sobota, 30 czerwca 2012

Rok w Poziomce - Katarzyna Michalak



Stron: 309
Wydawnictwo: Literackie
Moja ocena: może być


O książkach Katarzyny Michalak słyszałam wiele dobrego i od dłuższego czasu polowałam na jakąś jej powieść. Okazja nadarzyła się niespodziewanie i ku mojej radości trafił do mnie Rok w Poziomce. Już sama oprawa graficzna mi się spodobała, uruchamiając pozytywne skojarzenia, ale jak to mówią: książki nie należy oceniać po okładce. Jak odebrałam książkę bestsellerowej autorki? O tym za moment.

Główną bohaterką jest trzydziestodwuletnia Ewa, kobieta po przejściach, która marzy o białym domku na wsi. W końcu znalazła wymarzone miejsce, ale pojawił się problem finansowy. Najpierw zwróciła się do pomoc do ojczyma, który odprawił ją z kwitkiem. Później uderzyła do swojego przyjaciela Andrzeja, w którym potajemnie podkochuje się od lat. Mężczyzna zamiast pożyczyć Ewie pieniądze, proponuje jej zgoła zupełnie inne rozwiązanie. Da jej pieniądze na rozkręcenie wydawnictwa i Ewa w ciągu trzech miesięcy ma znaleźć i wypromować bestseller. Kobieta w ten sposób zyskuje środki na wpłacenie zaliczki, aby zdobyć swój wymarzony domek, ale również czeka ją ciężkie zadanie, które całkowicie ją pochłania. Ewa ma pełno pomysłów i okazuje się, że nowa praca daje jej sporo satysfkacji. Oprócz promowania książki, kobieta remontuje dom, wzdycha do Andrzeja, spotyka się z przyjaciółką, która cały czas próbuje ją zeswatać i oczywiście stara się być szczęśliwa.

Sama nie wiem, jak mam ocenić tę książkę, mam mieszane uczucia. Czyta się szybko i przyjemnie, ale to istna bajka. Do głównej bohaterki nie zapałałam sympatią, momentami wydawała mi się lekkomyślna i szalenie naiwna, a cała historia nieco cukierkowata. Rok w Poziomce jest książką o marzeniach. O marzeniach, które się spełniają ot tak natychmiast, może z malutkimi przeszkodami po drodze. Chyba jestem zbyt sceptyczna, ale zabrakło mi w tej książce realizmu. Wszystko się zgrabnie układało, bez większych zawirowań i trudności. Nie mogę powiedzieć, że każdy z bohaterów był uśmiechnięty i zadowolony z życia, ale koniec końców wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Nie mam nic przeciwko happy endom, wręcz przeciwnie, ale tym razem czegoś mi brakowało.

Rok w Poziomce to idealna książka na takie gorące popołudnie, jak dzisiaj. Raz na jakiś czas lubię przeczytać taką szybką, lekką i przyjemną lekturę, ale szczerze mówiąc, nie jestem docelowym odbiorcą tego typu książek. Bardziej mnie irytują niż wprawiają w lepsze samopoczucie. Historia Ewy w moim odczuciu była za słodka, mnóstwo zbiegów okoliczności, które doprowadziły do idealnego rozwiązania, wydawały się aż niemożliwe. I pewnie taka rola tej książki, ma poprawić nastrój i wzbudzić w czytelniku nadzieję, że wszystko się przecież ułoży. Mimo wszystko cieszę się, że miałam okazję przeczytać tę powieść i w końcu poznać twórczość Katarzyny Michalak. Dla miłośników takich lekkich czytadeł, ta pozycja będzie z pewnością dobrym wyborem, ale przyznaję, mnie na kolana nie rzuciła. 

niedziela, 24 czerwca 2012

Dallas '63 - Stephen King



Tytuł oryginału: 11/22/63
Tłumaczenie: Tomasz Wilusz
Stron: 857
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Moja ocena: rewelacyjna


Ha! Nareszcie dorwałam w swoje ręce Dallas ’63, polowałam na tę książkę od… oj bardzo długi czas. Stephen King jest określany mianem mistrza horroru i większość jego powieści to potwierdza, a wiele z nich doczekało się również ekranizacji. Jednak w dorobku autora można znaleźć nie tylko literaturę grozy, a historia o zabójstwie prezydenta Kennedy’ego jest tego przykładem. Tutaj King posłużył się zupełnie innym motywem, zahaczył o science fiction i stworzył rewelacyjną historię, która wciąga do cna.

