Książka okazała się całkiem niezłym thrillerem
psychologicznym z wartką akcją, który wciąga i trzyma w napięciu już od
pierwszych stron. Uprzedzam jednak, że nie jest to kryminał z kategorii: zabójstwo, śledztwo pełne poszlak i mylnych tropów, kończące się złapaniem mordercy. W Płytkim nacięciu znajdziemy zupełnie inny rodzaj potworności.
Na torze wrotkarskim
dochodzi do zamieszania, trzynastoletnia Jenny celuje z broni do szkolnego
kolegi. Na miejscu zdarzenia przypadkowo znajduje się komendant policji Jeffrey Tolliver, który
stara się odwieść dziewczynkę od tego zamiaru, jednak jego słowa nie odnoszą
rezultatu i jest zmuszony zastrzelić Jenny, by nie dopuścić do masakry. W tym
samym czasie Sara Linton znajduje w toalecie pocięte zwłoki noworodka. Wszystko
wskazuje, że jest to dziecko Jenny, ale dopiero sekcja zwłok przynosi
zaskakujące odpowiedzi. Jenny od dłuższego czasu się okaleczała, była
molestowana seksualnie, ale nigdy nie rodziła. Niebawem dochodzi do kolejnej
tragedii z udziałem innej trzynastolatki.
Szokujący początek
był tylko zalążkiem dramatycznej historii, która rozgrywa się na kartach
powieści. Karin Slaughter poruszyła bowiem trudny temat, jakim jest pedofilia i
pornografia dziecięca. Zostało pokazane, w jaki sposób ta przerażająca machina
funkcjonuje i jak wielu ma zwolenników. Autorka przedstawia punkt widzenia
sprawcy, czyli w tym przypadku osób, którym dzieci ufają bezgraniczne i wręcz
pragną się przypodobać. Sporo uwagi zostało poświęcone również ofiarom i pisarka
bardzo autentycznie zarysowała stan ducha i tok myślenia skrzywdzonych dzieci.
Ta cała makabryczna działalność została pokazana z dwóch całkowicie odmiennych
perspektyw, przy czym jedna jest bardziej przerażająca od drugiej. Ciekawym
elementem, który dostarczał kolejny ładunek emocji, był wątek policjantki,
która zmagała się z wstrząsającymi wydarzeniami z przeszłości. Znalazła się w
sytuacji, która przysporzyła jej wiele bólu i upokorzenia, a blizny na rękach
przypominają jej chwile grozy. Teraz stara się odnaleźć w całkiem nowej dla
niej rzeczywistości, w której nie czuje się już bezpieczna. Analiza
psychologiczna jest tu dość istotna i plątania uczuć bohaterów została oddana
bardzo sugestywnie.
Płytkie nacięcie to
połączenie kryminału z thrillerem psychologicznym, który obrazuje zło drzemiące
w ludziach. Tym razem policja nie walczy z seryjnym mordercą i jego makabrycznymi
skłonnościami, ale z kimś równie niebezpiecznym i przerażającym, który przez
wiele lat potrafi działać w ukryciu. Autorka stopniowo buduje napięcie, dodając
coraz bardziej zdumiewające fakty, które potrafią wywrócić żołądek do góry
nogami. I to nie przez latające flaki i krew na ścianie, ale z powodu szokujących
skłonności osób, których nigdy by się o to nie podejrzewało. Od pewnego momentu
można przewidzieć rozwój akcji, ale mimo wszystko książkę czyta się z pewnym niedowierzaniem. Płytkie nacięcie to dobry thriller psychologiczny, który potrafi zszokować i
dostarczyć niemało emocji.