Głównym bohaterem jest Jack Epping, później znanym jako George Amberson. Jest nauczycielem angielskiego, a w jego życiu miały miejsce mniejsze i większe zawirowania. Jego świat wywraca się do góry nogami, kiedy poznaje tajemnicę Ala. Al jest właścicielem baru, a w jego spiżarni istnieje przejście do przeszłości, a dokładnie do roku 1958. Przedstawia Jackowi szalony pomysł, który, mimo wszystko, jest możliwy do zrealizowania. Młody mężczyzna ma powstrzymać zabójcę prezydenta Kennedy’ego. Jack przenosi się do Ameryki, którą dotychczas znał tylko z kartek podręczników od historii. Czy można zmienić przeszłość? I jakie będą tego skutki? Bohater nie raz przekonał się o tym, że przeszłość bywa nieustępliwa. Jak zakończyła się jego misja ocalenia JFK?

Niektórzy mogą powiedzieć, że podróże w czasie to mało oryginalny pomysł, że nie ma w tym nic nowego, ciekawego i zaskakującego. Otóż są w błędzie! King może i sięgnął po dobrze znany motyw przenoszenia się do przeszłości, ale zrealizował go w mistrzowski sposób. W najdrobniejszych szczegółach przedstawił Amerykę lat 60-tych, stwarzając niesamowity klimat. Bez trudu można wczuć się w ten wcale nie tak odległy świat i z wielkim zainteresowaniem śledzić losy bohaterów. Atmosfera minionej epoki wręcz bije z kartek powieści, atmosfera w oparach dymu papierosowego, zawirowań politycznych i społecznych, codziennego życia z grającym w tle rock and rollem. Książka ma ponad 800 stron i w moim odczuciu nie pojawiały się niepotrzebne, czy przynudnawe momenty. Historia nie skupia się wyłącznie na prezydencie i jego domniemanym zabójcy – Lee Havreyu Oswaldzie. Istnieje wiele innych wątków, które razem tworzą fascynująca powieść, od której nie można się oderwać. Pojawiają się oczywiście motywy historyczne, nakreślona została sytuacja polityczna Ameryki w tamtych latach i nie zabrakło również wątku miłosnego, który w żadnym wypadku nie był banalny i przewidywalny.

King pokazał się od najlepszej strony, ale jeśli oczekujecie powieści grozy, to się zawiedziecie. Dallas ’63 nie jest to w żadnym stopniu horror, a raczej powieść obyczajowa, w której można doszukać się odrobinę fantastyki. Książka intryguje już już od pierwszych stron. Dlaczego? Chociażby dlatego, że sprawa zamachu na prezydenta USA do dzisiaj budzi wiele kontrowersji i hipotez. Autor jednak nie prezentuje tysiąca teorii spiskowych i nie stara się wyjaśnić, czy to Oswald na pewno zabił prezydenta. Sam pomysł z Kennedy'm miał w sobie duży potencjał i nie można zarzucić Kingowi, że go w pełni nie wykorzystał. Stworzył historię, w której nie brakuje napięcia i wartkiej akcji, pokazał obraz społeczeństwa w latach 60-tych, zwyczaje i powolne zmiany, które nieustępliwie następowały. Podsumowując: Stephen King oddał w ręce czytelnika wielowątkową, świetnie napisaną powieść, którą z całym przekonaniem polecam.

sobota, 16 czerwca 2012

Fabrykantka aniołków - Camilla Läckberg



Tytuł oryginału: Änglamakersan
Tłumaczenie: Inga Sawicka
Stron: 491
Wydawnictwo: Czarna Owca
Moja ocena: dobra


Camilla Läckberg jest popularną szwedzką pisarką, a jej saga kryminalna bardzo przypadła mi do gustu. Co prawda pierwsza część najmniej mi się podobała, ale w kolejnych tomach widać, że autorka wykonała dobrą robotę. Jej książki to połączenie kryminału z opisem życia w szwedzkiej mieścinie, co w efekcie daje ciekawą i przyjemną lekturę. Fabrykantka aniołków to już ósma część sagi, którą nareszcie miałam okazję przeczytać. Czy Läckberg trzyma poziom? O tym za chwilę.

W tej części autorka również wplata w śledztwo mroczą tajemnicę z przeszłości, co jest dla niej typowe. W 1974 roku z małej wyspy znika cała rodzina. Gdy funkcjonariusze policji dotarli na miejsce zobaczyli pusty dom, w jadalni było nakryte do stołku, posiłki jednak nie zjedzone. Jakby ludzie wyparowali, z wyjątkiem rocznej dziewczynki Ebby. Nie odkryto, co zaszło. Ebba jako dorosła kobieta wraca i postanawia wyremontować ośrodek, którym niegdyś zarządzał jej ojciec. Ma to jej pomóc w uporaniu się z tragicznymi wydarzeniami, które dotknęły ją i jej męża. Jednak na wyspie nie znajduje ukojenia, bo ledwo uchodzi z życiem z pożaru, a później odkrywa ślady krwi pod podłogą. Czy ma to jakiś związek ze zniknięciem jej rodziny sprzed wielu lat? Śledztwo zaczyna prowadzić Patrik Herdström, który jest znany z poprzednich części. Jakie będzie wyjaśnienie zagadki?

Autorka nie skupia się na samej intrydze kryminalnej, dużo uwagi poświęca również bohaterom. Przybliża ich sylwetki dotykając takich kwestii, jak trudy macierzyństwa, żałoba po stracie bliskiej osoby, problemy w pracy, czy gorsze chwile w małżeństwie. Postaci są ciekawie wykreowane i nawet po przeczytaniu ósmej części nie mam ich dość. Jednych bardzo polubiłam, inni mnie strasznie irytują, ale razem tworzą harmonijny zespół i nadają charakter książkom. To właśnie podoba mi się u Läckberg, że oprócz wątku kryminalnego, opisuje zwykłą codzienność. Takie połączenie sensacji z powieścią obyczajową jest całkiem niezłym rozwiązaniem i dobrze się czyta. Autorka również w jakimś stopniu przybliża kulturę Szwecji, co jest dodatkowym plusem. Książka jest napisana prostym językiem, czyta się bardzo szybko, a zakończenie nie jest aż takie łatwe do przewidzenia.

W moim odczuciu widać również wyraźną różnicę między kryminałami pisarzy z Północy, a na przykład tymi amerykańskimi. Ciśnie mi się na usta, że Fabrykantka aniołków to spokojna lektura, chociaż nie jest to do końca właściwe słowo. Chodzi mi o to, że jest zupełnie inne tempo, inna atmosfera, a przecież nie brakuje ciekawej intrygi, akcja też nie stoi w miejscu. Co mi się jeszcze podoba u Läckberg to to, że łączy zagadkę z przeszłości z toczącą się sprawą w teraźniejszości. Zabieg ten urozmaica lekturę i zawsze jest jedna tajemnica więcej do odkrycia. Czy ósma część sagi jest lepsza bądź gorsza od poprzednich? Powiedziałabym, że nie jest zła, ale rewelacyjna również, jednak mam sentyment do autorki i jeśli pojawi się kolejny tom, to na pewno przeczytam. Jeśli jeszcze nie znacie książek Läckberg, to serdecznie zachęcam.