Lubię książki Karin Slaughter. Tą czytałam dość dawno temu i jak większość jej książek, ta również, wciągnęła mnie w chory świat przemocy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Pamiętam, że "Geneza" była bardzo dobra, ale np. "Zimny strach" wypadł o wiele słabiej. Na pewno jeszcze sięgnę po inne książki tej autorki. :)
Usuńokładka przerażająca! :[
OdpowiedzUsuńMówisz? Taka dość minimalistyczna. :)
UsuńAż włos jeży się na głowie... Ale chętnie przeczytam. O psychopatach mogę czytać, dopóki mnie nie dopadną. A pedofilia to ostatnio dość głośny temat na świecie, więc tym bardziej warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńNareszcie książka, która nie okazała się być aż takim typowym przeciętniakiem, co? ;)
Zgadza się, nareszcie trafiła się książka, która nie jest przeciętniakiem. Po części pewnie dlatego, że porusza niepokojący temat, ale i sam rozwój akcji potrafi trzymać w napięciu.
UsuńI tak powinno być! Ciekawy temat, dobre wykonanie. Niedługo sięgnę po jakiś kryminał, czeka już na półce. Muszę tylko skończyć zaczęte lektury :)
UsuńZerknęłam na Twoją rozmowę niżej o "Grze o tron" i aż zachciało mi się przeczytać ponownie tom pierwszy (bo czytałam rok temu...) i zacząć kolejne. Kusicielka!
Ja czekam na koniec sesji i będę mogła wrócić do książek oraz nadrobić zaległości w blogosferze.
Usuń"Grę o tron" koniecznie przeczytaj ponownie i potem kolejne części, dołączysz do dyskusji, z chęcią porównam wrażenia. :)
Pierwszy tom baaardzo mi się podobał! Ale chcąc czytać kolejne muszę sobie wszystko odświeżyć. :)
UsuńPowodzenia na sesji!
Nie znam autorki, ale opis zachęcający, więc chętnie po książkę sięgnę :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy będziemy mieć podobne wrażenia po lekturze. :)
UsuńZapowiada się mocna lektura, coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńOwszem, mocna rzecz.
UsuńPowiem że ciarki mi przeszły po plecach, nie znam autorki, ale chętnie poznam.
OdpowiedzUsuńHistoria jest na swój sposób przerażająca, bez wątpienia dostarcza sporo wrażeń.
UsuńLubię czasem sięgnąć po mocniejszą lekturę, a ta właśnie na taką wygląda!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Zgadza się, zupełnie nie spodziewałam się takiej lektury.
UsuńO, kurczę. Ostro. Jagna, znowu mnie męczysz. Dopisuję do listy, takiego mroku to sobie nie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńTo źle, czy dobrze, że tak Cię męczę? :)
UsuńDla mnie dobrze, dla mojego portfela źle :)))
UsuńJeszcze tylko ze dwa tygodnie i będę nadrabiał czyelnicze braki :) Z pewnością "Płytkie nacięcie" mogę śmiało do nich zaliczyć :)
OdpowiedzUsuńJa muszę przeboleć jeszcze trzy tygodnie i będę mogła czytać bez wyrzutów sumienia, niech ta sesja się już kończy. :)
UsuńPrzypinam się do narzekań na sesję...też mam jeszcze ok 2 tyg do końca i już tak mnie korci, żeby sięgnąć na półkę z nowościami..a nie do nauki.. cóż..poczekam:) a "Płytkie nacięcie" na pewno też trafi w moje łapki:)
UsuńIsil - taki los studenta, potem będziesz mogła czytać i czytać. :)
UsuńCzytałam powieść "Niewierny" tej autorki parę la temu i pamiętam, że wywarła na mnie duże wrażenie. Jednak jakoś później nie miałam już okazji sięgnąć po jej twórczość, a Ty zachęciłaś mnie swoją recenzją do ponownego spotkania z Slaughter. Wątek pedofilii pojawił się też w powieści "Luther.Odcinek zero", którą wczoraj skończyłam czytać i przyznam, że trudno o takich tematach czytać ze spokojem.
OdpowiedzUsuńTo ja może przy następnej okazji sięgnę po "Niewiernego". A do Ciebie zaraz zajrzę przeczytać nową recenzję. :)
UsuńCiekawią mnie te potworności. Chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie rozczarujesz się lekturą. :)
UsuńMoje klimaty, zdecydowanie! :)
OdpowiedzUsuńO proszę, trafiłam w Twój gust. :)
UsuńZarys fabuły brzmi szalenie ciekawie i przerażająco zarazem. Widzę, że kolejny raz znalazłaś niezwykle emocjonujący thriller. Oj, muszę koniecznie go przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzasami uda mi się trafić na coś dobrego i emocjonującego - oby więcej takich książek. :)
Usuńbardzo ciekawy opis...
OdpowiedzUsuńhttp://25.media.tumblr.com/tumblr_m57xd65swZ1qjvxfho1_500.jpg
Usuń:D
:)
UsuńKisscut - Płytkie nacięcie... Ryli!? Ludzie, kto w ogóle tłumaczy te tytuły ;D?
OdpowiedzUsuńJeju, kilka pierwszych zdań w recenzji, a mi już chce się rzygać od tej okropności (tzn. nie że jest tak beznadziejna ta książka, tylko, że dosłownie mocno makabryczna :P... wyjaśniam, bo u mnie zawsze nie wiadomo o co chodzi :D). Dlatego jutro sprawdzę, czy jest w mojej bibliotece :).
Miłego wieczoru!
Melon :)
Czasami w tłumaczeniach tytułów można doszukać się sporej dawki kreatywności. :)
UsuńKurcze, setki razy miałam się rozejrzeć za Slaughter, nawet niekoniecznie za jakimś konkretnym tytułem, ale w ogóle za autorką i zawsze zapominam. =/
OdpowiedzUsuńJakby co, mam u siebie "Genezę" jej autorstwa, mogę pożyczyć. :)
UsuńNie kuś!
UsuńJest u mnie w bibliotece, co prawda w obiegu, ale może któregoś dnia na nią trafię.
A tak przy okazji, chciałabyś coś ode mnie? Chętnie przytargam, jeśli mam coś, co by Cię interesowało.
A nawet nie wiem, ale jeśli coś przyuważę na Twoim blogu/komentarzach do tego czasu, to dam Ci znać. :)
UsuńOki. :)
UsuńNiedawno przeczytałam "Niewiernego" tej autorki i nie byłam zachwycona. Z Twojej recenzji wynika, że Karin Slaughter pisze nierówno - i najwyraźniej trafiłam na jej słabszą książkę. Być może kiedyś sięgnę po inne jej powieści, ale na razie nie mam na to ochoty.
OdpowiedzUsuńTeż mi się zdarzyło natrafić na słabsze jej powieści, ale ma w swoim dorobku i lepsze książki, więc może za jakiś czas daj się namówić i zrób kolejne podejście do jej twórczości. :)
UsuńThriller psychologiczny to coś dla mnie, akcja zapowiada się bardzo ostro.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa książki, tym bardziej że nie znam jeszcze autorki:)
To rozejrzyj się za tą książką, może twórczość Slaughter akurat przypadnie Ci do gustu. :)
UsuńKolejny ciekawy thriller... Nie wiem, kiedy to wszystko ogarnę, co tutaj prezentujesz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A jak u Ciebie, co ostatnio dobrego czytałaś? :)
Usuń
OdpowiedzUsuńRównież nie znam twórczości tej autorki, ale na pewno teraz rozejrzę się za jakąś jej pozycją, choć nie ukrywam najchętniej przeczytałabym "Płytkie nacięcie", bo fabuła przedstawia się bardzo interesująco:)
To zachęcam do zapoznania się z twórczością tej autorki, w jej dorobku można znaleźć dobre thrillery. :)
UsuńThrillery psychologiczne to coś, co zdecydowanie lubię, a ta pozycja zapowiada się naprawdę interesująco. Początek bardzo mocny, więc spodziewam się sporej dawki emocji :)
OdpowiedzUsuńEmocji nie zabraknie, na mnie niektóre fragmenty zrobiły niemałe wrażenie.