Baza recenzji Syndykatu ZwB

środa, 13 czerwca 2012

Gra o tron - George R.R. Martin



Tytuł oryginału: A Game of Thrones
Tłumaczenie: Paweł Kruk
Stron: 838
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Moja ocena: rewelacyjna


Jeśli chodzi o książki fantasy, to zazwyczaj omijam je szerokim łukiem. Sama nie wiem, dlaczego. W końcu jednak skusiłam się na powieść fantastyczną, która mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. George R.R. Martin ma swoje miejsce w czołówce pisarzy fantastyki. Gra o tron zrobiła furorę, powstał serial, który jest bardzo popularny, a sama książka mnie po prostu pochłonęła.

Nie chcę zdradzać za dużo fabuły, wszystkie wydarzenia łączą się ze sobą i niby na pozór nieistotne, odgrywają znaczącą rolę. W Zachodnich Krainach nastąpiły wielkie zmiany. W wyniku buntu Smoczy Król został pokonany i jego miejsce zajął Robert, jeden z czołowych buntowników. Nastąpiły względne chwile pokoju, które dobiegają końca, bo jak sam tytuł książki wskazuje rozpoczyna się gra o tron. Dużą rolę w powieści odgrywa rodzina Starków. Nowy król odwiedza Eddarda Starka i mianuje go Królewskim Namiestnikiem. Stark jest zmuszony przeprowadzić się do Królewskiej Przystani, gdzie mają miejsce wszystkie spiski i intrygi. Komu można zaufać? Czy podjęta decyzja nie okaże się najgorszym możliwym wyborem? Nie można też zapomnieć o dzieciach Smoczego Króla, które żyją i chcą odzyskać władzę.

Książka jest rewelacyjna pod każdym względem. Świat stworzony przez Martina pochłania, opisy są bardzo plastyczne i działają na wyobraźnię. Czytelnik przenosi się w zupełne inne miejsce i wcale nie chce go opuszczać. Autor w dokonały sposób zarysował sylwetki bohaterów. Występuje mnóstwo postaci i przyznaję, że początkowo można się pogubić, ale lektura niesamowicie wciąga i z czasem wszystko się klaruje. Wszyscy są szczegółowo opisani i można wybrać swoich faworytów, albo z marszu znienawidzić niektóre osoby. Powieść jest złożona z rozdziałów, w których historia jest opowiadana z punktu widzenia określonego bohatera. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, bo daje szerszy pogląd na toczące się wydarzenia i jeszcze lepiej poznajemy postaci. Bardzo polubiłam Tyriona za jego poczucie humoru i dystans do siebie, czekałam na fragmenty z jego udziałem.

Martin stworzył epicką powieść rycerską z elementami fantastyki. Ma miejsce pełno ważnych i nieoczekiwanych wydarzeń. Natłok epizodów powoduje, że niektóre informacje umykają, ale później okazują się równie istotne, jak pozostałe. Nie przypuszczałam, że książka fantasy tak mnie wciągnie i zafascynuje. Gra o tron jest wielowątkowa i nie można się przy niej nudzić, nic nie jest takie, jakie wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Intryga goni spisek, a niektórzy bohaterowie okazują się podszyci fałszem i obłudą. Do samego końca nie wiadomo, komu można zaufać. Ciągle coś się dzieje, pojawiają się nowe fakty, wychodzą na jaw mroczne i wstydliwe sekrety, jednak nie dane jest poznać wszystkich tajemnic. Książka liczy sobie całkiem sporo stron, ale w żadnym wypadku nie jest przegadana, każde zdanie jest potrzebne. Wszystkim polecam tę książkę, nawet osobom, które wzbraniają się przed fantastyką. Mnie książka szalenie zainteresowała i z pewnością sięgnę po kolejną część.

wtorek, 5 czerwca 2012

Wyspa - Victoria Hislop



Tytuł oryginału: The Island
Tłumaczenie: Hanna Pawlikowska - Gannon
Stron: 431
Wydawnictwo: Albatros
Moja ocena: bardzo dobra


Spinalonga. Co kryje się pod tą nazwą? Jest to wysepka grecka w pobliżu Krety, która w latach 1903-1957 była kolonią trędowatych. Czytałam wiele opinii na temat książki Victorii Hislop, jedne bardzo pochlebne, inne zniechęcające i w końcu samej udało mi się przekonać, co kryje w sobie Wyspa. Autorka stworzyła niesamowitą historię z niewielkim tłem historycznym, która bardzo mnie zaciekawiła.