UsuńI znowu muszę dopisać do listy kolejną książkę. Nie wiem, kiedy ja to wszystko przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńDoba jest za krótka. :)
UsuńTrzeba chyba przestać spać :P
UsuńUwielbiam thrillery psychologiczne. A już dobre thrillery psychologiczne to w ogóle :) Zapamiętam sobie ten tytuł i na pewno kiedyś sięgnę po tę książkę. Pewnie w wakacje.
OdpowiedzUsuńTeż mi się uzbierało sporo książek na wakacje. :)
Usuńpołączenie kryminału z thrillerem psychologicznym? to coś zdecydowanie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńCo słychać po ostatnim odcinku Gry o tron?:) Ja jestem bardzo rozczarowana, spodziewałam się ostrej jazdy bez trzymanki, no może jednak z delikatną ręką na pulsie...a otrzymałam tylko leciutkie rozochocenie. Na zasadzie minuta tego i tamtego, tu trochę skleimy, skrócimy, zmienimy, dodamy humorystyczny smaczek i odcinek gotowy. Scena z Jonem to dla mnie komedia była, śmiałam się głośno z jego mimiki, tym razem płaczek przebił wszystkie dotychczasowe skrzywienia ust :D Generalnie najbardziej w odcinku spodobała mi się oczywiście Dana - po prostu ładne zakończenie z nią, takie dosyć klimatyczne i ciekawe.:)
OdpowiedzUsuńTeż jestem rozczarowana, jak na finał, to było słabo. Miałam nadzieję na wielkie wow, a tak naprawdę nic konkretnego nie zrobili i nie powiedzieli. Jakby sezon zakończyli Krwawymi godami, to oglądający dostaliby jeszcze większego ataku i to byłby mocny akcent na koniec sezonu. Ten ostatni odcinek chyba był okazją na wzięcie oddechu i uspokojenie skołatanych nerwów po poprzednim mordobiciu. Po prostu wiedziałam, że tak odbierzesz scenę z Jonem, chyba tylko nam zgrzyta ta postać. :) Coś mi się wydaje, że w czwartym sezonie będą nadrabiać, czekają nas same kultowe sceny. :)
UsuńWydaje mi się, że Jon zgrzyta większości spośród osób, które czytały książki, przecież Martin nie kreował takich melodramatycznych scen :D Z jednej strony fajnie, że zostawili sobie pole do popisu w następnym sezonie i będzie dynamicznie, z drugiej - czuję wielki niedosyt. Gdyby jednak tknęli Joffreya, sprawiliby niebywałą przyjemność widzom i zachęcili jeszcze bardziej do oczekiwania, a tak pewnie nadal będą się bulwersować, że wycięli w pień Starków i co to niby dalej będzie :D
UsuńStarkowie to mają pecha, rozsiani po całym Westeros, wiodą ciężki żywot, albo zostali wymordowani, a Winterfell splądrowane i spalone. Kto by pomyślał, że to się tak potoczy, Martin jest nieprzewidywalny. Wesele Joffa to chyba wszyscy będą świętować z ogromną radością. :D A jak tam Ci idzie czytanie "Uczty..."? :)
UsuńNajbardziej frustrujące w sytuacji Starków jest to, że nie wiedzą o sobie nawzajem prawie nic. Właśnie dzisiaj skończyłam II tom Uczty i na kiedy na oko, po grubości patrząc, zostało mi ok. 100 stron do końca, me oczy ujrzały...spis bohaterów i posłowie od Martina, kiedy ja się spodziewałam dalszej fabuły!! Moja mina - bezcenna. Byłam taaaka zła, bo dotarło do mnie, że nawet jak przeczytam obie części Tańca ze smokami, to na dalsze losy Sansy, Cersei, Catelyn itp. sobie poczekam:( Zwłaszcza Cersei - pozostawienie jej w takiej sytuacji sprawiło mi przeogromną przyjemność i wielką ciekawość, jak postąpi Jamie :D Ach, i jeszcze oczekuję wielkich dylematów moralnych Sansy, chociaż sama najchętniej zrzuciłabym z wysokości tego chorowitego chłopczyka. I tak sobie myślę - co w końcu stanie się z Brienne? Podłość Martina nie zna granic, tak uwikłał te postacie między przeciwstawnymi racjami, że aż przygryzałam wargę;)
UsuńNic nie wiedzą, albo są przekonani, że reszta nie żyje. A co do "Uczty..." byłam tak samo zaskoczona tym opisem bohaterów na końcu, w "Tańcu..." też jest, więc już się nie nastawiam na tak dłuuugaśną historię. Takie zestawienie uświadamia, ile jest postaci i jakie mają ze sobą powiązania. Ciekawe, czy Martin ma te drzewa genealogiczne gdzieś na ścianach rozpisane. :D Najbardziej mnie interesują losy Cersei (nareszcie się doigrała głupia baba) i Brienne, które po części łączą się z Catelyn. Martin skończył w takim momencie, że mnie szlag jasny trafił. Jamie u mnie zapunktował, jest szansa, że jeszcze wyjdzie na ludzi. A ten dzieciak Arrynów był irytujący, miałam ochotę zdzielić go przez łeb. :)
UsuńCiekawa jestem, ile sama bohaterów z głowy potrafiłabym wymienić łącznie z pobocznymi :D Rozpieszczony bachor, chyba mnie krew zaleje, jeśli on przeżyje...W ogóle nawiązując do takich młodocianych postaci - nie wiem czemu, ale ostatnio w serialu zaczęło mnie drażnić pojawianie się Rickona, który jest dla mnie postacią-widmo, bo tylko jest. Ciekawe, co dla niego Martin kiedyś zgotuje, no nie wierzę, że nie tknął by bezpośrednio postaci. A Brienne mi bardzo, bardzo szkoda:(
UsuńMartin musi robić notatki na bieżąco. Później otwiera swój kajet i bawi się w szubienicę;) Nie wierzę, że pisarz ma aż tak dobrą pamięć, zwłaszcza w tym wieku, tutaj końskie dawki Geriavitu Pharmatonu by nie pomogły :P
Zaraz przetestujemy Twoją wiedzę… przykładowo jak miała na imię siostra Neda Starka, albo jak nazywają się smoki Daenerys? ;)
UsuńWłaśnie, Rickon jest, ale go nie ma - może później Martin poświęci mu więcej uwagi, bo jako jedyny ze Starków jest taki mało wyrazisty.
Dziwię się, że Martin sam się nie zgubił w wykreowanym przez siebie świecie, ale jedno jest pewne - mordowanie postaci przychodzi mu z łatwością. ;)
Dopisuję do listy... nie słyszałam o książce, a zapowiada się obiecująco...
OdpowiedzUsuńWarto zwrócić uwagę na tę książkę. :)
UsuńRównież lubię książki z domieszką psychologii, tyle, że chętniej sięgam po lit. obyczajową. Dobry thriller jednak też warto czasem przeczytać:)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie tą lekturą- połączenie kryminału z thrillerem psychologiczny wypada nader interesująco po Twojej recenzji :)
OdpowiedzUsuńNie kojarzę tej autorki, choć niedawno widziałam w księgarni jej książkę z napisem na okładce: "Slaughter znaczy rzeź" :D nie wiem, czy to prawdziwe nazwisko czy pseudonim, ale pasuje do autorki thrillerów ;) w każdym razie mnie jak na razie nie pociąga ta powieść, zwłaszcza, że mam inne na oku ;)
OdpowiedzUsuń