Alexis tak naprawdę niewiele wie o przeszłości swojej matki, pragnie poznać jej historię i odkryć sekrety. Udaje się do Plaki, małej miejscowości, która jest blisko położona wysepki Spinalonga - byłej kolonii trędowatych. Spotyka się z dawną przyjaciółką matki, która opowiada jej całą historię. Cofamy się na początek lat czterdziestych ubiegłego wieku i poznajemy rodzinę Petrakis, którą dotyka swoista tragedia. Okazuje się, że Eleni zachorowała na trąd i musi przenieść się na Spinalongę. To wydarzenie wiele zmienia w życiu całej rodziny, która od teraz musi żyć oddzielnie. Eleni próbuje zaaklimatyzować się w nowym miejscu, a jej mąż i córki muszą pogodzić się z odejściem ukochanej osoby. Jak potoczyły się ich dalsze losy?

Wyspa jest to w jakiś stopniu wielowątkowa saga rodzinna, poznajemy historię trzech pokoleń pełną sekretów i wstydliwej przeszłości. Jest to opowieść głównie o kobietach i autorka całkiem zgrabnie zarysowała bohaterki. Eleni sprawiała bardzo sympatyczne wrażenie i nie można jej było nie polubić, a jej dwie córki były zupełnymi przeciwieństwami, wyraźnie było widać kontrast między nimi zarówno w wyglądzie, usposobieniu, jak i nastawieniu do życia. Anna zupełnie nie zyskała mojej sympatii i tylko czekałam, aż się doigra. Z większym zainteresowaniem czytałam fragmenty dotyczące Marii i jej kolei losu. Hislop w ciekawy sposób przedstawiła mieszkańców kolonii trędowatych, ich porządek dnia codziennego, zapatrywania na nowe miejsce, emocje: począwszy od smutku, poprzez gniew i frustrację, na nadziei kończąc. Choroba zmieniała całkowicie dotychczasowe życie, ludzie musieli pożegnać się z rodziną, przyjaciółmi i jak wygnańcy przenieść się na wyspę, z której nie było powrotu.

Książka jest bardzo wciągająca, ciekawa historia przeplata się z opisami malowniczych zakątków Grecji. Autorka pokazuje, jak kiedyś osoby chore na trąd były wykluczane ze społeczeństwa, widoczna jest ignorancja i uprzedzenia innych. Ludzie tak naprawdę niewiele wiedzieli o tej chorobie, budziła w nich strach i odrazę, jednak specjaliści cały czas szukali leku. W książce jest opisane nie tylko życie kolonii trędowatych, ale również mieszkańców małej miejscowości na Krecie. Te dwa miejsce są ze sobą bardzo powiązane, bo oddziela ich tylko pasmo wody. Hislop wykreowała barwne postaci, których losy się ze sobą przeplatają, tworząc fascynującą opowieść. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, można w niej znaleźć radosne chwile, małe intrygi i kłamstewka, jak i wzruszające momenty. Zachęcam wszystkich do sięgnięcia po Wyspę, ja spędziłam miły czas przy tej lekturze.

piątek, 1 czerwca 2012

Al Capone. Gangi i jazz - Henrik Höjer



Tytuł oryginału: Al Capone Gasgstern och den amerikanska drömmen
Tłumaczenie: Wojciech Łygaś
Stron: 383
Wydawnictwo: Sensacje XX wieku
Moja ocena: dobra


Pamiętam, jak po obejrzeniu Wrogów publicznych i oczarowana kreacją Johnnego Deppa jako Johna Dillingera, świat mafijny mnie pochłonął i ta fascynacja trwa do dzisiaj. Ameryka lat 20. i 30. jawi mi się pełna gangsterów ubranych w drogie garnitury z cygarem trzymanym w dłoni, jeżdżących cadillacami i karabinem maszynowym pod ręką. Można doszukać się wiele nazwisk, które obrosły w legendę. Najsłynniejszym chicagowskim przestępcą, działającym w czasie prohibicji, był z pewnością Al Capone. Jak wyglądała jego droga do zajęcia pierwszego miejsca na liście wrogów publicznych w 1930 roku?

Höjer prezentuje obraz Chicago – miasta niebezpiecznego i pełnego przemocy, ale również prężnie rozwijającego się. Liczba zabójstw stale rosła, a odgłosy strzałów na ulicy nikogo nie dziwiły. Za każdym rogiem czyhało niebezpieczeństwo, przeciętny obywatel w każdej chwili mógł znaleźć się w środku walki gangów. Szerzyła się przestępczość i nawet zwykły przechodzień miał w kieszeni broń, aby mieć możliwość się obronić. Pod koniec lat 20. dużym zainteresowaniem zaczęły się cieszyć pistolety maszynowe, każdy mógł wejść do sklepu i kupić je legalnie. Wprowadzenie prohibicji było bombą dla rozwoju przestępczości. Kontrabanda alkoholu miała w sobie ogromny potencjał. Gangsterzy dostarczali zabroniony, ale pożądany towar, a społeczeństwo to aprobowało i wyrażało cichą zgodę – pełna symbioza, przynajmniej w taki sposób przedstawia to Höjer. Przewija się mnóstwo pieniędzy i oczywiście nie brakuje wojen terytorialnych, gangsterzy walczą o swoje wpływy, nie przebierając w środkach. W tym całym chaosie rośnie potęga Ala Capone. 

Kim był Al Capone? Urodził się w rodzinie imigrantów i wywiadach dla prasy często zaprzeczał, że jest Włochem, mówiąc że urodził się przecież w Stanach. Początkowo nikt nie kojarzył jego nazwiska, szacunek wywalczył sobie siłą. Jego mentor Johnny Torrio, po którym odziedziczył cały interes, uświadomił Alowi, że lepiej kierować się rozumem niż pięścią. Z gwałtownego i brutalnego oprycha Capone przeobraził się w biznesmena, który zajmował się nielegalnym handlem alkoholu, hazardem i prostytucją. W książce jest też nieco wspomniane o jego rodzinie. Capone ożenił się w bardzo młodym wieku, miał syna. Jak jego najbliżsi radzili sobie z tą mroczną sławą? I przede wszystkim jak to wszystko wpływało na samego gangstera?

Lata 20. to nie tylko rozwój przestępczości i gangsterskiego świata. Zaczęła rozkwitać również kultura – taniec, sport, kino i teatr wzbudzały coraz większe zainteresowanie i stawały się bardzo popularne. Bieda przestaje być wszechobecna, ludzie zaczynają lepiej zarabiać i mogą sobie pozwolić na nowinki techniczne, jak telewizor czy inne nowoczesne urządzenia. W tym okresie powoli następowała zmiana wizerunku płci pięknej. Kobiety przestały siedzieć w domach i grać rolę posłusznej i przykładnej żony, coraz więcej z nich zaczęło studiować i pracować. Lata 20. to również narodziny jazzu, muzyka początkowo grana w mrocznych i podejrzanych lokalach szybko się rozpowszechniała.

Książka nie jest najgorsza, ale też nie rzuciła mnie na kolana. Były anegdoty ciekawe, ale niektóre fragmenty okazały się trochę nudne. Höjer w dość przystępny sposób przedstawia obraz Ameryki, przede wszystkim Chicago w latach prohibicji. Momentami miałam wrażenie, że miasto to tonie w alkoholu i rozlewie krwi. Mimo całej otoczki okrucieństwa w wyobraźni ludzi wytworzył się paradoksalnie nieco romantyczny wizerunek gangstera, ale jak było naprawdę? Na to pytanie odpowiedź po części można znaleźć w Al Capone. Gangi i jazz. Książka będzie dobrym wyborem dla tych, którzy interesują się tą tematyką, innych również zachęcam, bo gangsterstwo ma w sobie coś mrocznego i fascynującego zarazem.